
Ostatnie dni lipca były niezwykle burzliwe dla członków rodziny królewskiej. Królowa Bona nie chciała uwierzyć, że jej syn aż tak bardzo zmienił się w ciągu zaledwie jednego roku. Żałowała, że wysłała Augusta na Litwę, bo przez to zwrócił się przeciwko niej. Co gorsze, żądał od razu tak wiele i tak zdecydowanie. Wiedziała, że ma on za sobą panów litewskich, którzy zrobią wszystko, aby umacniać go w swoim postanowieniu. Stąd też stara królowa Polski próbowała wszystkich swoich sztuczek, aby wymóc na swoim małżonku zatrzymanie Litwy, ale stary król tym razem nie ustępował.
Nie pomogło wyrywanie włosów ani drapanie twarzy paznokciami, bo wtedy Zygmunt Stary zamykał oczy, aby tego nie oglądać. Lamenty, wrzaski i płacz, a po tym błagania aż do uniżoności, też nie dały rezultatu. Król Zygmunt po raz pierwszy od dłuższego czasu nie zamierzał jej ustąpić. Wszak chodziło mu o zapewnienie ukochanej synowej spokoju i uwolnienie jej od teściowej, której Elżbieta tak bardzo się bała.
Prawie cała Litwa stanęła murem za Augustem po to tylko, aby pozbyć się zbyt ambitnej i zachłannej Włoszki. W Polsce poparł go podkanclerzy Maciejowski i hetman Tarnowski, którzy właśnie w młodym następcy tronu upatrywali swą szczęśliwą gwiazdę. Wszystko to sprawiło, że August triumfalnie powrócił w połowie września do Wilna jako nowy władca Litwy.
Następnego dnia po przyjeździe księcia do stolicy zorganizowano okazałe przyjęcie na jego cześć, a wkrótce potem pospieszył on do Gieranonów, aby pochwalić się radosną nowiną przed Barbarą. Tam też otrzymał list od ojca i rozżalonej matki, w którym potwierdzali uchwały podjęte w Brześciu. Rodzice Jagiellona postanowili, że uroczyste przekazanie władzy nastąpi na początku października. Zanim jednak do tego doszło młody książę zdążył porozdawać wszystkie wakujące urzędy, głównie Radziwiłłom i ich sprzymierzeńcom. Nic też dziwnego, że obaj Radziwiłłowie przybyli za władcą do rezydencji ich siostry, aby jeszcze coś skorzystać. W rezultacie, wszyscy mieli powody do zadowolenia, stąd też ucztowano bez końca.
-Wielkie to szczęście, że gwiazda domu Radziwiłłowego znowu zaświeciła przy domu wielkoksiążęcym – cieszył się Mikołaj Czarny.
-Muszę rzec – zwrócił się August do podpitego już nieco Mikołaja Rudego – że chyba nie mogłem wybrać na podczaszego lepszej osoby od waszmości.
-Przy mnie panie nigdy nie będziesz spragniony – zapewniał Rudy.
-Nie byłabym tego taka pewna – przerwała mu Barbara – bo pijesz bracie tyle wina, ile koń wody.
-Cóż ci to siostro? – Wtrąciła się do rozmowy Anna Radziwiłłówna, która ostatnimi czasy zwalczała siostrę na każdym kroku. – Zamiast cieszyć się, że brat nasz został się podczaszym litewskim, to ty czegoś się boczysz. – Barbara jednak nic jej nie odpowiedziała. – Nasza siostra ostatnio coś niepocieszona.
-Za to ty, Anno jesteś pocieszona, zwłaszcza w nocy – odparła jej ze złością Barbara.
-Cóż ci pani? – zapytał troskliwie August i uśmiechnął się do niej ciepło, ale ona wciąż była smutna.
-Nic panie. Tylko sypiać ostatnio nie mogę.
-Nie dziwota to, bo ostatniej nocy psy straszliwie wyły – wtrącił Rudy.
-Nie dać im żreć, to przestaną – odezwał się Czarny.
-Inna jest przyczyna – wyjaśnił Lasota.
-Jakaż? – zdziwił się August.
-Ostatniej nocy psiarczyk zamkowy się powiesił. A pies to czuje i dlatego wyje – dodał królewski dworzanin. Wtedy Czarny wzniósł swój puchar do góry i przemówił.
-Miłościwy panie, aby wszystko układało się jak dotąd! Vivat wielki kniaź! – krzyknął i pochylił głowę przed Augustem.
-Vivat! – odkrzyknął Rudy i wszyscy jak jeden wychylili swoje puchary.
-Panie marszałku, już niedługo do Wilna zjedzie moja małżonka, której bynajmniej tu sobie nie życzę, ale nic na to nie mogę poradzić. – Tu uśmiechnął się do Czarnego i mówił dalej. – Razem z moją małżonką przybędzie wiele panien, jako że wolą być przy niej, niż przy mojej pani matce. Będzie tedy okazja, aby cię wyswatać marszałku, wszakże masz już swoje lata i urząd samego marszałka.
-Wasza książęca mość, mam tylko trzydzieści lat – zaprotestował zakłopotany Czarny.
-Jam miałem tylko dwadzieścia trzy, gdy mnie ożenili.
-Nie chcę szybko się żenić, aby choć trochę zaznać jeszcze spokoju. – Wykręcał się Czarny, ale August nie przestał żartować na ten temat.
-Boisz się panie marszałku, że małżonka zmąci ci spokój?
-Nie będzie inaczej panie, bo głupie to i uparte.
-To znajdź sobie waszmość mądrą i ustępliwą. – Wtrącił się Lasota, który nie przepadał za tym przebiegłym i chciwym Radziwiłłem.
-Dobrze powiedziałeś Lasota – poparł go August.
-Co gorsze, to musiałbym z taką w jednym łożu sypiać – zażartował Czarny, ale szybko pojął, że się ośmieszył.
-Czyżbyś stronili od niewiast marszałku? – Podjął zaraz August, ku radości siedzących przy stole.
-Nie stroniłem i nie stronię panie, ale być i sypiać cały czas z tą samą, jakoś mi się to nie widzi.
-No dobrze, jak tam chcesz marszałku, tylko musisz być pierwszy, jako i ty panie podczaszy – zwrócił się też do Rudego – abyście byli pierwsi przy powitaniu mojej małżonki. Wtedy zaskarbicie sobie jej łaski, a przez to i jej stryja cesarza Karola.
-Widzimy, że wasza książęca mość wielce dba o nas, tedy i my postaramy się, aby cię panie nie zawieść. – Zapewnił pełen wdzięczności dla księcia Czarny. W tym momencie powstała Barbara.
-Niech mi wasza książęca mość wybaczy, ale źle się mam i chcę się położyć.
-Dzisiejszej nocy będziesz mogła się wyspać siostro, bo każę zamknąć psy w piwnicy, a jakby i tam wyły, to każę je wydusić – rzekł ze złośliwym uśmiechem Czarny.
-A kto wtedy będzie pilnował zamkowej zabudowy? Chyba, że ty panie bracie będziesz w nocy stróżował. – Odcięła się Barbara i po oddaniu pokłonu księciu, udała się do swojej sypialni.
-Radbym pomówić krótko z panią wojewodziną – oznajmił August, po czym powstał z miejsca i dodał. – Niedługo tu powrócę.
-Czekamy, panie – rzekł Czarny i zaraz po odejściu księcia wybuchnął gniewem. – Już mnie od dawna zaczyna złościć nasza siostra. Czegóż ona na miły Bóg chce? Gieranony jej zostawiono, a samych podarków dostała za kilkadziesiąt czerwonych. Jak będzie dalej tak głupiała, to już nic nie skorzysta, bo takich jak ona, kniaź może mieć tysiące.
-Może i tysiące, ale nie takich jak ona – bronił jej Rudy. – Sam się dziwuję, że Barbara tak osiodłała naszego kniazia. A wiesz panie bracie, dlaczego? – pytał dumny z swej siostry. – Bo jest inna od reszty!
-Głupoty mówisz, panie bracie, bo ciekaw jestem, czym się niby różni od innych? – Nie zgadzał się z nim Czarny i teraz zaczął drwić z Rudego. Nie zauważyłem, aby miała coś jeszcze, poza tym, co wiadomo, że posiada. Jest tylko bardziej uparta i nie wie czego chce, ale jak straci łaskę u kniazia, to wtedy pojmie swoją głupotę.
-Pożyjemy to i zobaczymy, chociaż chyba masz rację panie bracie – zaniepokoił się Rudy. Zaraz też nalał Czarnemu wina, gdyż ten pił tego dnia bez opamiętania.
W tym czasie August był już w sypialni Barbary, która leżała zmartwiona na swoim łożu. Na widok księcia uśmiechnęła się trochę i przesunęła się na środek, robiąc mu miejsce.
-Nie pojmuję Barbaro, co ci jest? Smutna jesteś, zamiast się cieszyć.
-Z czego ja mam się cieszyć, Auguście? – Zapytała spoglądając smutno na siedzącego obok niej władcę. – Oni się cieszą, bo dostali to, co chcieli, a ja? Ledwie co do mnie przyjechałeś, a już masz odjeżdżać.
-Nie frasuj się Barbaro, bo będziemy się widywać. A jak już twój brat Rudy skończy rozbudowę pałacu w Wilnie, to się do niego przeniesiesz, abym mógł cię widywać każdego dnia.
-A Elżbieta? Przecież ona będzie z tobą, Auguście!
-Wiesz przecież, że nie chcę z nią mieszkać, ale nic na to nie poradzę – i położył się obok niej. – Elżbieta musi tu przyjechać, żebym mógł objąć władzę na Litwie. Ale zapewniam cię Barbaro, że uczynię wszystko, aby przestało jej się podobać w Wilnie. – I po tych słowach przytulił ją do siebie.
-Auguście, nie chcę ci niczego zalecać, jako że i nie mogę. Uczynisz jak zechcesz, ale jeśli mogę o coś prosić…
-Prosić nigdy nie zaszkodzi, a każdą twoją prośbę spełnię od razu, chyba że każesz mi spalić Wilno – zażartował na koniec. Jednak reakcja Barbary na żart była inna niż się spodziewał.
-Nigdy nie zapomnę, jak Stanisław gardził mną dla innej niewiasty – ciągnęła zaczętą myśl Barbara. – Dlatego, jeśli mogę o coś prosić, to proszę, abyś nie pogardzał swą małżonką z mego powodu. Wiem dobrze jak to boli i nie chcę, aby twoja żona przeklinała mnie tak samo, jak ja przeklinałam nałożnicę Stanisława. – August przez chwilę milczał, myśląc nad tym co powiedziała Barbara, w końcu przemówił.
-Nie pogardzam nią, ale nic na to nie poradzę, że Elżbieta obmierzła mi do reszty. Nie wiem, czy będę mógł ją dalej ścierpieć, a zwłaszcza teraz, gdy ciebie spotkałem.
-Kiedyś pewnie i mnie nie będziesz mógł ścierpieć, Auguście – rzekła cicho i czekała na jego reakcję.
-Cóż ty mówisz Barbaro? Toż ja cię miłuję! – wyznał.
-Naprawdę mnie miłujesz? – niedowierzała. Wówczas kniaź pokiwał twierdząco głową. Wtedy Barbara uśmiechnęła się do niego i ponownie zapytała. – Zatem mam wierzyć, że to prawda? – Tu August uniósł ją do góry i patrząc jej w oczy, głośno oznajmił.
-Jeśli kiedyś kogoś miłowałem, to tylko ciebie teraz. – Po czym delikatnie ją położył i zaczął całować jej szyję. Barbara jednak ujęła jego głowę i znowu zapytała.
-Chcę to jeszcze raz usłyszeć.
-Nigdy tego nikomu nie rzekłem, ale teraz wiem, że cię miłuję. – I położył się obok niej, wtulając ją w swe ramiona. Nagle na policzkach Barbary pojawiły się łzy. – Barbaro, co ci?
-Myślałam – odparła uśmiechając się przez łzy – że nigdy tego nie usłyszę. Szkoda tylko, że mówisz to teraz, kiedy znowu mamy się rozstać.
-Przyjedziesz do Wilna i tam będziemy się widywać. – Pocieszał ją, delikatnie ocierając łzy spływające po jej policzkach.
-Wybacz mi Auguście, ale do Wilna nie przyjadę. Nie chcę patrzeć na to, jak będziesz z nią.
-Jakże to? – pytał zaskoczony tą niespodziewaną odpowiedzią ukochanej. – Nie chcesz się ze mną widywać?
-Chcę i to bardzo, ale nie przy boku twojej żony. – Po czym uśmiechnęła się do niego słodko i zaproponowała. – Będziesz Auguście jeździł do mnie. Nie ma tak łatwo!
-No, no. Nieźle to sobie wymyśliłaś – po czym z humorem dodał. – Do czego to doszło, żeby król i wielki książę jeździł do wojewodziny.
-Skoro klękałeś przede mną Auguście, to nie zaszkodzi ci, abyś do mnie przyjeżdżał. Z Wilna do Gieranonów nie jest daleko – mówiła z udawaną powagą.
-Nie masz pojęcia, ile bym dał, abyś to ty była moją żoną, a nie Elżbieta.
-To, ile byś dał?
-Wszystko to co mam – odparł poważnie.
-Tylko tak mówisz, a dajesz mi niewyszukane podarki. – Zażartowała znowu, ale tym razem książę się nieco obraził.
-Dawałem ci kosztowne prezenty, to nie chciałaś ich przyjmować.
-Bo nie dawałeś ich od serca – obraziła się Barbara.
-Barbaro! – i ucałował ją w głowę, lecz ta odsunęła się od niego. – Barbaro, co tobie? – Ale wojewodzina nic nie odpowiedziała, tylko zeszła z łoża i szybko podeszła do swego stolika. Następnie wyjęła ze stojącego na nim kuferka swój mały portrecik oprawiony w srebrne ramki.
-Chcę ci to dać Auguście, abyś o mnie czasem pamiętał – i podała mu swoją małą podobiznę.
-Ładny. Bardzo ładny – poprawił się August. – Doprawdy bardzo, ale to bardzo ładny. Tylko, że już mam taki – oznajmił jej wesoło.
-Skąd masz taki? – I książę na dowód, że mówi prawdę, wyjął z kieszeni swojego kaftana identyczny portrecik, tyle tylko, że oprawiony w złote ramki.
-Kazałem go namalować jeszcze w Olicie, gdy malowano twój duży portret. Od tamtej pory zawsze mam go przy sobie. – Barbara zawiedziona tym, że Jagiellon popsuł jej niespodziankę, odłożyła swój portrecik do kuferka i zapytała.
-Ciekawa jestem, ile za niego zapłaciłeś?
-A ty Barbaro? – pytał zadowolony z siebie.
-Dwa czerwone – odparła zadowolona i spostrzegła po minie Augusta, że zapłacił więcej.
-No cóż, trochę przepłaciłem.
-Zatem ile?
-Pięć.
-Co? – i zaczęła się śmiać. – Aż tyle przepłaciłeś? Nie dałabym tyle Auguście. Było się targować. – Tu książę popatrzył na nią z powagą i oznajmił.
-Dałbym nawet dziesięć czerwonych! Bo jeśli nie mogę mieć cię przy sobie, to chcę chociaż mieć twoją podobiznę. – Na te słowa Barbara podeszła do niego i wtuliła się w jego ramiona. – Skoro chciałaś mi podarować ten portrecik, to mi go daj.
-A po co ci dwie moje podobizny Auguście?
-Tę którą mam, będę nosił przy sobie w dni powszednie. A tę od ciebie, będę miał z sobą w każdą niedzielę i święta.
-Dobrze – odparła uradowana – tylko sobie nie pomyl. – I poszła do swego stolika, aby wyjąć z kuferka swój portrecik. – Chciałabym Auguście, abyś w trakcie każdej wieczerzy myślał nie tylko o jedzeniu, ale także i o mnie. – I podała mu swą podobiznę.
-A ty Barbaro?
-Ja zawsze myślę o tobie Auguście, zwłaszcza kiedy śpię – i zaczęła się śmiać. Zaraz jednak spoważniała. – Będę o tobie myśleć każdego wieczora, gdy tylko przyjdzie pora na posiłek.
-Ja też będę o tobie myślał każdego dnia, zwłaszcza kiedy będę musiał patrzeć na Elżbietę.
-Auguście! – zawołała proszącym wzrokiem Barbara. – Nie odpychaj jej tak bardzo i jeśli będziesz mógł, to traktuj ją z szacunkiem, gdy będziesz z nią przebywał. A ja będę czekała na ciebie, tu w Gieranonach.
-Dla ciebie Barbaro uczynię wszystko. Obiecuję ci, że spróbuję być lepszy dla Elżbiety, chociaż nie wiem, czy zdołam.
-Proszę – rzekła cicho.
-Dobrze. Będę dla niej lepszy. A teraz chodźmy do stołu, bo twoi bracia czekają na nas.
-Niech czekają – i zalotnie położyła się na swoim łożu. – Chyba, że ci się Auguście bardzo spieszy?
-Aż tak bardzo to nie – odparł zadowolony i spojrzał pożądliwie na wojewodzinę. – Przecież wszystkiego nie zjedzą – i położył się obok ukochanej, po czym zaczął ją całować.