
Wieść o objęciu władzy w Wielkim Księstwem Litewskim przez Zygmunta Augusta rozeszła się bardzo szybko. Każdego dnia odbierał on liczne gratulacje od tutejszych urzędników państwowych. Kilka dni po wyjeździe Barbary z Wilna nastąpiło uroczyste przekazanie Jagiellonowi władzy na Litwie.
Odtąd podlegał już tylko zwierzchnictwu swego ojca króla Zygmunta Starego. Przez wzgląd na niego młody książę udawał jak tylko potrafił, że zmienił się na lepsze dla swojej żony Elżbiety.
Trzeciego dnia po uroczystościach dworskich do wileńskiego zamku zawitał Mikołaj Czarny. Gdy tylko powiadomiono o tym Augusta, przerwał dyktowanie listu Lasocie i kazał prosić marszałka litewskiego.
-Cóż cię sprowadza, panie marszałku? – Zapytał książę i od razu spostrzegł, że Czarny nie ma wesołej miny.
-Wybacz panie, że przeszkadzam, ale stała się rzecz straszna.
-Mów! – rozkazał nieco wystraszony, bo chociaż posprzeczał się z Barbarą, to złość mu już przeszła i chciał się z nią znowu spotkać.
-Myślę panie, że ona sama to powie. – I po tych słowach do sali weszła ze związanymi rękami Diana, prowadzona przez Rudego.
-Chciała przekupić naszego medyka, a nawet mu się oddać, żeby zapodał naszej siostrze Barbarze truciznę. Znaleźliśmy żmijczy jad, szczurzynę i wiele innego świństwa. Tuzin ludzi można by tym wytruć, panie!
-Prawda to? – Zapytał wystraszoną i zupełnie załamaną Dianę. Ona jednak milczała.
-Mów pani, bo sam wielki kniaź cię pyta! Nie chcesz chyba, żeby wydać cię na męki? – postraszył ją Czarny.
-Nie zależy mi na tym – odezwała się w końcu.
-Czemuż to chciałaś pani otruć wojewodzinę trocką? – Zapytał znowu August, ale Diana uparcie milczała. Zdenerwował się wówczas i oznajmił groźnie. – Tu na Litwie za podkładanie trucizny mogę cię pani oddać katu? – Diana jednak milczała. – Cóż ci pani zawiniła wojewodzina trocka, że dybałaś na jej życie?
-Odebrała mi cię, panie – odpowiedziała smutno. – Gdyby nie ona, byłoby jak dawniej.
-Nie byłoby. Uwierz mi pani, że już by nie było jak dawniej. A skoro pani matka powiedziała ci o wszystkim, zatem i ja powtórzę. Już mnie pani nie bawiłaś, tak jako dawniej. Wszystko kiedyś przemija. – Tu zbliżył się do niej i dokończył. – Chciałem cię pani hojnie wynagrodzić, ale po tym co zamierzałaś uczynić wojewodzinie trockiej, nagroda będzie skromna.
-Dziękuję, ale nie musisz panie – przerwała mu niespodziewanie – bo już mi panie odpłaciłeś wystarczająco!
-Dostaniesz pani ode mnie dwadzieścia czerwonych i wrócisz zaraz do Polski. Jutro każę cię odesłać do samej granicy. – Tu spojrzał groźnie w jej oczy i oznajmił. – Jeśli jeszcze raz pochwycę cię pani tu na Litwie, każę cię zamknąć w lochu!
-Dziękuję ci panie, ale nie chcę tych pieniędzy.
-Uczynisz pani jak zechcesz. Możesz nawet rozdać je ubogim. I jeszcze dobra rada na koniec. Radzę ci pani poślubić kogoś, bo z roku na rok będzie ci coraz trudniej. Napiszę też do pani matki, aby dopomogła ci w dobrym ożenku. – Teraz August podszedł do Czarnego i wydał polecenie. – Panie marszałku, każ ją jutro odesłać do samej granicy z Polską i miej na nią baczenie. A waszego medyka sam osobiście wynagrodzę.
-Już go wynagrodziłem, panie – pochwalił się Czarny. Tymczasem, gdy Rudy wyprowadzał Dianę z komnaty, ta niespodziewanie odwróciła się i wrzasnęła.
-Wrócę tutaj! Wrócę! – I chciała jeszcze coś krzyknąć, ale podczaszy litewski pociągnął ją i szybko wypchnął za drzwi.
-Panie marszałku, spisałeś się wyśmienicie. Ponieważ płacę za pałac budowany w Wilnie dla twego brata Rudego i wojewodziny trockiej, chcę i ciebie waszmość obdarować. Każę ci marszałku wypłacić trzydzieści czerwonych, a nawet pięćdziesiąt czerwonych za to, że tak dobrze strzeżesz pani wojewodziny.
-Dziękuję wielce waszej książęcej mości – i zgiął się w pokłonie. Obserwujący to wszystko Lasota wprost niedowierzał, że książę tak hojnie rozdaje pieniądze.
-Za kilka dni zamierzam wybrać się do pani wojewodziny. Ostatnio wielce się na nią zezłościłem, ale teraz przyznaję, że miała więcej racji ode mnie.
-Co do naszej siostry Barbary, to przywiozłem od niej list pisany do ciebie panie. Nie wiem co w nim pisze, ale muszę ci panie oznajmić coś na osobności!
-Lasota wie o wszystkim. Nikomu tak nie ufam jak jemu. Mów panie marszałku. – Czarny przez chwilę się wahał, gdyż sprawa była bardzo delikatna, ale w końcu zaczął mówić.
-Wszak nie wiem, jak to powiedzieć.
-Mów marszałku. Przecież chyba pani wojewodzina nie zachorowała?
-Pani wojewodzina, siostra nasza, spodziewa się dziecka.
-Co?! – zapytał zaskoczony.
-Ona jest brzemienna. Nosi w sobie twoje panie dziecko. – Na te słowa August zmieszał się nieco. Zaskoczenie było zupełne. Teraz kiedy przybyła do niego Elżbieta, miało urodzić mu się dziecko z nieprawego łoża? Usiadł więc na krześle i dłuższy czas zastanawiał się jak to wszystko rozwiązać. Tymczasem Czarny i Lasota spoglądali raz po raz, to na siebie, to na księcia. Wreszcie August przemówił.
-Zali to pewna rzecz, panie marszałku?
-Tak panie. Nasz medyk i znachorki potwierdziły to. Tylko nie wiemy z Rudym co czynić, bo to przecież twoje panie dziecko.
-Muszę zostać sam, panie marszałku. Jutro przyjdziesz do mnie, to oznajmię ci swoją wolę. – Czarny spełnił więc polecenie księcia, który po jego wyjściu zwrócił się do swego dworzanina. – I co ty na to, Lasota? – zapytał zupełnie przybity tą wiadomością.
-Przyznam się, że zaskoczyła mnie ta nowina i jak widzę, ciebie panie także. Najgorsze jest to, że cała Litwa wie o tym, że od wielu miesięcy spotykałeś się panie z wojewodziną trocką.
-Czytaj list Lasota, bo ja nie dam rady. – Po chwili zaś dodał – tylko bez początku! – i ukrył twarz w dłoniach.
-„Pierwszy raz piszę do waszej książęcej mości, jako, że nie mogę przybyć do Wilna, a ty panie, jak mniemam, obraziłeś się na mnie i to bardzo. Wdzięczna ci jestem panie za te piękne miesiące spędzone z tobą, które były najpiękniejsze w całym moim żywocie. Teraz kiedy nasza pani, wielka księżna Elżbieta przybyła do Wilna, pojmuję dobrze, że nie możesz panie widywać się ze mną. Wierzę w to, że kiedyś jeszcze zobaczę cię panie, bo tak bardzo mi ciebie brakuje, a moja miłość jeszcze się nasiliła. Pojechałabym do Wilna, tylko że choroba mnie powaliła, a przyczyną mojej niemocy jest to, że jestem brzemienna. Wysyłam ci panie ten list i czekam na twoją odpowiedź, co mam czynić. Bracia radzą, aby dać duży posag wojewodzie Ościkiewiczowi, żeby zechciał mnie w tym stanie poślubić, ale ja tego nie chcę. Wolę, żeby szydzono ze mnie, że jako wdowa zostałam matką, niż iść teraz za wojewodę Ościkiewicza. Jestem gotowa wychować to dziecko, jeśli tylko taka będzie twoja panie wola. A jeśli zechcesz panie, aby go nie było, to uczynię to mimo grzechu, jaki na mnie spadnie. Zawsze spełnię twoją wolę panie, bo jestem poddaną twoją i miłująca cię panie niewiastą. Dan w Gieranonach, dnia czwartego miesiąca października roku pańskiego 1544”. –
Gdy Lasota skończył czytać list wojewodziny trockiej nastała długa cisza. W końcu Jagiellon przemówił łamiącym się głosem.
-Barbara czyni dla mnie wszystko. Znosi upokorzenia, bo mnie miłuje, a ja ją tylko ranię. Jestem Lasota podłym człowiekiem i to wielce podłym.
-Nie mów tak, panie.
-Przyznaj Lasota, że to niezwykła niewiasta?
-Przyznaję, że niewiele spotkałem niewiast, które tak miłują, jak wojewodzina ciebie, panie.
-Bóg mi świadkiem, że i ja ją miłuję, tylko że jest jeszcze Elżbieta. Wszystko przez nią. – Tu książę popadł w zadumę, a ocknąwszy się z niej oznajmił. – Kupisz jutro najdroższy pierścień, jaki tylko znajdziesz w Wilnie. Napiszesz też, że jeśli zechce mi wybaczyć, to niech przyjmie ten pierścień. Wtedy będę wiedział, że mogę jechać do Gieranonów.
-A co panie zamierzasz uczynić z dzieckiem?
-Muszę o tym pomyśleć. Wyjdź i daj mi trochę spokoju. – Następnie książę usiadł przy stole, wsparł głowę na rękach i dumał. Rzeczywiście miał nad czym myśleć.
***
-Niczego Lasota bardziej nie pragnę, niż syna – wyznał August.
-Ale skąd wiadomo panie, że to będzie syn?
-Bo tak mi się widzi – odparł zdecydowanie książę.
-Tylko, że to będzie panie bękart. – Zauważył Lasota, a August spojrzał na niego groźnie.
-No i co z tego? Ale to będzie mój syn! – i patrząc w sufit powtórzył – Mój syn.
-Wasza książęca mość, tylko co na to powiedzą ludzie? I co będzie z panią wojewodziną? Przecież będzie miała przegrany żywot. Chyba, że ten Ościkiewicz ją poślubi.
-Całe życie by ją dręczył, że wziął ją z bękartem. Nigdy na to nie pozwolę. Zresztą Barbara też nie chce go poślubić.
-Zatem co mam pisać?
-Nie wiem jeszcze, bo już późna pora i spanie mnie bierze. – Tu ziewnął, przeciągnął się i znowu ziewnął. – Myślałem długo i pragnę, żeby dziecko się urodziło. Będzie mieć na imię Aleksander lub Aleksandra. Co tak patrzysz na mnie, jak wół na malowane wrota?
-Tylko, że to będzie bękart, panie – powtórzył niepewnie Lasota.
-Mój czcigodny ojciec miał trzech bękartów i nikomu to nie wadziło.
-Tylko, że twój panie ojciec, nie był wtedy żonaty. Ty zaś panie ledwie co poślubiłeś arcyksiężniczkę Elżbietę!
-No i co z tego?
-Będzie skandal i okryjesz panie hańbą swoje małżeństwo.
-Zatem co? Mam kazać je zabić? – pytał nerwowo.
-Twoja wola panie, ale pamiętaj, że wstyd okrutny spadnie na cały dwór Jagiellonów, a pani wojewodzina będzie miała zmarnowany żywot, bo któż zechce wziąć wdowę z bękartem. – Tu August ze wściekłości aż uderzył pięścią w stół.
-To mam zabić moje dziecko? A może już drugiego nie będę miał? – Po czym trochę już spokojniejszy dodał. – Pan Bóg ciężko karze za takie rzeczy. – Po tych słowach księcia Lasota długo się zastanawiał, aż w końcu niepewnie przemówił.
-Przecież jesteś panie młody i jeszcze niejednego syna miał będziesz, tak samo jak twój panie dziad Kazimierz. Wszystkie niewiasty z rodu Habsburgów rodzą przynajmniej pół tuzina dzieci, a czasem nawet więcej niż tuzin. Twoja panie małżonka Elżbieta pochodzi z tego samego rodu, co twoja panie babka. A przecież dała ona twemu dziadowi trzynaścioro dzieci i dałaby pewnie i więcej, tylko królowi Kazimierzowi imion już brakowało. – August uśmiechnął się do Lasoty, który zadowolony patrzył jak jego argumenty trafiają do księcia. Następnie zastanawiał się jeszcze nad tym wszystkim chwilkę, po czym oznajmił.
-Tedy pisz. – Zaraz jednak przerwał i znów się zamyślił. Tymczasem Lasota zaczął się już niecierpliwić, tym bardziej, że pora była późna i niewiele czasu zostało do rana. Wreszcie usłyszał ostateczną decyzję swego pana, którą miał przelać na papier.
-Zalecam, aby dla dobra, tak twojego, jak i mojego, płód usunąć, żeby niesława nie okryła ani ciebie pani, ani domu naszego królewskiego. – Tu przerwał na chwilę dyktowanie i zwrócił się do swego zaufanego sekretarza. – Abraham chciał zabić swojego syna na ofiarę, ale Pan Bóg mu zabronił. Mnie Pan Bóg tego nie nakazuje, a sam zabijam swoje dziecko, chociaż jeszcze świata nie ujrzało – i westchnął ciężko.
-Wiem panie, że to trudne i bolesne dla ciebie, ale tak trzeba – utwierdzał go w tej decyzji Lasota. – To wszystko przecież dla dobra pani wojewodziny, dynastii Jagiellonów i całej Rzeczypospolitej. – Po tych słowach August usiadł ciężko na krześle, zakrył twarz dłońmi i przemówił.
-Wyrodnym jestem ojcem, Lasota. Obyś ty nigdy taki nie był.
-Panie, zechciej to podpisać. – Tu podsunął księciu list do podpisania i umoczył pióro w atramencie. August wziął je do ręki, lecz po chwili odrzucił go na bok.
-Nie podpiszę tego!
-Tak trzeba, panie – rzekł Lasota i podał mu ponownie pióro. August przyłożył rękę do podpisu, ale ta zaczęła mu nerwowo drgać.
-Widzisz przecież, że nie mogę! – Wtedy sekretarz wielkiego księcia przytrzymał mu rękę, aby nie drżała i w ten sposób pomógł mu złożyć niezgrabny podpis: Zygmunt August, wielki książę litewski. – Niech Pan Bóg mi wybaczy i obdarzy mnie kiedyś synem, chociaż na to nie zasługuję. – Następnie zbliżył się do drzwi i zawołał. – Co ja uczyniłem! – i wyszedł z komnaty. Zaraz potem Lasota rozlał lak na liście i odcisnął pieczęć wielkiego księcia Litwy. Wyrok na nienarodzone dziecko był wydany. Nigdy nie miało ujrzeć świata.