
Różni jak gazety, które czytają. Każdy inną. Zbiorowy akt intelektualnego skupienia? Rozkwit pluralizmu? Manifestacja wolności słowa? Raczej widownia w teatrze jednego aktora – nazwijmy go umownie: Wydziałem Propagandy.
Wiele ich, a brzmią jak pisane jednym palcem, na tej samej maszynie, przy tym samym biurku, gdzieś w stolicy. Różne winiety, ale wspólny cel. Wariacje tego samego przekazu zatwierdzonego z góry. Bez względu na czasy, zawsze znajdzie się jakieś Biuro Polityczne, które szufluje przekaz dnia.
Uwiecznieni na zdjęciu czytają z powagą. Może nawet z zaangażowaniem. Ale czy naprawdę czytają? A może tylko wypełniają kadr – manifestując jedność i wierność Partii? Trudno o bardziej przejrzystą instrukcję zbiorowego myślenia. Mackiewiczowa myśl w obcęgach…
To zdjęcie jest ponadczasową ikoną „pluralizmu kontrolowanego”. Niby każdy ma prawo do własnej gazety – ale wszystkie piszą to samo. Niby różne tytuły – ale treści jakby tworzył jeden redaktor. Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć, Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać w krainie Mordor, gdzie zaległy cienie.