
Jak zwykle w sobotę rano wyszedłem wyrzucić śmieci. Przed klatką spotkałem Kamila z piłką. Wiosenne słonko przygrzewało, więc nie namyślając się wiele, ruszyliśmy, po drodze ostro podbijając gałę, w kierunku podwórkowego boiska. Niestety było zajęte, trwało jakieś spotkanie. Zaintrygowani przystanęliśmy.
Z początku wydawało się, że to zawody do jednej bramki. Chłopaki z technikum grali z naszymi kolegami z podstawówki. Starsi atakowali nieustannie. Gole wisiały w powietrzu. Jednak nie szło im wcale tak łatwo. Na bramce u młodszych stał ojciec jednego z nich, Filipa i to on głośnymi komendami ustawiał swoją drużynę. Dzięki temu nasi bronili się umiejętnie, a jeśli tylko nadarzała okazja, groźnie kontratakowali.
Właśnie chcieliśmy wracać do domu, kiedy w efekcie jednego z szybkich kontrataków, wpadł gol dla młodszych.
‒ Jest!!! ‒ zagrzmiało na boisku. Od tej chwili mecz tak bardzo nas zaciekawił, że zostaliśmy. Zapomniałem o bożym świecie. Tymczasem średniacy nie mogli uwierzyć w stratę bramki i odtąd atakowali bez pardonu, nie unikając fauli. Po chwili zrobiło się 2:1 dla starszych. Chociaż mecz należał do bardzo zaciętych, tata Filipa starał się nie pozwalać na nieczystą grę i pilnował przepisów. Rzutów wolnych było bez liku.
Mijał czas, padały kolejne bramki. W najgorszych momentach młodsi ratowali się, wybijając piłę na auty i rożne. Po godzinie zażartej gry wynik brzmiał zgoła sensacyjnie 5:5, remis! Na podwórku zawsze grano do sześciu, zatem wszyscy niecierpliwie czekali na rozstrzygnięcie. Rozejrzałem się wokoło. W trawie leżało kilka rowerów i desek, uwiązane do drzew psiaki obwąchiwały się radośnie. Zarówno właściciele pojazdów jak i zwierzaków ramię w ramię stali za boczną linią boiska, zapamiętale obserwując spotkanie. Przy niektórych z kibiców dało się zauważyć worki na śmiecie. Wyszli podobnie co ja, no i zostali. Piłka, wiadomix. Nietrudno było zgadnąć, po której stronie spoczywała sympatia spontanicznie zgromadzonej publiczności.
W pewnym momencie na boisku rozległ się jęk. Bramkarz starszych ratując się przed utratą bramki, podhaczył w polu karnym snajpera maluchów, sprytnego Filipa. Karny! Jedenastka! Cała publika wstrzymała oddech. Czy Filip wykorzysta okazję? Będzie sensacja? Sędzia odliczył kroki. Młody strzelec podbiegł do piłki, zrobił zwód w lewo, po czym z pewnością profesjonalisty posłał piłkę w prawy, dolny róg. Gol!!! 6:5 dla naszych! Koniec meczu.
Podczas gdy zziajani zwycięzcy zamierzali udać się do pobliskiego sklepu po picie, podjarani „technicy” zażądali rewanżu. Stanęło na jedenastą w niedzielę. Będzie nowy mecz, ekstra! Zadowoleni kibice chwycili za rowery, deski, worki ze śmieciami oraz smycze i rozeszli do domów. Sparing na maxa!
Spojrzałem na zegarek. Oj, miałem tylko wyrzucić śmieci… A niech tam, sezon rozgrywek podwórkowych rozpoczęty!!!