W pierwszych dniach maja 1545 roku do Wilna przyszła wiadomość, że w Krakowie jest do odebrania posag królowej Elżbiety – całe sto tysięcy złotych polskich. Nieco wcześniej, na sejmie koronnym, przyznano młodej królowej oprawę na królewszczyznach małopolskich, a oprawę Bony przeniesiono na Mazowsze. Tym sposobem stara królowa otrzymała w zarząd znaczne tereny, tworzące wręcz małe księstwo, z czego była niezmiernie zadowolona.

Wielki książę litewski musiał więc udać się do stolicy Polski, aby osobiście odebrać posag swojej małżonki, na który czekał dwa lata. Ostatnimi czasy coraz częściej odwiedzał Barbarę, stroniąc jednocześnie od Elżbiety, która robiła wszystko, aby zmienić ten stan rzeczy.

W końcu wiosna zawitała na dobre na Litwie i młody książę postanowił popływać z wojewodziną trocką po malowniczo położonym jeziorku, niedaleko Wilna.

-Zapragnąłem popływać z tobą Barbaro, bo już dawno tego nie czyniłem, a przy tej sposobności chcę z tobą pomówić o wielu ważnych sprawach – zaczął monarcha i zachwycał się widokiem Barbary ubranej w piękną ciemnozieloną suknię.

-A mnie ufasz, Auguście? – zapytała i uśmiechnęła się do niego słodziutko.

-Nikomu tak nie ufam jak tobie. Aż się czasem dziwuję sam sobie, że mogłem komuś tak bardzo zaufać.

-Żebyś tylko tego nie żałował – rzekła przekornie Barbara.

-Mniemam, że nie będę.

-Nie moja to sprawa, ale doszły mnie słuchy, że twoją Auguście małżonkę nachodzi padaczka wiele razy na dzień.

-To prawda, bo przedwczoraj sam widziałem to dwa razy. Już nie wiem co z nią czynić?

-Nie można temu jakoś zaradzić? – zapytała, a August zaprzeczył kręcąc głową. Wówczas Barbara po chwili wahania przemówiła. – Kilka lat temu bracia Rudy i Czarny opowiadali mi, że ponoć pierścień króla angielskiego ma tajemną moc i przywraca zdrowie. – August od razu zareagował na te słowa.

-Słyszałem o tym. – rzekł szybko. – Myślisz, że ten pierścień mógłby pomóc Elżbiecie?

-Tego nie wiem, ale można by spróbować.

-Brzydzę się Elżbietą i nie potrafię z nią współżyć, chociaż bardzo pragnę syna. Tak mi zohydniała, że nie mogę się przemóc. Tylko, że mi jej szkoda, bo strasznie męczy ją ta padaczka.

-Tym bardziej powinieneś spróbować, Auguście – namawiała go Barbara.

-Łatwo rzec, a trudno uczynić, bo Anglia daleko jest od Polski i Litwy, a król Anglii zapewne nie zechce sprzedać tego pierścienia. – Tu zastanowił się przez chwilę i oznajmił z nadzieją. – Chyba, że zechciałby mi go pożyczyć!

-Mniemam, że król Anglii za znaczną sumę pozwoli go wypożyczyć, bo przecież Elżbieta to siostrzenica cesarza.

-To prawda, tylko że cesarz stał się wielkim wrogiem króla Anglii za to, że porzucił naszą wiarę – dodał książę.

-Ale to przecież dla twojej małżonki, Auguście, a ty jesteś przecież wielkim kniaziem na Litwie i królem w Polszcze. Sam mi mówiłeś, że nasz miłościwy król Zygmunt posłał królowi Anglii sokoły, aby miał z czym na łowy wyruszać – przypomniała Barbara.

-Zaiste, same mądre rzeczy rodzą się w tej główce – pochwalił ją i ucałował w czoło. – Prawda to, że czcigodny ojciec cieszy się dużym poważaniem u króla Anglii. Myślę, że za znaczną kwotę pieniędzy król Henryk zechce mi wypożyczyć swój pierścień – i zapalał się coraz bardziej do tego pomysłu. W końcu uśmiechnął się do zadowolonej Barbary i zażartował. – Widzę, że troskasz się o moją małżonkę bardziej niż o mnie.

-Nie przepadam za twoją żoną, Auguście, tylko że szkoda mi każdego kto cierpi na niemoc. A jeżeli tylko można pomóc, to powinno się spróbować wszystkiego – dodała z przekonaniem.

-Masz rację. Trzeba będzie wysłać posła do Anglii i obiecać królowi Henrykowi dużą kwotę, aby zechciał wypożyczyć ten pierścień.

-Byłoby to wielce szczodre z twojej strony, Auguście – oznajmiła i czule go ucałowała. Książę zdążył się tylko uśmiechnąć, gdy poczuł kolejny pocałunek Barbary.

-Chyba zaraz rzucę się na ciebie – ostrzegł ją żartobliwie, czując ogarniające go pożądanie.

-Masz wiosłować! – nakazała stanowczo Barbara i uśmiechając się zalotnie patrzyła mu w oczy.

Przez pewien czas płynęli w milczeniu i co chwila uśmiechali się do siebie. W końcu wojewodzina trocka smutno oznajmiła.

-Znowu mnie zostawisz na długo i pojedziesz do Polski.

-Tak trzeba Barbaro, bo posag się przyda, a i rodziciele mnie wzywają, abym się im przypomniał. Ale jak już wrócę, to od razu przyjadę do ciebie i podaruję ci coś niezwykłego.

-Nic mi ciebie nie zastąpi, Auguście, nawet te podarki, których już tyle od ciebie otrzymałam. Chcę tylko ciebie, ciebie żywego, a nie na portrecie – i położyła głowę na jego kolanach.

-Tak sobie wczoraj pomyślałem, że nie będę w życiu do końca szczęśliwy i ty Barbaro także, a najbardziej to już Elżbieta.

-Ja jestem szczęśliwa przy tobie, Auguście. Nigdy mi tak nie było dobrze jak teraz.

-Tylko ty mnie cieszysz, ale tak sobie myślę, że długo tak być nie może, bo czy będziemy się ukrywać przed Elżbietą do końca naszego żywota? – Tu Barbara posmutniała i zamyślonym wzrokiem patrzyła, gdzieś przed siebie. Wielki książę zaś mówił dalej. – Najbardziej martwi mnie to, że zasługujesz na prawego mężczyznę, który by cię poślubił i nie musiał się z tobą ukrywać. Nikt by też źle o tobie nie mówił.

-Ludzkie gadanie mnie obchodzi, bo co bym nie uczyniła i jaką bym nie była, to zawsze ludziom coś by się nie podobało.

-Gdybym nie był królem i książęciem, to nie musiałbym się żenić z kimś, kogo mi wybiorą. Mógłbym wtedy pojąć za żonę taką, którą miłuję – i rozgoryczony spoglądał na smutną Barbarę.

– Wielcy panowie z zawiścią patrzą na moją koronę, ale nikt nie wie, że muszę się przez to wyrzec własnego szczęścia. A przecież ta korona szczęścia i miłości nie zastąpi.

-Przyznam ci się, Auguście – i tu się uśmiechnęła – że kiedyś chciałam być wielką księżną, ale jak patrzę na twoją Elżbietę, to już bym nie chciała nią być.
-To mnie pocieszyłaś – i po tych słowach zaczął zataczać ręką kręgi w wodzie. – Szkoda mi Elżbiety, bo co ona winna, że mi się nie podoba.

Niektórzy zachwycają się nią i pewnie by ją miłowali, ale mnie się nawet trochę nie podoba. Gdyby nie ona, to bylibyśmy tacy szczęśliwi.

-A gdybyś mnie nie spotkał, Auguście – zaczęła niepewnie Barbara – to może byłbyś szczęśliwy z Elżbietą?

-Nie mogłoby to być, bo nigdy mi się nie podobała! Gdybym cię nie ujrzał, to zapewne byłbym teraz z Dianą albo z jakąś inną.

Po tej wymianie zdań przez dłuższy czas płynęli w zupełnym milczeniu, aż w końcu Barbara przerwała ciszę.

-Miałam niegdyś służkę imieniem Olga i zanim się utopiła, to często mi powtarzała, że nie da się zaznać szczęścia, aby przy tym nie zrazić kogoś innego.

-Może by się i dało, gdyby nasi rodziciele nie zadecydowali za nas. To przez nich nie możemy być teraz z sobą.

-Ale przecież jesteśmy razem, a ja jestem twoja, Auguście. – Tu książę puścił wiosła, nachylił się do ukochanej i mocno ją do siebie przytulił.

-Nie tak chciałbym być z tobą, Barbaro, ale skoro inaczej nie mogę, to wolę już tak, niż wcale cię nie mieć.

-Jaki ten żywot jest trudny i niesprawiedliwy! A za każdą chwilę szczęścia trzeba tak ciężko płacić – rzekła z pretensją w głosie.

-Dawno to sobie obiecałem, że gdy już będę miał syna, to nigdy nie będę mu wybierał żony, tak jak mi wybrali. Niech sobie sam jakąś upatrzy, tak aby nie miał potem do mnie żalu. – Tu Barbara delikatnie go pocałowała i smutno przemówiła.

-Zapewne twoi rodziciele, tak jako i moi, mniemali, że tak będzie dla nas najlepiej. A my musimy z tym kimś spędzić cały swój żywot, chyba że Pan Bóg się ulituje i zabierze jednego, aby drugie mogło jeszcze zaznać trochę szczęścia.

-Nie pojmuję o czym mówisz, Barbaro? – rzekł zdziwiony August.

-Gdyby to mnie Bóg Najwyższy zabrał do siebie, to wtedy mój małżonek Stanisław żyłby sobie ze swoją Zośką i pewnie by się z nią ożenił.

-Cóż ty mówisz, Barbaro! Cieszę się, że to Gasztołd umarł, a nie ty, bo pewnie bym nigdy nie zaznał miłości.

-Ja też, Auguście – dodała wojewodzina, po czym znaleźli się w objęciu i długo się całowali. Po niedługim czasie młody władca zaczął przesuwać swoją dłoń po nodze ukochanej, a ich pocałunki były coraz gwałtowniejsze. W pewnym momencie łódź zaczęła się niebezpiecznie kołysać i niewiele brakowało, a oboje wpadliby do wody.

-To znak, że czas już wracać – oznajmiła Barbara, śmiejąc się z zaistniałej sytuacji.

-Zapewne twoi bracia już się niecierpliwią o nas – dodał zawiedziony nieco i energicznie pochwycił za wiosła, pokazując jak bardzo jest silny. Następnie łódź szybko popłynęła w stronę przystani.

-Zwolnij trochę, Auguście, bo chcę z tobą jeszcze chwilę popłynąć, jako że już niedługo wyruszasz w drogę. – Wówczas August od razu puścił wiosła i łódka leniwie zaczęła sunąć ku brzegowi.

-Jak ci się żyje w nowym pałacu?

-Bardzo mi się podoba. Powiadają, że to najpiękniejszy pałac na Litwie. Szkoda tylko, że to nie mój pałac, a Rudego.

-Przecież to twój rodzony brat!

-Tak, ale to jego pałac – oznajmiła wojewodzina próbując się przekomarzać z ukochanym.

-Dałem mu pieniądze na budowę tego pałacu, ale pod warunkiem, że będziesz w nim mieszkała. Dzięki temu możemy się widywać nawet w Wilnie.

-Ale już mi tęskno do moich Gieranonów. Gdy tylko pojedziesz do Polski, to ja wrócę do mego zamku.

-Tylko, że jak już powrócę na Litwę, to będziesz tam na mnie czekała?

-Tak – i uśmiechnięta tuliła się do niego. – Nigdy dotąd na nic tak nie czekałam, jak teraz na ciebie.

Po tej deklaracji trwali w objęciu przez dłuższy czas, gdy w końcu Barbara zadała Augustowi pytanie. – Zapewne dużo dałeś pieniędzy Rudemu, żeby zbudował ten pałac?

-Trochę dałem.

-A ile? – dociekała Barbara.

-Tak dokładnie to już nawet nie pamiętam, bo co jakiś czas dawałem mu te pieniądze, ale to wiem, że nikomu tyle nie dałem, co jemu.

-Moi bracia wiele już skorzystali, a ja prawie nic – dodała z udaną powagą.

-Dałbym ci więcej, Barbaro, tylko że skarb wielkoksiążęcy jest pod kontrolą mego czcigodnego ojca.

-Żartowałam przecież – i roześmiała się w głos. August jednak tłumaczył się dalej.

-Ten pałac byłby twój Barbaro, tylko że ludziom nie zamykałyby się wtedy gęby. A tak to pałac należy do Rudego i jest święty spokój.
W tym samym momencie znaleźli się przy brzegu i gdy książę powstał, aby zejść na ląd, usłyszał cichy głos ukochanej.

-Mój ty najdroższy Auguście! Popłyńmy jeszcze trochę, tylko trochę – i zaraz łódka ponownie wypłynęła na pełne jezioro.

***

Tego samego dnia wieczorem młody książę spożywał wieczerzę w towarzystwie swojej żony Elżbiety, która będąc zmartwiona odjazdem męża prawie nic nie mówiła.

-Cóż to? Źle się znowu masz, pani? – zainteresował się August.

-Nie panie, tylko żałuję, że jedziesz na tak długo do Polski.

-Jadę, bo muszę. Gdyby nie posag, to zostałbym przecież z tobą, pani. – Tu z przymusu uśmiechnął się do niej i krótko oświadczył. – Ale obiecuję, że z pustymi rękami nie powrócę.

-Wolałabym nic nie dostać, tylko żebyś panie został ze mną. – Teraz August przypomniał sobie podobne słowa Barbary, wypowiedziane zaledwie kilka godzin wcześniej. Zrozumiał, że jest kochany przez dwie rywalizujące ze sobą o jego uczucie kobiety. Wtedy też postanowił, że gdy wyruszy w drogę to przemyśli tę jakże skomplikowana sytuację i znajdzie jakieś rozwiązanie. Teraz zaś zwrócił się do Elżbiety.

-Donieśli mi medycy, że ostatnio już dobrze czujesz się pani?

-Tak panie. Od trzech dni nie miałam ani razu ataku. Mniemam, że mi wierzysz panie?

-Wierzę, bo to samo rzekli mi medycy.

-Ale mnie samej, to byś panie nie uwierzył? – zapytała z wyrzutem.

-Uwierzyłbym. Jakże by to było, gdybym swej żonie nie dowierzał. – Po tych słowach Elżbieta uśmiechnęła się na chwilę i słuchała dalej swego męża. – Mówiłaś pani, że twoi medycy są najlepsi, a ja kazałem przyjąć tych medyków z Prus Książęcych, którzy zapewnili mnie, że umieją dobrze leczyć ziołami.

-Może i umieją, ale cesarscy medycy uchodzą za najlepszych na świecie.

-U was, Habsburgów, wszystko jest najlepsze – zażartował – a ostatnio twój pani medyk załamywał jedynie ręce i kazał się modlić. Moi medycy też się modlą, ale i leczą.

-Tylko, że samym widokiem potrafią wystraszyć. – Tu August widząc strach u Elżbiety, roześmiał się w głos.

-Mówisz pani o tym nowym medyku z Prus?

-Mówię o tym małym, trochę krzywym człowieku, co ma pół gęby pociętej. – Następnie spojrzała wymownie na Augusta i szybko dodała. – Musiał być niegdyś rzezimieszkiem!

-Tu się mylisz, pani – odpowiedział rozbawiony – bo to pozostałość po ranach, jakie mu zadali Moskale w ostatniej wojnie.

-Aż się boję na niego patrzeć.

-Nie bój się pani, bo nie ma czego. Ten pokiereszowany leczył z tym drugim córkę księcia Albrechta pruskiego. Myślę, że ci pani pomoże i poczujesz się jeszcze lepiej.

-Już mam się dobrze.

-A gdyby i oni ci pani nie pomogli, to inszych rzeczy się popróbuje. – Tu Elżbieta nie wiedząc o co mu chodzi, przestraszyła się i szybko przemówiła.

-To ja już wolę tych medyków, od inszych niepewnych.

-Nie wiesz pani o czym zamyślam, więc powiem. Prawdą jest ponoć, że pierścień królów Anglii ma moc i właściwości uzdrawiające. A że ten cudowny pierścień już nie raz był wypożyczany, to mniemam, że król Anglii mi nie odmówi, zwłaszcza że chodzi o twoje pani zdrowie.

-Tego nigdy nie wiadomo – rzekła z powątpiewaniem Elżbieta.

-Od czasów, gdy mój czcigodny ojciec wysłał królowi Anglii sokoły, to sprawy dobrze się układają między naszymi królestwami. A co ważniejsze, to obiecam tyle zapłacić za pożyczenie tego pierścienia, że w Londynie nie będą oponować.

-A ile? – zapytała zaciekawiona. August spojrzał na nią z politowaniem i zdecydowanie oznajmił.

-Ile będzie trzeba. Choćby nawet połowę twego pani posagu.

-Mniemam panie, że jak już otrzymasz za mnie posag, to już nie będziesz mnie więcej zdradzał! – Oznajmiła księżna ku wielkiemu zaskoczeniu księcia.

-Sądzisz pani – wycedził po chwili namysłu – że z tej przyczyny spotykałem się z inną niewiastą?

-Tak panie, ale wierzę, że jak otrzymasz pieniądze, o których przypominałeś mi panie jeszcze w Krakowie, to wtedy przestaniesz odwiedzać tę nierządnicę! – Na te słowa August aż powstał z miejsca.

-Zabraniam ci tak mówić, pani – rzekł oburzony – bo to jest wojewodzina, a nie jakaś nierządnica!

-Wyżej sobie cenię pierwszą lepszą chłopkę, niźli tę rozpustną Litewkę!

-Nie wiesz nawet pani, ile jej zawdzięczasz, bo gdyby nie ona… – i zamilkł. Następnie usiadł na krześle i nie patrząc już na Elżbietę, nalewał sobie wino. Wielka księżna pojęła, że powiedziała za dużo i spuściła głowę na dół. Tymczasem August opróżnił puchar i odchodząc od stołu, urażonym tonem rzucił jej krótko. – Żegnam cię, pani.

-Nie pojmuję czemu to czynisz, panie, bo przecież nie jestem od niej gorsza, tylko lepsza, bo jestem z cesarskiego rodu – rzekła wyniośle. – A pieniędzy tyle za mnie dostaniesz panie, że pół Litwy możesz za to kupić.

-Mylisz się pani! Wielce się mylisz, bo wszystkiego kupić nie można. Gdyby tak było, to ci biedni ludzie nie mieliby po co żyć na tym niesprawiedliwym świecie. – Po tych słowach pokłonił się i już chciał wychodzić, gdy usłyszał błagalny głos Elżbiety.

-Czy przyjdziesz panie wieczorem do mego łoża?

-Wybacz pani, ale jutro wyruszam w długą drogę i chcę być wypoczęty. – Tu pokłonił się jej powtórnie i zbliżył się do drzwi. Odwrócił się jednak jeszcze na chwilę i jakby na usprawiedliwienie dodał. – Chcę też pani, abyś do końca wyzdrowiała.

Po opuszczeniu komnaty wielki książę udał się do swojej kancelarii, gdzie czekał już na niego z nowiną Lasota.

-Miłościwy panie, poseł habsburski Marsupin prosi o posłuchanie.

-Jutro go przyjmę – rzekł z niechęcią wielki książę.

-Ten Marsupin mówił, że to wielce pilna rzecz i wie o tym, że jutro panie wyruszasz do Polski – kontynuował Lasota.

-Zatem niech wejdzie.

Chwili później poseł Habsburgów austriackich bił pokłony przed wielkim księciem litewskim. Ten zaś siedział na krześle i ziewając nieco słuchał natrętnego jak zawsze dyplomatę, który od chwili jak wszedł do środka, nie przestawał się kłaniać.

-Skończ już panie te ukłony i mów z czym do mnie przychodzisz?

-Wasza książęca mość, wolałbym w cztery oczy. – Rzekł poufnie i ukradkiem spojrzał na Lasotę.

-To mój najbardziej zaufany sługa – oznajmił zdecydowanie August.

-Miłościwy panie. Tylko na chwilę i zaraz sobie pójdę, ale błagam, abym mógł mówić w cztery oczy – nalegał.
-Lasota, idź i raz jeszcze sprawdź, czy wszystko gotowe – polecił dworzaninowi i gdy tylko zostali sami, uśmiechnięty Marsupin wyjawił swoje pilne sprawy.

-Miłościwy panie, jawnie zaniedbujesz – zaakcentował mocno – swą małżonkę Elżbietę!

-A czegóż ty chcesz, na miły Bóg! Medyków nowych sprowadziłem i pragnę wypożyczyć cudowny pierścień królów angielskich, byleby tylko królowa Elżbieta wyzdrowiała do końca.

-Ale ona przecież jest już zdrowa – zaakcentował Marsupin. August jednak wyraźnie znudzony tą wizytą, nerwowo odrzekł.

-Nie raz widziałem, jaka jest zdrowa! – oznajmił podniesionym głosem. Wówczas Marsupin natychmiast zmienił taktykę i z wymuszonym uśmiechem, oznajmił.

-Najjaśniejszy panie, mam tu z sobą jedną rzecz – i wyciągnął niewielkich rozmiarów, cieniutką książeczkę, którą podał księciu. – Niech wasza książęca mość zechce przyjąć ten podarek.

-Co to jest? – zapytał zaskoczony August, odbierając podarek. Marsupin zaś uśmiechnął się tylko i zaczął wszystko skrupulatnie wyjaśniać.

-Miłościwy panie, zechciej popatrzeć na te kilka nieprzyzwoitych rycin.

-A po co mi to? – zdziwił się jeszcze bardziej książę.

-To są miłościwy panie niezawodne, powtarzam niezawodne pozycje, które gwarantują spłodzenie syna.

-A sprawdzałeś je, panie pośle? – zapytał wzburzony August.

-Nie, jeszcze nie.

-Zatem sprawdź, panie i nie zawracaj mi głowy takowymi głupotami! Zapewniam cię panie pośle, że wiem, jak postarać się o syna!

-Panie, ale to środek niezawodny.

-Daj mi już spokój i idź się wyspać, bo nie wiesz co mówisz, panie pośle! – rzekł podniesionym głosem książę.

Po chwili Marsupin opuścił książęcą komnatę, a jego miejsce zajął Lasota, który widząc wzburzenie księcia niepewnie zagadnął.

-Ostatnio panie głośniej mówisz.

-Bo wpadłem w złość. Niby pilne sprawy, a zawraca mi głowę głupotami.

-Można wiedzieć, jakimi? – zaciekawił się Lasota.

-Mam dla ciebie cenny podarek – rzekł z tajemniczym uśmieszkiem książę. – To podarek, za który dużo, a nawet bardzo dużo, musiałbyś zapłacić. Ale zanim go otrzymasz, napiszesz jeszcze dziś list do króla Ferdynanda. Napiszesz, że jego córka, a moja małżonka Elżbieta, już wyzdrowiała i nie musi już troskać się o jej zdrowie. Podziękujesz też królowi Ferdynandowi za posag i oznajmisz mu, że jadę go odebrać. Jak już napiszesz ten list, to przyjdziesz mi go przeczytać.

-Trochę to potrwa, panie – zauważył Lasota, którego zżerała ciekawość.

-Zatem się pospiesz, a ja, tak jak mówiłem, ofiaruję ci coś, za co będziesz mi dziękował do końca żywota.

-Mógłbym to już teraz zobaczyć? – prosił dworzanin, widząc jak książę chowa cos za plecami.

-Napiszesz list, to zobaczysz podarek. – Po takiej odpowiedzi Lasota wyszedł pospiesznie i od razu wziął się do pisania listu. August zaś przeglądał odważne ryciny i śmiał się ze swego dworzanina, wyobrażając sobie jego minę w chwili, gdy zobaczy prezent od Marsupina.