
Za dwa tygodnie reprezentacja Polski rozegra NAJWAŻNIEJSZY MECZ mundialowych eliminacji. Tak, wyjazd do Finlandii to kluczowy moment. A także moment, w którym Robert Lewandowski postanowił sobie odpocząć.
Kapitan kadry na pewno jest zmęczony sezonem. Ma trzydzieści siedem lat i mimo świetnej w tym wieku formy fizycznej, wyczerpanie jest naturalne. Ale ja tego powodu nie kupuję. Lewy przecież zdaje sobie sprawę, że to NAJWAŻNIEJSZY MECZ. I tak jak zna swój organizm, tak też wie, że dałby radę jeszcze dziewięćdziesiąt minut. Nie zgłosił Probierzowi kontuzji. Nie tłumaczył sprawami osobistymi.
Zwyczajnie zlekceważył kolegów z kadry, a przede wszystkim kibiców. Skąd ta pewność? A no stąd, że w niedzielę zagrał niemal pełny mecz przeciwko Athleticowi Bilbao. Mecz o nic. Dlaczego nie poprosił Hansiego Flicka o wolne? Chodziło tylko o setnego gola…?
Oczywistości na temat świętości gry dla Narodu na razie zostawmy.
Czy Lewy przymierza się do zakończenia kariery reprezentacyjnej? Odpuszczenie NAJWAŻNIEJSZEGO MECZU każe sądzić, że tak…
Tymczasem kilka dni przed meczem eliminacyjnym, reprezentacyjny rozdział oficjalnie zamknie Kamil Grosicki. Centralnym punktem pożegnania Grosika będzie towarzyskie spotkanie z Mołdawią. Ale kapitana kadry, starego druha skrzydłowego Pogoni, beneficjenta wielu jego błyskotliwych akcji na tej uroczystości zabraknie. Nawet nie musiałby grać; ewentualnie „11 minut, żeby móc przyjąć asystę” (red. Świć). Ale nie! I powiedzmy wprost: Lewandowski po prostu Grosickiego olał.
I nie: Lewy nie może mieć specjalnych praw.
I tak: Lewego można i trzeba skrytykować, jeśli odstawia coś takiego.
A gdzie w tym Michał Probierz? Selekcjoner uznaje dogmat o nieomylności Roberta Lewandowskiego. I w zasadzie bezrefleksyjnie zwalnia kapitana prowadzonej przez siebie reprezentacji z obowiązku. To jeszcze selekcjoner, czy już figurant…? „Zwolnić to można blokadę maszyny losującej…” (red. Świć)