
Rok 1543 zbliżał się do końca, a młody wielki książę Litwy i król Polski nie zamierzał wracać do Krakowa. Na Litwie czuł się bardzo dobrze, bo nikt mu tu nie rozkazywał, tak jak to czynili w Polsce jego rodzice. Tutaj też po raz pierwszy poczuł się jak prawdziwy władca. August zmienił się wyraźnie, dojrzał, coraz bardziej też zaczęły go interesować sprawy państwowe. Wreszcie przejmował prawie wszystkie atrybuty monarsze, jakie przysługiwały mu od trzynastu lat, czyli od momentu koronacji. Podobała mu się prawdziwa władza, tym bardziej, że na Litwie panujący miał nieograniczoną pozycję.
Po przespaniu kilku godzin August zerwał się ochoczo z łoża. Był taki wesoły, że chciał się nawet sam ubierać. Wstąpiło w niego jakby nowe życie. Chciał działać, robić coś, jakaś wewnętrzna energia wprost go rozsadzała. Czuł się tak, jakby wreszcie znalazł to, czego nieświadomie szukał, czego mu dotąd brakowało.
Przy pięknej słonecznej pogodzie w jadalnej sali zamku w Gieranonach wielki książę posilał się w towarzystwie trzech pań z rodu Radziwiłłów. Brakowało tylko obu Mikołajów, Rudego i Czarnego, którzy przed godziną pożegnali Augusta i udali się do Wilna.
-Jak się podobała paniom wczorajsza zabawa? – zapytał kniaź spoglądając po kolei na towarzyszące mu niewiasty.
-Przednia to była zabawa, jak za moich młodych lat – odpowiedziała matka Anny i Barbary, Barbara Radziwiłłowa.
-Najpiękniej było na samym końcu – włączyła się wesoło Barbara. Zaraz jednak spuściła nieco głowę i zawstydzona oznajmiła. – Chciałabym przeprosić waszą książęcą mość za moje niestosowne zachowanie przy pożegnaniu, jako i za zamknięcie drzwi przed tobą panie. – W tej samej chwili matka i siostra Barbary, Anna, spojrzały na nią z wyrzutem, albowiem o czymś takim jeszcze nie słyszały, aby zamykać drzwi przed władcą!
-Wasza książęca mość raczy wybaczyć mojej córce – wstawiła się za nią oburzona Radziwiłłowa – bo młoda jest panie i jeszcze głupia. – Po czym surowo spojrzała na Barbarę.
-Nic się przecież nie stało. Uważam całą te sprawę za niebyłą – uspokoił ją August.
-Wybacz mi panie, ale jak zobaczyłam te wszystkie kwiaty, to zapomniałam o całym Bożym świecie. Wybacz mi panie – powtórzyła Barbara – ten niegodny postępek, jako i to, że odważyłam się – i patrząc z niepokojem na matkę i siostrę dokończyła – twoje panie oblicze. – Książę domyślając się, że chodzi jej o ostatni pocałunek, wesoło oznajmił.
-Tego ostatniego, bynajmniej nie wzbraniam, a wręcz przeciwnie. – Tu Barbara zarumieniła się lekko, a matka i siostra patrzyły na siebie pytająco, nie rozumiejąc o co chodzi. – Nie wiedziałem pani, że tak bardzo lubisz kwiaty!
-Jeszcze ich tyle nie widziałam, co wczoraj w komnacie.
-Rozkazałem powycinać wszystkie w całej okolicy.
-Sprawiłeś mi panie niebywałą radość. – Tu niespodziewanie do rozmowy włączyła się Anna.
-Wielce mnie tylko zastanawia Barbaro, że kazałaś swojej służącej wyrzucić tyle kwiatów – rzekła z zawistnym uśmieszkiem. August zaś surowo spojrzał na Barbarę, czekając na jej wyjaśnienie.
-Nie wiem, jak to powiedzieć waszej książęcej mości, ale kazałam wyrzucić te niebieskie kwiatki, bo mają one trującą moc i wielce mogą zaszkodzić zdrowiu. – Teraz kniaziowi zrobiło się niezmiernie głupio.
-Wybacz pani za tę pomyłkę i obiecuję, że ci którzy stali się sprawcami przyniesienia owych trujących kwiatów zostaną ukarani, a nawet wychłostani – rzekł ze złością August.
-Miłościwy panie. Takich kwiatów było bardzo mało, a wyglądały tak pięknie, że ten kto nie zna się na kwiatach, nie pomiarkuje się, że mają one złą moc.
Wstawiennictwo Barbary nie poprawiło jednak nastroju księcia. Był tak zły, że miał ochotę osobiście wymierzyć baty tym, którzy zrywali kwiatki. Widząc to Barbara próbowała zmiękczyć Augusta i odmienić jego oblicze.
-Daruj im panie, bo niezwykła to rzecz znaleźć o tej porze jeszcze tyle kwiatowia. Doprawdy nie mogłeś mi panie sprawić większej przyjemności od tego, co zobaczyłam wczoraj – rzekła żarliwie.
-Cieszy mnie to wielce, chociaż jestem mocno zagniewany na służbę – odparł jej nieco już łagodniejszym tonem.
-Żeby umniejszyć twoje zagniewanie, pragnę cię panie zaprosić dzisiaj do mojej komnaty, aby pokazać wszystkie te kwiaty i powiedzieć, które z nich najbardziej mi się spodobały. – August w lot zrozumiał całą intencję zaproszenia i uśmiechnął się zadowolony z takiego obrotu sprawy.
-Już mi przeszło to zagniewanie i pragnę ci pani oznajmić, iż z pewnością skorzystam z zaproszenia.
Zaraz po zakończeniu posiłku książę udał się do swojej komnaty. Wprawdzie złość mu znowu powróciła, ale w mniejszym już stopniu.
-Lasota, ja cię każę kijem obić i dam niedźwiedziom do zabawy!
-A cóż się stało, panie? – zapytał zaskoczony Lasota.
-Jeszcze śmiesz o to pytać? Dzisiaj na głupca wyszedłem.
-Ludzka to rzecz miłościwy panie – odparł po swojemu dworzanin.
-Nie przywódź mnie do wściekłości!
-Nie wiem panie o co chodzi? – bronił się Lasota widząc gniew władcy.
-Narwałeś głupcze trujących kwiatów dla wojewodziny i ta kazała je wyrzucić!
-Wyrzuciła wszystkie?
-Nie wszystkie, ale co z tego, skoro najadłem się wstydu.
-Wasza książęca mość mi wybaczy, ale na kwiatach się nie znam. I to tylko dodam, że ludzie pół dnia chodzili, żeby je nazbierać – tłumaczył skwapliwie Lasota.
-Nalej mi miodu, bo tylko to potrafisz – rzekł nieco spokojniejszy August.
-Jeśli jeszcze każesz mi panie zrywać kwiaty, to za każdym razem będę się pytał, czy czasem nie są trujące.
-Tylko mi tu nie dogaduj i zejdź mi z oczu – rozkazał. Zaraz jednak zapytał. – Jest co nowego?
-Tak panie. Przyszedł list od twojej panie małżonki.
-Na miły Bóg! Toż niedługo braknie piór gęsich w Polszcze, jak ona będzie do mnie tak często pisywała. – I zerwał się z miejsca, gdyż złość na nowo go opanowała. – Kazałem ci czytać listy od królowej Elżbiety. Uczyniłeś com rozkazał?
-Uczyniłem wedle twego panie rozkazu.
-Cóż więc pisze moja najukochańsza małżonka Elżbieta? – zapytał drwiąco.
-Królowa Elżbieta pisze, że nie powinieneś panie troskać się sprawami państwowymi na Litwie, bo z nowym rokiem pan nasz miłościwy król Zygmunt wraz z królową Boną udadzą się na Litwę, aby wszystkie sprawy rozsądzić. Stąd też prosi cię panie, abyś zechciał powrócić do Krakowa i spędzić z nią Narodzenie Pańskie. Królowa Elżbieta pisze też, że wielce się za tobą panie stęskniła i ledwie co pamięta twoje oblicze.
-Wystarczy, że jej blade oblicze śni mi się po nocach – wtrącił zirytowany.
-Co zatem panie zamierzasz z tym uczynić? – zapytał Lasota, licząc po cichu, że jeszcze trochę dwór książęcy pobędzie na Litwie. Wszak pobyt w Gieranonach był jednym wielkim pasmem zabaw i beztroskiego lenistwa.
-Nie zamierzam bynajmniej wracać teraz do Polski. Nie teraz, kiedy wojewodzina jest już prawie w moich rękach. – Tu Lasota patrzył ze zdumieniem na odmienioną twarz Augusta i w skupieniu słuchał dalej, słusznie przypuszczając, że plany wielkiego księcia sprowadzają się do tego, aby uwieść Barbarę. – Przyznam ci się Lasota, że kiedy ją odprowadziłem do komnaty, nie wiadomo czemu – i zawahał się na chwilę – nie wiadomo czemu mnie pocałowała!
-I co w tym nowego? Przecież od lat całuje cię panie jakaś niewiasta.
-Ale – i uśmiechnął się na wspomnienie tego zdarzenia – ale powiem ci, że tak to mnie jeszcze nikt nigdy nie pocałował.
-Pocałunek jak pocałunek. Czymże może się różnić? – odparł dworzanin.
-Pomysł miałeś przedni, bo te kwiatki tak podziałały na wojewodzinę, jak marszałkostwo na Radziwiłła Czarnego. Każę ci wypłacić czerwonego – rzekł zadowolony.
-Dziękuję panie. Napisałem też list do rodzicieli waszej książęcej mości.
-Dobrze Lasota, ale trzeba, aby poszedł też list do mej małżonki, aby myślała, że o niej pamiętam.
-Tylko co mam napisać, bo mi już pomysłów brakuje. Za te łgarstwa, które wypisuję do twej panie małżonki, to mi chyba piekło pisane będzie.
-Przy mnie do nieba trafisz, tylko mi służ tak, jak dotąd mi służysz. – I zaczął chodzić po komnacie, myśląc nad tym, jaką znaleźć wymówkę przed Elżbietą. Nagle jego wzrok padł na wiszące na ścianie jelenie rogi. Wówczas olśniony rzekł do Lasoty. – Napiszesz, że podczas ostatniego polowania niedźwiedź rzucił się na mnie i ledwie uszedłem z życiem. Napisz też, że gdyby Radziwiłłowie nie przyszli mi z pomocą, to pewnie by mnie już nie ujrzała żywego. Z tej to przyczyny choruję mocno i powoli wracam do zdrowia. Niesposobną jest więc rzeczą, abym mógł wrócić szybko do Polski. – Tu znów zaczął zastanawiać się, ale że nic mu nie przychodziło do głowy, oznajmił. – Dołożysz Lasota parę słów od siebie, bo ty to dobrze potrafisz. A list skończysz słowami. Bądź pani zdrowa i szczęśliwa, a o mnie nie zapominaj.
-To wszystko?
-Tak. Idź i napisz co ci rozkazałem, bo ja muszę się przespać, jako że noc mnie niezwykła czeka. – I gdy tylko Lasota wyszedł, August ułożył się wygodnie i szybko zamknął oczy. Przypominał sobie teraz ostatni wieczór i całując powietrze, przywoływał w pamięci chwilę, gdy Barbara złożyła na jego ustach swój pierwszy pocałunek.
***
Noc była już mniej spokojna niż dzień. Groźnie zagrzmiały pioruny, a po nich zaczął padać ulewny deszcz. Wtedy to rozległo się głośne pukanie do drzwi komnaty wojewodziny trockiej.
-Wejdź panie – zawołała przejęta Barbara i po chwili ujrzała przystrojonego odświętnie monarchę.
-Jak się pani czujesz, bo pogoda dziś tak straszna, jakby się kto powiesił.
-Dziękuję panie, mam się dobrze. Dziwne to tylko, że dwudziesty szósty październik, a burza tak straszna jak mało kiedy. – August słuchał Barbary z roztargnieniem, znacznie więcej uwagi poświęcając przystrojonej kwiatami sypialni, a zwłaszcza znajdującemu się na środku pomieszczenia łóżku.
-Już trochę przywiędły – zauważył.
-Wielka to szkoda, że kwiaty tak szybko więdną – odparła nieco zmartwiona.
-Dlatego można dawać coraz nowsze.
-W swoim życiu tylko trzy razy dostałam kwiaty i to jeszcze niewiele – wspomniała smutno. Zaraz jednak niewinnie spojrzała na Augusta i zapytała. – Powiedz mi panie, z jakiej to przyczyny podarowałeś mi te kwiaty?
-Czy musi być od razu przyczyna? Nie można tak zwyczajnie? – i dodał wesoło. – Jutro rozkażę je wyrzucić i nazrywać nowych.
-Nie panie! Chcę, aby zostały tu jak najdłużej i przypominały mi ten niezwykły widok, kiedy to ujrzałam je po raz pierwszy.
-Jeśli taka twoja wola pani, to tak się stanie – i dla żartu pokłonił się przed nią.
-Chcę ci panie powiedzieć, czym te kwiaty się różnią od siebie i co znaczą. – Wtedy August rad nie rad słuchał jej wywodów. Coraz częściej jednak spoglądał na łóżko Barbary i niecierpliwie czekał na moment, kiedy znajdą się tam oboje. Pragnął ją objąć i ucałować, stąd też zamiast patrzeć na kwiaty wpatrywał się w jej pełne i ślicznie wykrojone usta.
-I co ty panie na to? – lecz nie usłyszała odpowiedzi, gdyż wielki książę zbliżył się do niej i z ogniem w oczach przemówił.
-Chcę ci pani powiedzieć – i spojrzał jej głęboko w oczy – chcę powiedzieć. – Nie dokończył jednak, gdyż jego usta dotknęły ust Barbary i oboje przylgnęli na dłuższy czas do siebie.
-Panie mój? – rzekła cicho Barbara, po czym niezwykle szczęśliwa oparła głowę o jego ramię. Augusta zaś ogarnęło takie pożądanie, że zaczął ją gwałtownie całować po całej szyi. –Ależ panie. Panie co czynisz?
-Pragnę cię pani – odparł zdyszany. – Pragnę ze wszystkich sił.
-Ja też – i zamknęła oczy, obejmując dłońmi głowę księcia.
Obejmowali się coraz bardziej i bardziej, zapominając o całym świecie, o wszystkim. W końcu wielki książę zaczął powoli zsuwać suknię z ramion wojewodziny trockiej.
-Co czynisz panie? – powtórzyła Barbara drżąc na całym ciele. – Panie, nie zróbmy czegoś, czego potem będziemy żałować.
-Nie bój się pani. Nie będziemy niczego żałować. – Uspokoił ją i teraz namiętnie całował jej odkryte ramiona. Barbara zaś coraz mocniej obejmowała go za szyję i co chwilę zamykała oczy.
-Poczekaj, poczekaj panie – rzekła nie mogąc złapać tchu.
-Co ci pani? – zapytał August i zwolnił na chwilę uścisk, bojąc się, że coś jej się stało. Tymczasem wojewodzina podeszła do stojącego opodal świecznika i zdmuchnęła płomień.
-Wybacz panie, ale wolę ciemność – i po omacku podeszła do niego.
-Niech i tak będzie – zgodził się August i w ciemności odszukał spragnionymi ustami jej usta, a następnie szyję i ramiona. Za oknem zaś wciąż szalała październikowa burza, tłumiąc wszelkie odgłosy dochodzące z sypialni wojewodziny trockiej.