Skończył się niezbyt szczęśliwy rok 1545, ale za to następny był już dla obojga kochanków pomyślny. Barbara i August niczym się bynajmniej nie przejmowali, a ich miłość po prostu kwitła, gdyż nie było już tej, przed którą musieli się dotąd ukrywać. Od śmierci Elżbiety wszystko zupełnie się zmieniło, zanim jeszcze przeminęła żałoba. Na dworze wielkoksiążęcym ponownie rozpoczęła się zabawa, a zakochani starali się korzystać z życia, tak jakby świat miał się wkrótce skończyć.


Wielki książę litewski miał lekką rękę do wydawania pieniędzy na uczty i maskarady, po tylko, aby rozbawić wojewodzinę trocką. W połowie lutego August przygotował wielkie widowisko, jakiego już dawno nie było na Litwie. Najpierw miano oglądać zdobywanie obronnego zamku, który pobudowano na skraju Wilna, a następnie zaplanowano wielki turniej. Widowiskom tym przez kilka dni towarzyszyły uczty, które na ogół kończyły się nad ranem.

Młody Jagiellon szykował się właśnie do wyjścia, aby jako gospodarz powitać wszystkich przybyłych gości, a tym samym rozpocząć całą imprezę. W obszernych zamkowych komnatach obficie zastawiono stoły, a dosyć liczna kapela sprowadzona przez panującego miała po raz ostatni zagrać przed rozpoczynającym się wkrótce wielkim postem.

-Juraszek, spiesz się, bo czas pokazać się gościom – ponaglił go władca, po czym spojrzał na Lasotę. – Cóż tam tak czytasz, że aż kiwasz głową?

-Wybacz mi, panie – wtrącił Juraszek – ale ja nie potrafię tego zawiązać. Może Jerzyczek podoła.

-Wołaj go zatem i to prędko. – Sam zaś stanął przed lustrem i spoglądał na swój niezwykły strój, który założył pierwszy raz w życiu.

-I jak Lasota? – Ten tylko się uśmiechnął i odparł.

-Wyglądasz panie niczym czausz turecki.

W tym momencie pojawił się Jerzyczek, który od razu dokonał tego, czego nie potrafił Juraszek. Bardzo szybko na głowie księcia znalazł się turban

-Coś tam znowu natworzył? – zwrócił się do swego sekretarza.

-Nie myślałem panie, że tyle tego pójdzie na te uczty.

-Czytaj, bo sam jestem ciekaw!

-Sumując wszystko panie, to w ciągu tych dni poszło 26 wołów, 5 krów, 22 barany, 226 kogutów, 90 kaczek, 25 kapłonów, 9 jarząbków, 4 kwiczoły, 7 gołębi, 8 kuropatew…

-Już wystarczy – przerwał mu August, lecz Lasota szybko dodał.

-Dodam tylko panie, że wypito już 43 beczki piwa, a wina…

-Lasota nie licz już, bo mnie głowa zaczyna boleć. – Następnie westchnął i dokończył swą wypowiedź. – Przecież trzeba coś jeść i pić!

-A jakże – wtrącił się Jerzyczek.

-Wielce jestem ciekaw, jak się inni poprzebierają? – rzekł książę i po krótkiej chwili ponownie zwrócił się do Lasoty. – Książę Albrecht już przybył?

-Tak panie, wczoraj wieczorem. Dzisiaj też go już widziałem.

-Możesz odejść Jerzyczek i czekaj na mnie ze zbroją. – Po chwili w komnacie pozostał tylko wielki książę i jego zaufany sekretarz. – To dobrze, że jest książę Albrecht. Jak już dojdziemy do siebie, to trzeba będzie z nim pomówić o tych sporach, których coraz więcej na naszej granicy.

-Dowiedziałem się – i tu się uśmiechnął – że książę pruski Albrecht liczy po cichu, że będziesz panie prosił o rękę jego córki Anny Zofii. Ponoć ma on duże poparcie twojej panie matki, królowej Bony.

-Nie spieszno mi bynajmniej do żonaczki. Pamiętasz chyba co pisałem memu czcigodnemu ojcu, że wiele wycierpiałem w małżeństwie i dlatego nie zamyślam szybko się żenić. Wszak mam dopiero dwadzieścia sześć lat. – Po tym wyjaśnieniu książę szybko zmienił temat. – Będzie dzisiaj wesoło i zabawnie.

Lasota z dumą popatrzył na swego pana przebranego za tureckiego posła i postanowił zażartować.

-Mniemam, że nie jedna niewiasta chciała by pójść w jasyr, aby tylko znaleźć się panie w twoim haremie. – Po tych słowach na żarty zebrało się Augustowi.

-Gdybym miał harem, to ty Lasota byłbyś w nim pierwszym eunuchem.

-Wielce ci panie dziękuję – odparł, udając obrażonego.

-Chodźmy zatem, bo wielce jestem ciekaw w co przebrała się pani wojewodzina.

W niedługim czasie po pojawieniu się wielkiego księcia zamek wileński znowu rozbrzmiewał radosną zabawą. Wszyscy goście na ogół już zmęczeni kilkudniową zabawą zabrali się do opróżniania stołów, a później do tańca.

-Wasza książęca mość pięknie wygląda w tym cesarskim stroju. – Pochwalił kanclerz litewski Hlebowicz, który przybył do zamku bez najmniejszego przebrania. Książę pruski Albrecht zdjął więc na chwilę z głowy typowy dla Habsburgów kapelusz, okazując tym podziękowanie dla litewskiego urzędnika.

-A ty panie kanclerzu bez przebrania?

-Takie maskarady zawsze uważałem za nieprzyzwoite.

-Jest w tym trochę dziwactwa, panie kanclerzu. – Tu książę zastanowił się przez chwilę i niepewnie zapytał. – Jak sądzisz panie kanclerzu, czy wielki książę będzie mówił ze mną o małżeństwie?

-Żałoba już się wprawdzie kończy i wielki kniaź powinien myśleć o nowym ożenku, ale wojewodzina trocka przeszkadza w tym wszystkim.

-Panie kanclerzu, zechciej rozmówić się z wielkim księciem w tej sprawie, bo wielce mi na tym zależy. Gdy już moja córka zostanie wielką księżną Litwy, nie zapomni o tobie – zaakcentował na koniec.

-Zapytam o to kniazia jeszcze dzisiaj – i teraz popatrzył na Augusta tańczącego z Barbarą, która przebrała się za Tatarkę.

-Mówiono mi w Królewcu, że wojewodzina trocka jest wielce urodziwa, ale widzę, że nie aż tak bardzo. A twarz u niej litewska – dokończył z wybrzydzeniem.

-Powiadasz panie, że litewska! – oburzył się Hlebowicz – tylko, że wielce zawróciła naszemu kniaziowi. – Albrecht już zamierzał tłumaczyć się z tych nieopatrznie wypowiedzianych słów, gdy usłyszał słowa kanclerza litewskiego. – Wybacz mi panie, ale muszę pomówić z podskarbim Hornostajem – i pokłoniwszy się odszedł w kierunku tamtego.

-Durnowaty Litwin. Już ja mu odpłacę – powiedział sam do siebie Albrecht.

W tym samym momencie niespodziewanie obok niego pojawił się troszkę już podpity Lasota.

-Panie sekretarzu, zechciej usiąść przy mnie – zaproponował Albrecht.

-Dziękuję waszej książęcej mości – i pokłoniwszy się nieco, usiadł przy księciu pruskim.

-Może wina? – Lasota pochwycił więc pierwszy lepszy pucharek stojący na stole i po wylaniu na podłogę jego zawartości, pochwycił za dzban, aby nalać księciu i sobie.

-O nie! Ja proponuję, ja nalewam. – Następnie stuknął się swoim pięknym kielichem z pucharkiem Lasoty i zapytał. – Powiedz mi panie sekretarzu, czy to prawda co powiadają, że wielki książę czyni po nocach schadzki z wojewodziną trocką?

-Nie wiem panie, gdyż jestem tylko dziennym sekretarzem wielkiego księcia. – Słowa te wprawiły w wściekłość księcia pruskiego, który opuścił biesiadników i wyszedł na dziedziniec zamkowy, aby nieco się uspokoić.

***

Późnym wieczorem dziedziniec zamku wileńskiego został oświetlony dziesiątkami pochodni, gdyż w takiej scenerii zaplanowano turniej rycerski. Wszyscy goście wylegli na zamkowe krużganki i czekali na popisy walczących. Na środku znajdowały się miejsca przygotowane dla wielkiego księcia i najwyższych urzędników litewskich. Obok podwyższonego krzesła, na którym zasiadł panujący, siedział książę pruski. Po drugiej stronie Augusta zasiadała Barbara, stąd też Albrecht raz po raz przyglądał się tej, która stanowiła konkurencję dla jego córki Anny Zofii.

Rozpoczął się pierwszy pojedynek. Na środek zamkowego dziedzińca wyszedł Andrzej Ligęza, Polak spod Płocka, który przed kilkoma dniami przybył do Wilna z listem od królowej Bony i króla Zygmunta. Przeciwko niemu wystąpił nieznany nikomu osobnik z hełmem na głowie, ubrany w lekką zbroję.

-Barbaro, to nie jest bynajmniej rycerz, tylko tutejsza nierządnica, Zofia zwana Długą. Zgodziła się za dwa czerwone stanąć do walki – wyszeptał cicho August.

-A ten Polak o niczym nie wie? – zapytała cicho, a wtedy August przytaknął głową.

-To wielki sługus mojej pani matki. Ponoć o wszystko się dopytuje, a zwłaszcza o ciebie Barbaro. A skoro jest taki ciekawy, to będzie miał o czym mówić w Krakowie, że się potykał w turnieju z nierządnicą.

Teraz wojewodzina spostrzegła, że jest obserwowana przez księcia pruskiego Albrechta, który dla niepoznaki zaczął wpatrywać się w walczących.

-Zaczynajcie! – krzyknął August i jednocześnie skinął ręką. – W tej samej chwili Ligęza natarł na swojego przeciwnika, który z trudem odbijał jego ciosy. Silne uderzenia Polaka sprawiły, że przebrana za rycerza kobieta zaczęła się gwałtownie cofać do tyłu. Ledwie co poruszała mieczem i przez cały czas zasłaniała się niewielką tarczą. W dodatku o mało co nie upadła, gdyż cały dziedziniec zamkowy był przykryty cienką warstwą śniegu, pod którym znajdowała się warstwa lodu. Ligęza cały czas napierał, tak że po krótkim czasie jego przeciwnik, nie miał się już gdzie cofać.

-Świnie ci prędzej pasać Litwinie, niż stawać na miecze – zaszydził Polak. W tym samym momencie jego przeciwnik zachwiał się i upadł, co było wynikiem poślizgu.

-Uuuuu… – zawyła większość osób oglądających ten pojedynek. W tej samej chwili wielki książę skinął dłonią, aby kobieta powstała i walczyła dalej. Bardzo szybko podbiegło do niej dwóch dworzan, którzy pomogli jej stanąć na nogi. Walka rozpoczęła się na nowo. Przeciwnik Ligęzy znowu zaczął się cofać, tyle tylko, że w drugą stroną. Rozwścieczyło to jeszcze bardziej posłańca królowej Bony, który zadawał cios za ciosem. Długa Zofia jednak nie cofała się w linii prostej, tylko zataczała przez cały czas kółko. Ligęza zdenerwował się tą metodą walki i wymachiwał mieczem, prawie biegnąc za nią, a przez to nie zwracał uwagi na podłoże. Nagle się poślizgnął i po chwili leżał na śniegu.

-Uuuuu… – zawyło znów otoczenie. – Upadek Ligęzy sprawił, że August i Barbara zanosili się od śmiechu, wiedząc kim jest przeciwnik Polaka. Wojewodzina widząc, że znowu jest obserwowana przez Albrechta, uśmiechnęła się do niego. Na to książę pruski od razu się speszył i zwrócił swój wzrok na walczących.

Tymczasem Ligęza bardzo szybko podniósł się ze śniegu i z wściekłością zaatakował przeciwnika. Długa Zofia nie zmieniła jednak swej taktyki i cofała się do tyłu, tak jak wcześniej.

-Walcz ze mną, dziadu! – Zdenerwował się Ligęza i uderzył w nią z całej siły. Po chwili jego przeciwnik upuścił tarczę i upadł.

-Dosyć! – krzyknął August. Wtedy wojak z Polski zdjął hełm z głowy i pokłonił się przed wielkim księciem. Pojawiły się oklaski, a niektórzy z dworzan zaczęli tupać nogami. W tym samym momencie Ligęza bardzo się zdziwił. Jego przeciwnik zdjął hełm i jego oczom ukazała się kobieca twarz z długimi włosami. Po chwili wszyscy goście oglądający ten dziwny pojedynek zaczęli się śmiać do łez.

-Zaiste piękne zwycięstwo, panie starosto – zażartował August, nie wiedząc jak wiele będzie go kosztowała ta drwina w przyszłości.

Ośmieszony Ligęza bardzo szybko opuszczał dziedziniec zamkowy, spoglądając z nienawiścią na Długą Zofię, zaś ta dla zabawy pokazała mu swój długi język i co chwila kłaniała się oglądającym.

Wkrótce potem rozpoczęła się kolejna walka, ale tym razem na same miecze, czym wzbudziła olbrzymie zainteresowanie. W niewielkiej odległości od wielkiego księcia stali obaj Radziwiłłowie, którzy sprzeczali się już od kilku dni i nie zamierzali się pogodzić.

-Ale się panie bracie cudnie przebrałeś! – zaszydził Czarny spoglądając po raz kolejny na Rudego, który przywdział na siebie strój moskiewskiego bojara.

-Nie kpij ze mnie, boś nie lepszy. Wyglądasz niczym zniewieściały błazen – odparł mu Rudy.

-To przecież italijski strój, w którym chadza nasz kniaź – oburzył się marszałek litewski.

-Nasz kniaź, jakoś w tym stroju wygląda, a ty! Dać ci czapkę i możesz za błazna w Krakowie robić, bo tamten już stary.

-Jak cię huknę w łeb, to będziesz spowiednika potrzebował – zdenerwował się Czarny.

-To może zejdziemy na dół i skrzyżujemy swoje miecze? – zaproponował Rudy.

-Ja jako marszałek wielki mogę walczyć z kanclerzem albo z podskarbim, ale nie z podczaszym – oznajmił drwiąco.

-Lepiej powiedz, że się boisz. – Na to Czarny nic już nie odpowiedział, tylko skupił się na pojedynku.

Wkrótce też pojedynek się zakończył i wszyscy z podziwem spoglądali na zwycięzcę, a książę Albrecht na znak uznania dla walczących, powstał na chwilę z krzesła.

-Jak chcesz się potykać na miecze, to wezwij księcia pruskiego, bo to on jest ci zagrożeniem, a nie ja – zwrócił się Czarny do podczaszego litewskiego.

-A cóż mi może grozić od księcia Albrechta, z którym przed godziną piłem wino i zapewne jeszcze się dziś z nim napiję – pochwalił się Rudy.

-A pij, bo niedługo wszystko się nam skończy, gdyż książę Albrecht podobno przyjechał z ręką swej córki dla naszego kniazia.

-Piłem z nim, ale żadnej ręki u niego nie widziałem – żartował podczaszy.

-A śmiej się, śmiej, a jutro to on się będzie śmiał.

-Nasz kniaź ma jeszcze żałobę i wcale nie widać, żeby mu przeszły amory do Barbary.

-Tylko, że takie gorące miłowanie to szybko przemija. Stygnie niczym gorąca woda na mrozie – powiedział co wiedział Czarny.

-Nie tak szybko, panie bracie! Nie tak szybko. – Uspokajał go Rudy i spojrzał teraz na swoją siostrę, która z niecierpliwością czekała na kolejny pojedynek.

Trzecia i przedostatnia walka miała być największym widowiskiem tego wieczoru. Służba zamkowa dołożyła jeszcze więcej pochodni, które oświetliły twarz wielkiego księcia Litwy. Wszyscy oglądający wpatrywali się w swojego władcę, zaś książę pruski, kanclerz litewski oraz wojewodzina trocka, powstali na chwilę z swoich miejsc. Tym razem to książę Albrecht skinął ręką, aby zaczynać pojedynek.

Rozbawieni goście obserwowali po chwili swego władcę, walczącego z książęcym dworzaninem Dowojną. Ten jednak, bojąc się nacierać na swego pana, odbijał jedynie ciosy zadawane mu przez Augusta. W pewnym momencie Jagiellon zatrzymał się na chwilę i zdyszanym głosem oznajmił.

-Dowojna. Zapomnij, że jestem wielkim księciem – i ponownie go zaatakował. Książęcy dworzanin spełniając niejako wolę swego pana, przestał się bronić i raz po raz zadawał ciosy. Walka od razu stała się ciekawsza, gdyż August atakował z jeszcze większym impetem niż wcześniej. Ciosy zadawane przez Dowojnę wzbudziły natomiast obawę u wojewodziny trockiej, która lękała się o swego ukochanego. Zainteresowanie pojedynkiem było tak olbrzymie, że nawet książę pruski Albrecht nie odrywał oczu od walczących, by ukradkiem popatrzeć na Barbarę. Odgłosy uderzeń mieczami tworzyły niejako muzykę grozy i niepewności, aż w końcu obaj bardzo zmęczeni, zwarli się z sobą i zaczęli się przepychać.

-Stój! – krzyknął August. – Powalisz mnie, to masz dwa czerwone. – Po tych słowach Dowojna zaatakował ze wszystkich sił, zmuszając swego władcę do obrony. Trwało to przez dłuższy czas, ale pomimo tak wielkiego wysiłku książę litewski nie dał się pokonać. W końcu Dowojna zaprzestał na chwilę uderzeń, próbując odpocząć. Pojął wówczas, że nie jest w stanie zwyciężyć swego władcę, który pozostał na swoim miejscu i szybko połykał powietrze. Zmęczenie dawało wyraźnie znać o sobie. Następnie August popatrzył w kierunku Barbary, która zaciskając dłonie, próbowała mu dodać sił do dalszej walki. – Kończmy to Dowojna.

-Dobrze, panie – odparł zdyszanym głosem i raz jeszcze zaatakował. Po chwili jednak zaczął się cofać do tyłu, nie mogąc wytrzymać uderzeń zadawanych mu przez Augusta. Znowu rozpoczęła się przepychanina, aż w końcu dworzanin książęcy upadł. Euforia opanowała wszystkich oglądających, dumnych ze swego władcy. Najbardziej cieszyła się jednak wojewodzina trocka, która o mało nie podskoczyła z radości do góry. Szybko się jednak opanowała, widząc zimny wzrok księcia Albrechta. Tymczasem August podał rękę Dowojnie i pomógł mu wstać, po czym uśmiechnięty oznajmił.

-Już myślałem, że mnie powalisz. Dostaniesz te dwa czerwone, boś na nie zasłużył.

-Wielce ci panie dziękuję – odrzekł zadowolony.

Następnie wielki książę wchodził powoli po schodach na zamkowe krużganki, gdzie znajdowało się jego honorowe miejsce. Przez cały czas towarzyszyły mu okrzyki dworzan i gości, którzy wiwatowali na jego cześć. W końcu stanął przed Barbarą i rzucił pod jej nogi miecz, którym pokonał Dowojnę. Wojewodzina trocka spuściła na chwilę głowę w dół, po czym uniosła ją do góry. Była dumna i szczęśliwa jak mało kiedy, tak jak gdyby to ona odniosła to zwycięstwo.

-Prawdziwa wiktoria – pochlebiał mu książę Albrecht, lecz August podał dłoń swej ukochanej i prowadził ją do komnat zamkowych, gdzie na wszystkich czekały zastawione już stoły. Wprawdzie na dziedzińcu zamkowym na ostatni pojedynek czekali dwaj Litwini, jednak mało kto chciał obserwować ich walkę. Prawie wszyscy poszli za władcą do środka zamku, gdyż nieco już zmarzli i zgłodnieli.
Po krótkim czasie uczestnicy walk i wszyscy obserwatorzy siedzieli już na swoich miejscach i ucztowali na całego.

-Wybaczcie mi – zaczął August – ale pragnę się przebrać. – Gdy tylko wyszedł za stołu, książę pruski zebrał się na odwagę i powstał ze swego miejsca. Następnie stanął przed Barbarą i nieco się pokłoniwszy, z dumą zapytał.

-Czy zechcesz mi pani służyć w tańcu? – Zaskoczona tą propozycją Barbara nic nie odrzekła, tylko powstała z miejsca i podała mu dłoń. W trakcie tańca Albrecht musiał przyznać, że jego partnerka tańczy z takim wdziękiem, jak mało kto. Szybko jednak przeszedł do rzeczy, gdyż taniec powoli dobiegał końca, a wkrótce miał się pojawić August.

-Wielu zacnych panów w Prusach pragnęło by cię pani poślubić. A ja byłbym wielce zadowolony mając tak piękną poddaną, którą rad bym często oglądać na swoim dworze w Królewcu.

-Wasza książęca mość występuje jako swat?

-Mówię tylko to, co gadają moi poddani – i uśmiechnął się na przymus.

-Nie spieszno mi znowu komuś ślubować, tym bardziej, że jestem katoliczką, a ty panie i twoi poddani, wyznajecie inną wiarę. Na taki ślub z protestantem moi bracia się nie zgodzą. – Albrecht zdenerwował się tą odpowiedzią, jednak raz jeszcze uśmiechnął się do wojewodziny.

-Dla ciebie pani, mogą zmienić wiarę.

-Cóż to pomoże, skoro jak powiadają ludzie, będzie klęczał pod figurą, a diabła miał za skórą. – I teraz to ona zmusiła się, aby mu pokazać swoje piękne ząbki.

-My przecież nie wyznajemy wiary w diabła! – oburzył się Albrecht.

-Wybacz mi panie, ale rzekłam tylko to, co ludzie powiadają. – Po tej wypowiedzi książę pruski zastanawiał się przez chwilę, aż w końcu przeszedł do rzeczy.

-Widzę pani, że masz wielkie względy u wielkiego księcia, tedy chcę z tobą pomówić. – Następnie rozejrzał się z przyzwyczajenia w koło i kontynuował to, co zaczął przed chwilą. –Otóż kiedy skończy się żałoba po wielkiej księżnej Elżbiecie, wtedy wiadomo, że wielki książę znowu się ożeni. Obiecuję pani, że hojnie, jak nikt inny, wszystko ci wynagrodzę, tylko wpłyń na wielkiego księcia, aby wybrał na małżonkę moją córkę Annę Zofię. Hojnie ci to pani wynagrodzę – powtórzył dobitnie.

-Nie chcę żadnych nagród, tylko proszę cię panie, abyś nie rozpowiadał tych oszczerstw, jak ostatnio panie rozpowiadasz, że zawsze źle się prowadziłam, jako i teraz źle się prowadzę.

-Ależ pani! Nigdy nic takiego nie rozpowiadałem. – Oburzył się Albrecht, próbując ją nieco przestraszyć, ale wojewodzina trocka nie zamierzała ustępować.

-Litewscy kupcy dobrze słyszą to, co mówi się w Królewcu.

-Pojmuję zatem, że nie pomożesz mi pani? – zapytał oburzony.

-Małżeństwo wielkiego księcia będzie jego wolą, a wybór żony do niego tylko należy. A że mój pan nie doradza mi co mam czynić i kogo poślubić, tedy i ja nie zamierza wtrącać się w nie swoje sprawy.

Po tej wypowiedzi książę pruski przestał się maskować i powiedział wojewodzinie to, co naprawdę myśli.

-Twój pani czas się skończy i to już niedługo, a gdy moja Anna Zofia zostanie wielką księżną Litwy, będzie o tobie pamiętała. Tedy uważaj pani – oznajmił jej ze złością.

-Zatem pilnuj jej panie, aby dobrze się prowadziła, bo litewscy kupcy słyszeli, że kazałeś panie utopić jej sekretarza. Podobno księżniczka Anna wielce rozpaczała i jak mniemam, nie z tego powodu, że ów sekretarz pisał piękne listy.

W tej samej chwili dworska kapela przestała grać. Albrecht nieco się ukłonił Barbarze, podobnie jak ona jemu i nerwowo zakończył rozmowę.

-Jeszcze będziesz pani bić pokłony przed moją córą, tak jako i przede mną. Zobaczysz pani, że tak będzie – i powoli odszedł.

-To zobaczymy – rzekła sama do siebie i zadowolona z przebiegu rozmowy poszła do stołu, gdzie siedziała jej siostra i matka.

Tymczasem książę Albrecht wrócił na swoje miejsce i nerwowo popijał wino. Wnet usłyszał głos siedzącego w pobliżu kanclerza litewskiego Hlebowicza.

-Cóż się stało wasza książęca mość, że jesteś taki pochmurny?

-Wielce mnie rozwścieczyła ta Li….lisica. Wygląda na głupią oślicę, a wcale taka nie jest. – Następnie nieco ochłonął i zwrócił się do kanclerza. – Zapytałeś panie kanclerzu wielkiego księcia o to, o co cię prosiłem?

-Nie pytałem, bo dowiedziałem się wszystkiego przed chwilą od pana podskarbiego.

-Zatem mów panie kanclerzu – i niecierpliwie czekał na odpowiedź.

-Wczoraj nasz kniaź rzekł podskarbiemu, że nie chce się szybko żenić.

-A czemuż to? – zapytał Albrecht.

-Kniaź powiedział, że nie chce się znowu żenić, bo musiałby wtedy dotrzymywać wierności małżeńskiej.

-A kto mu każe być wiernym! Niech się tylko ożeni i może dalej łajdaczyć się z tą Litewką. – Słysząc to Hlebowicz powstał z miejsca i postanowił raz jeszcze porozmawiać o tym z podskarbim Hornostajem. Wówczas książę pruski nalał sobie wina i po wypiciu go, powiedział sam do siebie. – Widzę, że bardzo się do siebie dopasowali, ale jeszcze zobaczymy. – Następnie z zawiścią obserwował ich w tańcu, gdyż August zdążył się już ubrać w nowe szaty i powrócił do Barbary. Bawili się i cieszyli się na całego, gdyż dalej mogli być razem.