Równo dziesięć dni przebywał August w Gieranonach czekając aż Barbara powróci do zdrowia. Następnie udał się na krótki czas do Wilna, ale potem znowu przyjechał do wojewodziny trockiej i pozostał w jej rezydencji przez kilka tygodni.


Tak nastał nowy rok 1545. Na Litwie rozpoczął się on od silnego mrozu, dzięki czemu ośnieżony wileński zamek wyglądał wręcz bajkowo. Wielki książę dość zręcznie udawał troskliwego małżonka, a przy tym mniej oszukiwał Elżbietę. Spędził z nią nawet kilkanaście nocy, chociaż nie mógł zapomnieć o swojej Barbarze i jej wdziękach. Pod pozorem polowania nadal odwiedzał wojewodzinę trocką w Gieranonach i sowicie obdarzał ją prezentami. O romansie wielkiego księcia z jego poddanką wiedzieli tylko zaufani dworzanie, którzy starali się ukryć ten fakt przed Elżbietą. Małżonka Jagiellona uwolniła się wprawdzie od uciążliwej teściowej, ale dokuczały jej problemy zdrowotne, zwłaszcza epilepsja. August przez wzgląd na otoczenie i prośbę Barbary okazywał małżonce wiele troski, ale nie zmieniało to jednak faktu, że niezmiernie nudził się w jej towarzystwie.

Ostra zima nie służyła młodej wielkiej księżnej Litwy i sprawiała, że Elżbieta przez wiele tygodni była przeziębiona. Przez całe dnie przebywała w towarzystwie swojej zaufanej dwórki Katarzyny, która z oddaniem się nią opiekowała.

-Już ci pani lepiej? – zapytała Katarzyna zmizerniałą Elżbietę i odstawiła dzban z miodem, którym napełniła mały pucharek księżnej.

-Chwała Bogu, że wielki książę nie zawitał wieczorem do mojej sypialni, bo gdyby zobaczył jak mnie męczyła padaczka, to mógłby się wzbraniać przychodzić do mnie.

-Podobno wczoraj wielkiego księcia nie było w zamku, a i dzisiaj rano też go nie widziano. – Pochwaliła się swoją wiadomością Katarzyna.

-A ty skąd o tym wiesz, co? – i spojrzała na nią surowo.

-Wiem to od jednego dworzanina księcia. – Tu uśmiechnęła się do Elżbiety i dodała. – Wielce mu się podobam.

-Uważaj tylko, żeby cię nie zbałamucił. Odkąd jestem w Polszcze to zauważyłam, że tutejsi mężczyźni chętnie idą do łoża, tylko im do ołtarza nie spieszno.

-Nie obawiaj się miłościwa pani. Ze mną nie tak łatwo. – Elżbieta jednak wiedziała swoje i postanowiła trochę nastraszyć swoją dwórkę.

-Te co najwięcej gadają, to najszybciej ulegają. Pamiętaj, że jeśli cię z kimś nakryję, to cię od razu odprawię do Wiednia, do jednego z tamtejszych klasztorów. – Tu spojrzała gniewnie na Katarzynę i dodała. – Jak mu się podobasz, to niech mnie prosi o twą rękę, a nie będzie tylko wodził za tobą wzrokiem.

-Ależ miłościwa pani! Zapewniam cię, że łatwo mu ze mną nie pójdzie. – Elżbieta popatrzyła na nią z politowaniem, a po chwili zrobiło się jej duszno i zaczęła łapać powietrze głębokimi oddechami.

-Ta padaczka męczy mnie strasznie, jako nigdy dotąd. Ale to nic, nie jestem pierwszą, ani ostatnią, która na to cierpi. Muszę pamiętać, że jestem królową w Polszcze i wielką księżną tu na Litwie i najważniejsze jest to, aby urodzić następcę.

-Pani, już wszyscy mówią, że coś jest źle, bo półtora roku minęło – zaczęła Katarzyna, ale po chwili Elżbieta wrzasnęła na nią niczym królowa Bona.

-I co z tego?! Mam czas, bo mam tylko osiemnaście lat! A ty masz dwadzieścia pięć, a jeszcze jesteś panną. – Tu uspokoiła się nieco i dokończyła. – Frasuj się o siebie, żeby cię kto zechciał, a ja, gdy będę mieć twoje lata, to na pewno będę już matką! – Po tym napomnieniu Katarzyna była bliska płaczu. – Co ci? – zapytała Elżbieta.

-Wypominasz mi to najjaśniejsza pani, a przecież jestem panną dlatego, że od kilku lat wiernie ci pani służę. – Tu zaczęła płakać i ocierając sobie łzy mówiła dalej. – Niczego bardziej nie pragnę niż to, abyś była pani szczęśliwa i urodziła syna. – Elżbieta szybko pożałowała swoich słów i niewiele myśląc podeszła do dwórki. Następnie zaczęła ją głaskać po głowie i przepraszać.

-Wybacz mi Katarzyno, bo prawdę rzekłaś. To nie twoja wina, tylko wielkiego księcia. – W tym samym momencie rozległo się pukanie i w drzwiach stanął wystrojony i uśmiechnięty August.

-Witaj pani! Jakże smakował ci dzik, którego kazałem wczoraj wysłać, abyś mogła go posmakować na dzisiejszym obiedzie? – Gdy tylko książę skończył mówić Katarzyna pokłoniła się i pospiesznie wyszła z komnaty.

-Wielce był dobry i cieszę się, że tak dbasz o mnie, mój panie małżonku.

-Jak brzuch pełny, to i żyć się chce. – Zażartował książę i podszedł do stołu, aby nalać sobie miodu. – Może dolać ci pani miodu? – zaproponował.

-Dziękuję ci panie, ale dzisiaj już trochę go wypiłam. – Odparła z uśmiechem Elżbieta. Wówczas August usiadł obok niej i wesoło oznajmił.

-Mam dla ciebie pani dobrą nowinę.

-Ja też, panie – odparła równie wesoło księżna.

-To dobrze. Mów zatem pani pierwsza. – I słuchając jej słów sączył powoli dobry miodek.

-Wczoraj, kiedy cię panie nie było, otrzymałam list od mego czcigodnego ojca. – Tu spojrzała Augustowi w oczy i dodała. – Zapewne domyślasz się panie, co w nim jest napisane?

-Mniemam, że twoi pani rodziciele dopytują się, jak ci się mieszka w Wilnie.

-Nie, panie. – Odparła tak energicznie, że książę aż się zdziwił jej reakcją. – Napisano mi, aby ci panie oznajmić, że posag jest już odliczany, i gdy tylko stopnieją śniegi, zostanie przewieziony do Krakowa.

-Zaiste dobra to wiadomość i dobrze, że poruszyłaś pani tę sprawę. Otrzymałem bowiem zgodę mego czcigodnego ojca, aby na nadchodzącym sejmie nadać ci pani oprawę wdowią zastawioną na królewszczyznach w Małej Polszcze. Będzie tylko kłopot z panią matką, bo jej oprawa też znajduje się na tych ziemiach.

-To może nadaj mi panie inne ziemie, chociażby w Wielkiej Polszcze.

-Na to nie mogę się zgodzić. Rządy pani matki dobiegają końca i to ty pani, będziesz niedługo rządziła w Polszcze i na Litwie. Będzie tak, jak to zawsze bywało, że małżonka panującego otrzyma oprawę na królewszczyznach małopolskich. – Rzekł stanowczo August, a Elżbieta z wahaniem w głosie zapytała.

-A najjaśniejsza pani? Królowa Bona przecież nie ustąpi! – August tylko się roześmiał, a następnie ujął dłoń Elżbiety i spokojnie zaczął jej wszystko wyjaśniać.

-Ustąpi. Wierz mi pani, że ustąpi. Już raz ustąpiła, to i teraz ustąpi. Swoją oprawę będzie mieć gdzie indziej, chociażby na Mazowszu. – Tu książę ucałował jej dłoń i uśmiechając się do niej oznajmił. – Napiszę jutro do Krakowa, że posag jest w drodze, a wtedy będzie koniecznością, aby ci pani nadać oprawę.

-Ale posag jeszcze nie jest w drodze, tylko dopiero wyruszy! – Przestraszyła się nagle Elżbieta, gdyż bała się bardzo reakcji swojej teściowej.

-Przecież kiedyś będzie wysłany – rzekł dobrodusznie August – a oprawy nie ma co odwlekać.

-Cieszę się panie, że ostatnio tak się troskasz o mnie.

-Małżeński to obowiązek, dbać o swą żonę.

-Małżeński to obowiązek – powtórzyła Elżbieta i nabierając głęboko powietrza dodała, z lekka się czerwieniąc – aby w łożu wypełniać to, co przykazano, żeby mógł narodzić się następca. – Słowa te nieco zdenerwowały Augusta, lecz mimo to spokojnie oświadczył.

-A to już twoja sprawa, pani. Ja też pragnę doczekać się następcy, tylko że jakoś ci to pani nie wychodzi.

-Bo ty miłościwy panie. Bo słabo się panie o to starasz! – wyrzuciła z siebie Elżbieta.

-Nie mów pani takich głupot. Wiele nocy spędziłem z tobą pani i wiem w czym rzecz. Chyba mi tego nie zarzucisz, pani?

-Nie panie – odparła zawstydzona. Tu August objął ją ramieniem i poufałym tonem oznajmił.

-Żebyś mi pani nie czynił jutro zarzutów, to dziś wieczorem przyjdę do twego łoża. Tylko, żebyś się pani dobrze czuła!

-Dziękuję, panie.

-Zatem bądź zdrowa pani, a ja idę obejrzeć nowe konie, które ostatnio zakupiłem. Dla ciebie pani też zakupiłem dwie klacze – dodał ku radości Elżbiety.

-Jakże mam ci panie dziękować?

-Nie musisz pani dziękować, tylko na mnie nie narzekaj. – I ukłoniwszy się, wyszedł z jej komnaty.

Po chwili miejsce wielkiego księcia zajęła Katarzyna, która widząc radość na twarzy swej pani, od razu zapytała.

-Dobre wieści, pani?

-Same dobre, Katarzyno. Mój małżonek chce mi zapewnić oprawę wdowią. Zapowiedział też, że dzisiejszej nocy pojawi się u mnie – mówiła podniecona i westchnąwszy dodała. – Jest dla mnie coraz lepszy.

-Zaiste same dobre wieści, pani.

-Tylko, że wielki książę zapowiedział, abym się dobrze czuła. Nalej mi zatem wina!

-Ale ostatnio pani zakrztusiłaś się przy piciu. – Przypomniała Katarzyna, lecz zaraz tego pożałowała, bo Elżbieta przemówiła do niej karcącym tonem.

-Nie dogaduj, tylko nalej mi wina. Mój małżonek lubi pić węgierskie wino, więc i ja będę je piła, bo chcę mu się przypodobać.

-Ostatnio pani czynisz wszystko, aby tylko przypodobać się księciu.

-Kiedyś to pojmiesz, gdy tylko zostaniesz mężatką. – Teraz księżna usiadła przed lustrem i krytycznym wzrokiem spoglądała na swoje odbicie. – Muszę coś uczynić, aby lepiej wyglądać. Do wieczora niewiele czasu.

-Miłościwa pani, czy mogę o coś zapytać? – Tu Elżbieta potwierdziła skinieniem głowy, więc Katarzyna zadała pytanie. – Czy miłujesz pani wielkiego księcia? – Młoda księżna zastanowiła się chwilę, po czym smutno odparła.

-Miłuję go, tylko że on mnie nie miłuje.

-Zobaczysz pani, że niedługo wielki książę będzie cię miłował. Jeszcze trochę czasu, a samo przyjdzie. – Pocieszała ją Katarzyna i zaczęła rozczesywać Elżbiecie włosy.

-Oj, Katarzyno – westchnęła. – Miłuję go bardziej niż ta Litwinka, do której jeździ po nocach. Ale zobaczysz, że jak urodzę mu syna, to przestanie się z nią widywać. – Po tych słowach odwróciła się do swej dwórki i oznajmiła – Dziś jest dzień świętej Małgorzaty, a zatem wieczorem, gdy mój małżonek przyjdzie do mnie, ty pójdziesz modlić się do kaplicy. Będziesz prosić świętą Małgorzatę, żeby mi dopomogła. Chcę, aby książę był ze mnie zadowolony i żebym była wreszcie brzemienna.

-Bądź pani dobrej myśli, a Pan Bóg ci to wynagrodzi. Zobaczysz pani, że tak się stanie.
W tym samym czasie August dyktował Lasocie list do swoich rodziców. Nagle w drzwiach stanął posłaniec.

-Czego znowu? Nie teraz! – krzyknął August.

-Wasza książęca mość, list od pani wojewodziny trockiej!

-Dawaj list i czekaj na odpowiedź! – rozkazał książę. Wtedy Lasota, który odebrał list od posłańca, zapytał.

-Mam go czytać, panie?

-Nie. Idź się prześpij, bo ostatnio narzekałeś, że nie możesz się wyspać.

-A list do twoich panie rodzicieli?

-Jutro skończymy. Dziś mi już nie jesteś potrzebny – i Lasota nie ukrywając radości odszedł na spoczynek. Książę zaś usiadł wygodnie na krześle i zaczął czytać.

„Miłościwy panie. Zapewne zdziwił cię ten mój list, bo ledwie cośmy się pożegnali, a ja już piszę do ciebie Auguście, ale tak jakoś mnie naszło. Tu w Gieranonach tak pięknie pada śnieg i tak jest zimno, że chce mi się jechać saniami razem z tobą. Siedzę tu sama i piszę do ciebie, bo już tak bardzo tęsknię. Wiem, że piszę brzydko, ale mam nadzieję, że jakoś to odczytasz Auguście. Nie umiem pisać tak długich listów jak ty, ale chce ci napisać chociaż taki krótkawy, bo narzekasz, że ja do ciebie nie piszę. Obiecuję, że gdy tylko do mnie przyjedziesz, to otrzymasz ode mnie jedną rzecz, a jaką, to zobaczysz. Gdy przyjedziesz będziesz mógł mnie zobaczyć w nowej sukni, którą ostatnio dla mnie uszyto. Czekam aż te dni bardzo szybko przeminą i znowu będę mogła ujrzeć twe oblicze. Wielkie to szczęście, że mam twój portret. Często zapytuję o coś twoją podobiznę, ale nie chce mi odpowiadać, tak samo jak ty czasem mi nie odpowiadasz. Każdego wieczoru proszę Boga Wszechmogącego o to, aby twoi medycy orzekli, że będę mogła rodzić dzieci. Tak bardzo chciałabym kiedyś urodzić ci syna, a później córkę. Obiecuję jak na spowiedzi, że następny list ode mnie będzie już długi, bo teraz nie wiem co ci jeszcze napisać. Wysyłam ci Auguście pukiel moich włosów w sakiewce. Wielce możliwe, że mój posłaniec zapomniał ci ją dać, ale taki on już jest i wiecznie o czymś zapomina. Ty podobno bardzo lubisz moje włosy, więc chcę ci je ofiarować, abyś miał przy sobie cząstkę mnie. Czekam na ciebie i myślę o tobie Auguście każdego dnia, a najbardziej to już wieczorem. Na zawsze już twoja, Barbara Radziwiłłowna. Dan w Gieranojnach roku pańskiego 1545”.

-Ejże, posłaniec! – krzyknął August i po chwili ujrzał wystraszonego gońca Barbary. – Czemu nie oddałeś mi sakiewki od pani wojewodziny?

-Saaakiewki? – zdziwił się posłaniec, lecz po chwili pamięć mu wróciła. – A sakiewki! – i uśmiechając się wyjął niedużą brązową sakiewkę. – Pomiłuj panie, że zapomniałem, ale tak się spieszyłem, że zapomniałem. – Następnie podał ją wielkiemu księciu bijąc pokłony do samej ziemi.

-Już wystarczy tej gadaniny. – Tu odsznurował sakiewkę i wyjął z niej pukiel pięknych kasztanowych włosów. Widząc jednak nieme zdziwienie na twarzy posłańca, który spodziewał się jakiejś kosztownej rzeczy, postanowił z niego zażartować. – A gdzie są czerwone? Miało tu być piętnaście czerwonych!

-Panie, panie! Ja tyle pieniędzy nie widziałem na oczy. Nie wziąłem niczego. Żeby mi ręka uschła, ale niczego nie wziąłem! Mogę przysiąc na święty krzyż. – Tu klęknął przed Augustem i podniósł do góry prawą rękę, gotowy przysięgać.

-Już dobrze – zaśmiał się książę – w sakiewce były tylko włosy.

-Miłościwy pan wielce mnie wystraszył – odrzekł ucieszony posłaniec.

-Rano każę cię wynagrodzić. Dostaniesz czerwonego.

-Dziękuję wielce, miłościwy panie – i kłaniał się w pas. August zaś wezwał swego pokojowca Jerzyczka, a gdy ten stanął w drzwiach, wydał mu polecenie.

-Pokażesz mu piętnaście czerwonych.

-Miłościwy panie, nie mam tyle. Dawno tyle pieniędzy nie widziałem!

-Zatem obudź Lasotę. Później będzie spał, a teraz niech wam pokaże piętnaście czerwonych. – Wówczas tamci pokłonili się i wyszli z komnaty. Książę wyjął zaś z sakiewki pukiel włosów Barbary i przyłożył je do ust. Wtedy zdało mu się, że jego ukochana jest przy nim.

***

Zgodnie z zapowiedzią wielki książę przybył wieczorem do sypialni Elżbiety. Ta już od dawna czekała na niego i wystroiła się w koszulę, którą założyła w noc poślubną.

-Dawno nie miałem takiej ochoty jak teraz, aby być z tobą pani. – Skłamał książę, który chwilę wcześniej wzdychał do portreciku Barbary.

-To dobrze panie, a nawet bardzo dobrze – odpowiedziała wyraźnie zdenerwowana.

-Zawsze się mnie pani boisz. Przecież ja cię nie skrzywdzę! – zażartował i uśmiechnął się do niej.

-Nie boję się, ale tak bym chciała…

-Nie myśl pani o tym. Samo przyjdzie. – Tu August zbliżył się do niej i dotknął jej ramion. Następnie zaczął całować usta Elżbiety, lecz te nie smakowały tak, jak wojewodziny trockiej. Nic więc dziwnego, że po chwili całował już jej szyję, ale i ona niezbyt go pociągała. Wobec tego przesunął swe ręce po białej wyszywanej koszuli Elżbiety i w końcu dotknął jej piersi. Po chwili położył ją na łoże i przycisnął całym swym ciałem. W tym samym momencie wielka księżna zaczęła drgać i w regularnie powtarzających się ruchach unosiła swe ciało do góry.

-Pohamuj się, pani – zawołał rozbawiony. – Nie do ciebie pani ta czynność należy! – Elżbieta jednak nie reagowała na jego słowa, a konwulsje jeszcze bardziej się nasiliły Wówczas August zrozumiał, że to atak padaczki. Szybko podłożył jej pod głowę poduchę i przycisnął ją do łoża, gdyż Elżbieta zaczęła się gwałtownie rzucać. Oczy wyszły jej na wierzch, a usta wydające niezrozumiałe jęki, pokryły się pianą.

-Służba! Służba! – krzyknął z całych sił i niemal natychmiast pojawiły się dwie służki, przerażone krzykiem księcia i widokiem rzucającej się księżnej.

August niewiele myśląc wybiegł na korytarz i zaczął przeraźliwie krzyczeć. – Medyka! Wołać medyka! – Następnie stanął w drzwiach komnaty i z przerażeniem patrzył na szamotającą się Elżbietę, którą służki przyciskały do łoża.

Po krótkim czasie pojawił się nadworny medyk i szybko ulżył cierpieniom Elżbiety. Atak padaczki powoli się kończył. Wtedy August opuścił jej komnatę i powoli szedł do swego łoża. To co zobaczył przed chwilą sprawiło, że nabrał wstrętu do swej chorej małżonki i to ostatecznie.