
Choć często jestem niczym nerwów kłębek,
nie tracę zmysłów, kiedy tniesz przerębel.
Jednakże gdy cię długo nie oglądam
czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam
i tęskniąc sobie zadaję pytanie:
po co, kochanie, ci to nurkowanie?
Cierpiałem nieraz, wiedząc, że nie mogę
być razem z tobą w krainie pod lodem,
gdzie senne sumy i drętwe okonie
muskają twoje stopy oraz dłonie,
ale naprawdę czuję się okropnie
kiedy pomyślę, że tam cztery stopnie.
Gdy z oczu znikniesz nie mogę ni razu
z myśli wyrzucić takiego obrazu:
nasz ślub, świadkowie, goście i rodzina,
wszędzie dokoła wody głębia sina,
słowa przysięgi bulgocząco mówię…
Bo po co macie księdza w waszym klubie…?!