Tam, gdzie Iberyjskiego Półwyspu wybrzeże,
zaś łagodny subtropik – klimatu zaleta,
gdzie dawnej Aragonii strzegli jej rycerze,
wita nas Barcelona, do nas się uśmiecha.

Zaprzecza znakom wieszczby: „Mane, Tekel, Fares”
uwiecznionym na uczcie króla Baltazara.
Cudną architekturą przyciąga, jak magnes;
tu stoi Casa Milà, Familia Sagrada.

Już czas, by Katalonii dumna ta stolica,
gdzie piłkarze na Camp Nou „gryzą” jej murawę,
rozkwitła w prostych słowach polskiego poety.

Głos niknie w swoim blasku niczym błyskawica,
bo życie w Barcelonie jest splotem wydarzeń;
niech więc tętni, jak strojne w przenośnie sonety.