Barcelona rozbiła Real Madryt w meczu o Superpuchar Hiszpanii, rozegranym „tradycyjnie” w Arabii Saudyjskiej. Barca dokonała tym samym rzeczy historycznej, bo po pierwsze zgarnęła trofeum numer sto w swoich dziejach, po wtóre zaś w drugim meczu z rzędu strzeliła największemu rywalowi co najmniej cztery gole.
Udział Roberta Lewandowskiego był wymierny. Kapitan reprezentacji dał: świetną asystę przy golu Yamala oraz prowadzenie po skutecznie wykonanej jedenastce. Lewy imponuje siłą fizyczną i bardzo pomaga drużynie doświadczeniem. I to nie są frazesy, a rzeczy, które zawsze zauważam w jego grze w Barcelonie. Wciąż jest również skuteczny, oczywiście.
Wojciechowi Szczęsnemu nikt nie zapamięta interwencji przy strzale Tchouameniego czy rykoszecie od Gaviego, a czerwoną kartkę, którą dostał za faul na Mbappe. Faul, który przywołał wspomnienia z 2012 roku i meczu z Grecją. Przewinienie podobne, kara dla bramkarza identyczna. Cóż, Szczęsny zaryzykował, nie pierwszy raz w karierze. Na jego szczęście mecz był już wówczas w zasadzie zamknięty. Real nie dawał podstaw, żeby uwierzyć w odwrócenie losów.
Wspomniany Kylian Mbappe jest niejako „pomysłodawcą” tego tekstu. Od niego bowiem zaczęły się moje nawiązania do dawnych gwiazd podczas oglądania niedzielnego meczu. Francuz strzelił pierwszego gola w stylu brazylijskiego (cóż – takie czasy, że trzeba rozwiewać wątpliwość, o którego chodzi…) Ronaldo. Szybki sprint z piłką, kilka zwodów, spośród których ostatnim wyprowadził w pole Balde, i skuteczny strzał. Mbappe nie jest aż tak widowiskowy, ale w sposobie poruszania się i takich momentach jak opisany wyżej, ma chyba najwięcej z legendy od zakończenia przez nią kariery. A Ronaldo to najlepszy napastnik, jakiego widziałem. Bez wątpienia.
Wśród pozostałych piłkarzy Królewskich próżno szukać takich, którzy swoją grą przywołali w Dżuddzie dobre wspomnienia. Do jednego z nich jednak wróciłem. A to za sprawą Pedriego.
Pomocnik Barcy ma tę piękną i rzadką umiejętność wykonywania podań, jakich – wydaje się – nikt inny nie wymyśliłby. I w tym przypomina Xaviego i Lukę Modricia, który akurat w niedzielę zaliczył anonimowy występ. Pedri tym razem też nie błysnął rzeczami nadzwyczajnymi, ale wraz z Gavim i Casado (to będzie środek pola Barcelony przez najbliższą dekadę!) całkowicie zdominował Real w środku pola.
Najlepszy w Barcelonie jest dzisiaj Raphinia. Kiedy piłka do niego zmierza wiedz, że zaraz może wydarzyć się coś dużego. W tym Brazylijczyk przypomina swojego wielkiego rodaka Ronaldinho. Podobnie jak Mbappe w porównaniu z Ronaldo: Raphinia nie jest tak widowiskowy, ale wręcz porażająco pewny swoich umiejętności. Od niego zależy najwięcej w ofensywie Barcelony. A gol zdobyty głową to coś nowego w pełnym arsenale zagrań Raphinii z tego sezonu. Obecnie to piłkarz kompletny. Znakomicie rozumie się z Lewym…
…i Laminem Yamalem. Dzieciak z przeciwległego skrzydła strzelił Realowi gola, jakich w swojej karierze ze sto zdobył Leo Messi. Piękne było podanie Lewandowskiego, świetne zejście Yamala do środka… Ale najlepszy był strzał. Delikatny, a jednak poza zasięgiem długorękiego Thibauta Courtoisa. Czy to najlepszy nastolatek od czasów… Messiego właśnie?
Barcelona może nic już w tym sezonie nie wygrać. W lidze musi gonić madrycki duet, w Europie dopiero zacznie na poważnie grać, a tam póki co rządzi Liverpool. Niemniej, dwa cudowne mecze przeciwko Realowi budzą wielki podziw i przejdą do historii. A dawne gwiazdy biją brawo na stojąco.