
odszedłem ku pamięci
choć nie wiem nic
jeżeli czegoś mi brak, to dementuję skargę
duszy narodów
wczorajszego dnia
dytyrambu wiary
nie odmawiam
dyspensy formy pisanej
podróżą w milczeniu
zdobyłem ironię losu
w satyrze jutra
żądam bezzwłocznie
wczorajszej obojętności
dzisiejszego zaciekawienia
i potencjału jutra
choćbym biegł
ewokując życie
szeptem aniołów
do reformy idei
i świadka historii,
która jest moją własnością
i nad którą
spędziłem epoki brązu, żelaza i kamienia
tego świata cień
historyczny sojusz nocy i dni,
a wiedz, że wolę
jedno życie z tobą
niż samotność przez wszystkie
ery tego świata
jako tragarz nadziei
ciągnę za sobą zmęczenie
lecz uwierzę
gdy zobaczę
westchnę juliańsko,
bo resztę dorobku ludzkości
spaliłem jutro,
a wiedz Bóg zestarzeje się ze mną
otom ja sam,
jak drzewo zwarzone od kiści,
sto we mnie żądz,
sto uczuć,
uwiędłych liści
oczekuję i roszczę
sprzeczne z naturą
stanowisko
w karnawale tańczę
na grobach łotrów
to mój weltszmerc
jestem powszednim chlebem
jak abecadło
spadłem z pieca
a ród mój
wierszowany
wiedz, że
iloma językami władasz
tylekroć jesteś
człowiekiem