Postacie: Redaktor, Góral, Pogodynka.
(Redaktor siedzi na krześle, do studia wchodzi Góral).

Redaktor: (wstaje z krzesła) Witam pana.

Góral: Witojcie, panie redaktorku.

Redaktor: Cieszę się, że pan do nas dotarł. Jestem Zenek.

Góral: A jo jestem Jakubek z Bukowiny Tatrzański (pojawia się Pogodynka).

Pogodynka: Dzień dobry panie Zenku. Niestety, ale w taką sukienkę mnie dzisiaj ubrali.

Redaktor: Skąd oni biorą te ubrania dla pani. Wcale się nie dziwię, że spada oglądalność pogody.

Pogodynka: A gdyby nie ja, to w ogóle by nie oglądano pogody.

Redaktor: Pani Magdo, dzisiaj ma pani wolne, bo pogodę zapowie pan Jakubek.

Góral: Jakubek jestem i mom tanie kwatery w Bukowinie Tatrzański. Dom pani rabat.

Pogodynka: (uśmiecha się do Górala) A ile da mi pan rabaciku?

Góral: Dołbym pani dwa procent, ale dom tylko półtora, bo moja Maryna by się krzywiła.

Pogodynka: Z wyglądu, nie wygląda pan na skąpca.

Redaktor: Pani Magdo, jak już mówiłem, dzisiaj ma pani wolne.

Pogodynka: Ale jeśli nie pokażę się na wizji, to nie dostanę premii. Muszę być w pogodzie!

Góral: Niechże se dziewcyna zostanie. Przecie zmieścimy się w telewizorze.

Redaktor: Dobrze, ale będzie pani w tle.

Pogodynka: Ja mam być w tle, a ten skąpy Góral będzie celebrytą?

Redaktor: Tylko dzisiaj. Niech pani zrozumie, że pan Jakubek przejechał kilkaset kilometrów, a pani przeszła tylko kilka ulic.

Góral: Przyjechołem tu do Warszawy na rowerze.

Pogodynka: Tyle kilometrów na rowerze i nie złapał pan gumy?

Góral: Jo nie złapołem gumy, ale kilku TiR-owców złapało, a jeden to nawet dwie.

Redaktor: To bardzo się pan zmordował.

Góral: W te strone to nie, bo było z górki.

Redaktor: Ale z Warszawy do Bukowiny będzie pan miał pod górkę.

Góral: Zamienię rower na hulajnogę elektryczno. Dużo ich tu stoi w Warszawie na ulicach.

Redaktor: Dobrze. Zaczynajmy, bo za godzinę musi być nagrany program. Proszę zaczynać.

Góral: (nabiera głęboko powietrza). Zdaje mi się, że w tym tygodniu może być chłodnawo i mogą być przymrozki.

Redaktor: Panie Jakubku, co pan mówi! W połowie lipca przymrozki?

Pogodynka: W historii zdarzały się nie takie anomalie.

Redaktor: Jak pan powie, że będą przymrozki, to hotelarze i restauratorzy znad Bałtyku nie dadzą nam żyć. Jeszcze mnie zwolnią albo wyłączą pogodę w telewizji.

Pogodynka: To co ja wtedy będę robić? Będę musiała pójść do polityki.

Redaktor: Niech pan zapowie coś innego, a pani Magda będzie z tyłu pokazywać, jak należy zachowywać się w czasie pogody.

Góral: (nabiera powietrza). W tym tygodniu, jutro albo pojutrze będzie straśnie świeciło słońce. Nie radzę zakładać kożucha.

Redaktor: (patrzy jak Pogodynka wciera krem na twarz) Pani Magdo, co pani robi?

Pogodynka: Skoro ma być upał, to posmarowałam się kremem przeciwsłonecznym z dużym filtrem.

Redaktor: Nie no! Ja chyba zwariuję albo zacznę zaraz bluzgać.

-Pogodynka: Bluzgać można w programie z politykami, ale nie w prognozie pogody.

Góral: To może przegryzie pan oscypka na uspokojenie (podaje go redaktorowi).

Redaktor: Nie lubię oscypków, bo później mam tłuste zęby i nie mogę ich domyć.

Góral: Jo tam po oscypkach nie myję zębów, bo się dobrze konserwują.

Redaktor: To zaczynamy, bo czas nieubłaganie leci. (Góral nabiera głęboko powietrze).

Pogodynka: Przecież nie jest pan na badaniu u lekarze, żeby nabierać głęboko powietrze.

Góral: Nie bedzie tak, żeby mnie jakoś Pogodynka obrożała w prognozie pogody.

Pogodynka: Ty skąpy Góralu. Ciesz się, że chcę z tobą występować.

Redaktor: Dosyć! Panie Jakubku niech pan wreszcie zacznie zapowiadać pogodę.

Góral: Ale musę nabrać powietrza (nabiera głęboko powietrza). Jak już słońce się naświeci, to potym będzie mocno padało i to bardzo mocno (Pogodynka szepce do Redaktora).

Redaktor: Przerwa. Pani Magdo, co pani wyprawia?

Pogodynka: Pytałam cichutko czy ma pan parasol, bo skoro ma mocno padać, to chciałam pokazać telewidzom, żeby zabrali parasole.

Redaktor: Nie mam parasola, bo pożyczyłem teściowej i nie mam odwagi, żeby się o niego upomnieć.

Góral: (nabiera powietrza) Bedzie mocno padało, ale nie bedzie burzy. Może bedą biły pioruny, ale krótko (Pogodynka przykuca i zasłania usta).

Redaktor: Co pani wyprawia, pani Magdo?

Pogodynka: Skoro pan Góral powiedział, że będą pioruny, to chciałam przestrzec telewidzów, że może im grozić niebezpieczeństwo.

Redaktor: Zostało pół godziny, a my jeszcze jesteśmy w lesie!

Góral: Jak biją pioruny, to lepi do lasu nie wchodzić. (po chwili) Może pan redaktorek chce tego oscypka?

Redaktor: A świeży chociaż ten oscypek?

Góral: Jak oscypek mo być świeży? (wącha oscypka). Pachnie normalnie.

Pogodynka: Pachną to moje perfumy, a nie pański oscypek.

Redaktor: Panie Jakubku, niech pan zaczyna, bo czas leci.

Góral: (nabiera powietrza) Jak się słonecko naświeci i naleje się deszczu, to później będzie tak straśnie wiało, że szkoda się rano czesać, bo i tak fryzury się popsują. (Pogodynka trzyma się za głowę).

Redaktor: (też chwyta się za głowę). Ja zwariuję.

Góral: Aż tak mocno to wiać nie bedzie, żeby się miała głowa urywać.

Pogodynka: Skoro ma mocno wiać, to ja będę się chwiała (zaczyna się chwiać).

Redaktor: Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy w taką prognozę pogody.

Góral: Panie redaktorku. Ludzie w takie głupoty wierzą, które godają politycy, to i w pogodę uwierzą.

Redaktor: Nich mi pan da tego oscypka i idę do naczelnego. Poproszę go, żeby przeniósł mnie do redakcji sportowej.