
Ten krąg piekielny, do któregom właśnie
biegł przez przepastne czeluście w pośpiechu,
tak mą ciekawość podłechtywał strasznie,
żem gnał do niego na pełnym bezdechu.
Wiedziałem bowiem, kto w tym kręgu siedzi
i jaką ujrzę kategorię grzechu.
Tak jest: krewniacy, koledzy, sąsiedzi
– stłoczeni ciasno, bo jest ich bez liku –
oczy jak szklane, oblicza jak z miedzi…
Cierpią tak strasznie, żem sam zamarł w krzyku
(chociaż spłacają krzywdy me najszczersze)
i krzyk ten utkwił mi ciszą w przełyku!
Przez całą wieczność (z przerwą wpół do pierwszej),
nie mogąc dotknąć Leśmiana, Herberta…
wciąż muszą czytać tylko moje wiersze!
