![](https://kozirynek.online/wp-content/uploads/2025/02/zygmunt-ii-august-1520-1572-ostatni-panujacy-jagiellon-fot-domena-publiczna.jpeg)
Nadeszła połowa października, a młody książę litewski wciąż bawił w Gieranonach. Tak jak obiecał właścicielce tych dóbr, Barbarze z Radziwiłłów, ubił znacznej wielkości niedźwiedzia. W polowaniu wzięli też udział obaj Radziwiłłowie, którzy ostatnio bardzo zbliżyli się do kniazia. Oni również upolowali tego dnia kilkanaście sztuk dzikiego zwierza. Ponadto wielki książę upodobał sobie miejscowego myśliwego, olbrzymiego Jurgielisa, który odtąd będzie mu stale towarzyszył w polowaniach.
Po udanych łowach przyszła pora na zabawę. Jagiellon nie szczędząc pieniędzy, przygotował ucztę, jakiej od śmierci Gasztołda nie było w Gieranonach. W najobszerniejszej sali zamku zebrało się wiele osób z otoczenia Radziwiłłów, którzy przybyli z całą swoją świtą. Pojawiło się też kilka znaczących osób z Wilna. Opłacono nawet niezbyt okazałą kapelę grajków, aby swoją obecnością uświetnili ową ucztę.
-Widzę bracie stryjeczny, że usilnie dbasz o swoje interesy! – Zagadnął Mikołaj Rudy Radziwiłł, stojący w znacznej odległości od Augusta.
-Dbam nie tylko o swoje interesy, ale i o cały dom Radziwiłłów, któremu splendoru jako dawniej potrzeba, kiedy to mieliśmy tytuł książęcy – przypomniał Mikołaj Czarny Radziwiłł.
-Dobre to były czasy, tylko że dawne – westchnął Rudy.
-Jeszcze lepsze nastaną, wierz mi panie bracie, bo – tu popatrzył uważnie na Rudego – jest ku temu okazja. Trzeba ją tylko wykorzystać. Mniemam, że siostra Barbara nam w tym pomoże.
-Co zamyślasz? – zaciekawił się Rudy.
-Widzisz, panie bracie, jak kniaź za nią chodzi? Wodzi za nią jak złodziej za sakiewką. Trzeba to wykorzystać, aby jakieś wakansy otrzymać.
-Powiadają, że w Krakowie młody kniaź niewiele mówi o polityce i do żadnych spraw nie śmie się mieszać, bo boi się swojej matki, królowej Bony – rzekł z powątpiewaniem Rudy.
-My też baliśmy się naszych rodzicieli, a teraz co? Rządzimy! Tak też trzeba podburzyć naszego kniazia przeciwko jego matce, która jako sami wiesz, wiele złego czyni na Litwie. – Teraz Czarny rozejrzał się wokoło, upewniając się, czy nikt go nie słyszy i mówił dalej. – Trzeba go wyrwać z tych szponów królowej Bony, a po tym osaczyć i ciągnąć dla siebie, ile tylko się da. Młody on, to i głupi. A twoja panie bracie siostra Barbara, jako i po części moja, musi nam w tym pomóc.
-Dalibóg! Mieliśmy ją przecież wydać za wojewodę Ościkiewicza, a to przecież dobra partia – przypomniał Rudy.
-Póki co, to wojewody nowogródzkiego nie ma, bo w Moskwie siedzi, a Barbara jeszcze jest w żałobie. Żeniaczka jej nie ucieknie, wierz mi panie bracie – przekonywał Czarny. W tym momencie spostrzegł, że August zasiadł już do stołu, więc pospiesznie oznajmił. – Czas iść do kniazia – i już miał odejść, gdy coś sobie przypomniał. – Wiesz panie bracie, że marszałek Daniłłowicz wyzionął ducha?
-A ja słyszałem, że to ty panie bracie masz zostać marszałkiem litewskim!
-Ja też to słyszałem, ale jak tu wybadać kniazia. Może byś się go zapytał, czy to prawda? – zwrócił się do Rudego, który szybko odparł.
-Za mało jestem odważny. A może by tak nasza siostra Barbara zapytała o to kniazia?
-Widzisz tam w rogu niedźwiedzia? – zapytał go Czarny. Zdziwiony Rudy popatrzył w tamto miejsce, po czym spojrzał na stryjecznego brata i odparł.
-Nie widzę.
-Tedy ci powiadam, że pierwej zobaczymy tam niedźwiedzia, niż Barbara zapyta kniazia o marszałkostwo. – Po tych słowach nieco zirytowany udał się do stołu, gdzie siedział August wraz z Lasotą i Gabrielem Tarło.
-Ejże! Panie Mikołaju, gdzież są ci nowi dworzanie? – zapytał od razu kniaź.
-Widać się stroją, bo chcą ci się panie przypodobać – odparł dowcipnie Czarny.
-A oni to co, niewiasty, czy co? – Zażartował August ku radości siedzących przy nim dworzan.
-Pójdę panie po nich, bo już ich poznałem – zaoferował się Lasota i wyszedł, aby ich przyprowadzić.
Zabawa tymczasem rozpoczynała się na dobre i zebrane przy trzech stołach towarzystwo gwarzyło ze sobą niezbyt głośno. Grajkowie zaś przygrywali nieco smętnie, aby umilić gościom biesiadę. August rozejrzał się po sali i aby ożywić atmosferę, uniósł swój kielich do góry.
-Zdrowie wszystkich przybyłych tu do Gieranon gości! – i wychylił do dna, a po sali rozległ się jeden wielki okrzyk.
-Vivat wielki kniaź!
-Panowie Radziwiłłowie – zwrócił się do nich kniaź. – Gdzież jest wasza siostra, pani wojewodzina?
-Zaraz tu będzie panie – zaczął Rudy, ale przerwał mu Czarny.
-Zapewne podziwia jeszcze trofea, które wczoraj panie upolowałeś.
-Wiedzieliśmy, że wasza książęca mość jest dobrym myśliwym, ale nikt nie wiedział, że aż tak wybornym – przerwał Czarnemu Rudy. August widząc jak Radziwiłłowie popatrzyli na siebie złowrogo, przerwał te licytacje i rzekł z uznaniem.
-Przyznaję, że i waszmościowie dokazali wielkiej odwagi, że można z uznaniem głową kiwać. – Po chwili wielki książę zmienił jednak temat i zaczął mówić o sprawach wagi państwowej. – Doniesiono mi niedawno, że marszałek litewski wyzionął ducha, a przed samą ucztą doniesiono mi, że i podczaszy litewski zamknął oczy. Wypijmy tedy za ich dusze.
Zmieszane otoczenie Augusta, które po raz pierwszy spotkało się z takim toastem, posłusznie wychyliło kielichy za wielkim księciem. Najszybciej zreflektował się Mikołaj Czarny, który chcąc rozbawić otoczenie, a przede wszystkim przypodobać się władcy, zawołał.
-Oby im tam w Bożym świecie, nigdy nie brakowało wina! – Wówczas wszyscy radośnie podnieśli puchary i wypili do dna. Czarny zaś korzystając z okazji, zaczął niepewnie mówić.
-Powiadają panie – i zamilkł, bo zabrakło mu odwagi.
-Słucham cię, panie Mikołaju – oznajmił wesoło August.
-Pytam nieśmiało waszą książęcą mość, bo ludzie plotą, że mam zostać marszałkiem.
-Nie turbuj się waszmość, bo czego to ludzie nie naplotą – oznajmił ku radości otoczenia August. Po tych słowach Mikołaj Czarny przybrał od razu czerwone barwy na twarzy, gdyż jawnie się ośmieszył. Szczęśliwie dla niego przed Augustem stanął Lasota, przyciągając uwagę osób zebranych przy stole.
-Wasza książęca mość, oto oni – i wskazał na dwóch młodych, bogato odzianych mężczyzn. –Stanisław Dowojno – oznajmił Lasota, przedstawiając pierwszego z nowych dworzan, który pokłonił się tak nisko jak tylko mógł. – Stanisław Kieżgajło – i wskazał na drugiego.
-Doprawdy, jeden i drugi Stanisław. Czy wy tutaj na Litwie nosicie tylko imiona Stanisław i Mikołaj? – Obaj Radziwiłłowie spojrzeli teraz radośnie na siebie, rozumiejąc, że to ich książę litewski miał na myśli.
-Wasza książęca mość jest wielkim wesołkiem. Zatem będzie wesoło na całej Litwie – błyskotliwie zauważył Dowojno.
-Rad jestem was poznać panowie, a skoro jesteście już moimi dworzanami, zatem siadajcie przy książęcym stole – zaprosił August. – Panie Mikołaju, kimże są moi nowi dworzanie?
-Pierwszy Stanisław, ten wyżsiejszy, to nasz kuzyn panie, a ten drugi, niski wzrostem, to nasz daleki powinowaty.
-Zatem sami wasi krewni, ale to i dobrze, bo – lecz nie dokończył, bo oto przed nim stanęła tak oczekiwana Barbara. August był wyraźnie zaskoczony, gdyż jego nowa sympatia była wreszcie w bieli.
-Uczyniłam tak, jako chciałeś panie. – Tu kłaniając się z wdziękiem, spoglądała zalotnie na wielkiego księcia, który patrzył na nią z niemym zachwytem.
-Wydawało mi się, że już widziałem prawie wszystko, ale było to błędne mniemanie, jako że takiego cudu jeszcze nie oglądałem – i spoglądał na wojewodzinę, która wyglądała po prostu olśniewająco. Jej nadzwyczaj regularne rysy, alabastrowa cera i bujne kasztanowe włosy nadawały jej olbrzymiego uroku, a biała suknia i perły, dopełniały wszystkiego. W tej chwili Barbara była dla Augusta niczym anioł i wydała mu się zupełnie inna od jego dotychczasowych nałożnic. – Ejże! Grajkowie! – krzyknął z werwą. – Czyńcie to, za co wam zapłacono, bom wielce rad potańcować!
Rozpoczęły się więc tańce. Jedni zachwycali się, a inni zazdrościli. Większość musiała jednak przyznać, że piękniejszej pary nie widzieli dotąd na tej sali.
-Muszę to rzec – zaczął oczarowany wojewodziną trocką kniaź – że nadzwyczaj ci ładnie pani w tej bieli, jako mało komu – i aż pokiwał głową.
-Cieszę się wielce, że sprawiłam ci panie radość – odparła skromnie Barbara.
-Nie myślałem, że aż tak będziesz mi pani umilać pobyt w Gieranonach?
-Ja zaś dziękuję za dary, jakimi mnie stale obdarowujesz panie, jako i za ostatni podarek – i dotknęła ręką swych pereł.
W tym samym czasie rozmowę prowadzili także Radziwiłłowie, którzy bacznie przyglądali się tańczącym.
-A czemuż to nie idziesz do tańca, panie bracie?
-Pan Bóg poskąpił mi tych zdolności i do inszych rzeczy powołał. – Oznajmił z powagą Czarny, po czym znowu spoglądał na wielkiego księcia i uśmiechał się do niego. Szybko jednak dał sobie z tym spokój, gdyż August całkowicie zaabsorbowany Barbarą, nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. – Doprawdy, urody Pan Bóg naszej siostrze nie poskąpił – rzekł z uznaniem.
-Mojej siostrze, bracie stryjeczny – poprawił go natychmiast Rudy.
-A z jakiego rodu pochodzi Barbara?
-Z Radziwiłłów przecież – odparł zaskoczony pytaniem.
-Widzisz tedy, że Radziwiłłówna, zatem to nasza wspólna siostra. – Wytłumaczył trochę wolniej myślącemu krewnemu Mikołaj Czarny i wspólnie przyglądali się kniaziowi, który podbił już serca zebranych na uczcie panien litewskich. – Kiedy tak patrzę na Barbarę panie bracie, to mi się zdaje, że mogłaby zostać wielką księżną, no i królową.
-Chyba cię panie bracie głowa rozbolała, bo głupoty gadasz – sprowadził go na ziemię Rudy.
-Wszakże Sofka z Holszańskich została wielką księżną i królową – bronił się Czarny.
-Raz, że było to dawno, a dwa, że Holszańscy byli zacnym rodem na Litwie.
-Nie uważam, że ród Radziwiłłów jest podlejszego stanu, bo od samego cesarza otrzymaliśmy tytuł księcia – przypomniał Czarny.
-Tytuł książęcy mieli nasi przodkowie, którzy już nie żyją, a tytuł był tylko dla nich samych, nie zaś dla całego naszego rodu – wyjaśnił Rudy.
Wówczas Czarny od razu zmienił temat.
-Tak patrzę na naszego kniazia i zachodzę w głowę, skąd on ma tyle sił do tańcowania i całej tej zabawy.
-A ja się nie dziwuję, nic a nic. Skoro kniaź całymi dniami gania za zwierzyną, to cóż przy tym jest trochę pochodzić po sali i czasem się pokłonić. – Tutaj Mikołaj Rudy miał dużo racji, gdyż tańce w owym czasie na tym właśnie polegały, chociaż należało poświęcić dużo czasu, aby posiąść tę umiejętność.
Po niedługim czasie taniec się skończył i August powrócił za stół. Zaraz też pojawili się przy nim kolorowi brodacze z rodu Radziwiłłów. Rudy zaniepokojony nieobecnością siostry przy stole, zapytał nieśmiało Augusta.
-Czemuż to nasza siostra opuściła cię, panie?
-Nie frasuj się waszmość. Lada chwila powróci.
-Wina panie? – zaproponował Czarny.
-Ostatnio nie piję dużo, dlatego nalej mi panie Mikołaju miodu. To też zacny trunek. – I gdy ten nalewał mu miód, August przysunął się do niego i cicho zapytał.
-Mówiłeś waszmość, że pani wojewodzina bardzo lubi kwiaty?
-Czasami to mi się zdaje, że woli te chwasty bardziej od złota.
-To dobrze – rzekł zadowolony i spojrzał na Lasotę. – Uczyniłeś com ci kazał?
-Tak panie, chociaż wielki to był kłopot, bo październik idzie ku końcowi. Myślę jednak, że będziesz panie zadowolony.
-Jak już wojewodzina powróci, wyjdziesz i uczynisz co potrzeba.
-Wedle rozkazu, panie – przytaknął Lasota i pijąc wino, czekał aż pojawi się ponownie Barbara.
-Pytałeś się panie Mikołaju o urząd marszałka litewskiego? – Zwrócił się ponownie do Czarnego i nieco zniżył głos. – Ludzie słusznie się domyślają, że to właśnie tobie chcę oddać ten urząd.
-Nie pojmuję panie, bo przecież – wtrącił zaskoczony Radziwiłł, lecz August nie dał mu dokończyć.
-Tak trzeba było, bo w Wilnie głośno szemrają, że otoczyłem się Radziwiłłami. Dlatego też nie chcę rozpowiadać, że szykuję ten urząd dla ciebie waszmość.
-Jesteś panie sprytnym władcą jakiego Litwa jeszcze nie miała – kadził rozpromieniony nowiną Czarny.
-Pamiętaj, że za wierną służbę umiem się odpłacić. A póki co, to będzie najlepiej, jeśli na kilka dni pojedziesz do Wilna, aby uciszyć gadanie. A potem poślę po ciebie panie Mikołaju, bo będziesz mi niedługo potrzebny.
-Tak się też stanie, bo mądre to zamysły – przytaknął zadowolony Radziwiłł.
Przez kolejne godziny trwającej uczty August poświęcał czas już tylko Barbarze. Robił wszystko, aby jej się przypodobać, rozbawić ją, a czasem nawet jej usługiwał. Czas mijał niepostrzeżenie, aż w końcu po północy zmęczeni zabawą biesiadnicy zaczęli odchodzić od stołów. Zmęczenie ogarnęło wreszcie i samego księcia. Powstał więc zza stołu z zamiarem opuszczenia sali. Razem z nim wyszła Barbara, którą August postanowił odprowadzić aż do je komnaty. Szli w milczeniu długim korytarzem, aż w końcu nieco podpity książę oznajmił.
-Mam pani tylko jedno pragnienie.
-Jakie? – zapytała wesoło.
-Chciałbym, abyście zdjęli te szaty.
-Niedawno chciałeś panie, abym zdjęła wdowie szaty i dziś to uczyniłam.
-Cieszę się z tego wielce, że to uczyniłaś pani, ale radbym cię pani zobaczyć bez najmniejszej szatki. Taką, jaką cię stworzono – oznajmił uśmiechnięty. – Niczego tak nie pragnę jak tego – podkreślił. I po tych słowach oparł się o drzwi prowadzące do sypialni wojewodziny.
-Ja też panie wiele rzeczy pragnę i cóż z tego? – Tu roześmiała się na chwilę, widząc niepocieszoną minę Augusta.
-Powiedz pani czego pragniesz, a spełni się każde twoje życzenie – zapewnił Jagiellon.
-Wierzę panie, że moje zamysły niedługo się spełnią, przynajmniej te niektóre – odparła tajemniczo.
-Daj mi pani tę nadzieję i zapewnij, że lada dzień dostąpię tego, aby taką cię właśnie ujrzeć – nalegał książę.
-A mówiłeś panie, że tak mi ładnie w bieli.
-Prawda to, bo bardzo ci ładnie pani w tej sukni, tylko że jestem ciekaw, co ta biel kryje?
-Może tak się stanie. Bądź panie cierpliwy – rzekła z uśmiechem.
-Niech i tak będzie. Tylko, że nie będę mógł zasnąć, bo będę dumał o tobie pani. – Rzekł rozmarzony, ale Barbara tylko wzruszyła ramionami. – Zatem zobaczymy się dopiero na obiadowaniu? – pytał z nadzieją w głosie.
-Zapewne tak.
-Śpij pani dobrze. Obyś się pani wyspała, bo ja raczej się nie wyśpię.
-Jesteś panie zmęczony, to szybko zaśniesz – i pokłoniwszy się, otworzyła drzwi do swojej sypialni. Widok, jaki ukazał się jej oczom, był jednak niezwykły. Cała komnata była przybrana najróżniejszymi kwiatami, a najwięcej było dzikich róż, gdyż pora roku sprawiła, że przeważnie tylko te kwiaty się dochowały. Barbara ogarnęła wzrokiem wnętrze swojej sypialni i aż jęknęła z zachwytu, gdyż nigdy czegoś takiego nie widziała.
-Boże kochany! Toż to raj! – zawołała radośnie. August zaś stał obok niej i podziwiał dzieło Lasoty i jego pomocników. Musiał też przyznać, że pomysł był znakomity, a samo wykonanie przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Niespodziewanie Barbara odwróciła się do wielkiego księcia Litwy i po chwili jej usta, na moment zaledwie, dotknęły jego ust. Wojewodzina od razu jednak przywołała siebie do porządku. – Dziękuję panie i życzę szybkiego zaśnięcia –dodała i powoli zamknęła drzwi. August zaś zaskoczony tą sytuacją szedł powoli do przygotowanej dla niego sypialni.
-Czyżby to miłowanie? – zapytał sam siebie. – Nie może to być, przecież królem i książęciem jestem! – Po tych słowach otworzył drzwi i wszedł do swojej komnaty, gdzie czekał jego pokojowiec Juraszek, gdyż Jerzyczka zmogła zabawa.