Pozbyłem się tapczana. Nie był jeszcze stary i całkiem był jeszcze na chodzie, tyle, że go kot Czarnuszek regularnie obsikiwał. I nic nie dawało się z tym zrobić poza kastracją chemiczną wykastrowanego już chirurgicznie kota. No, ale nie będę przecież ładował pieniędzy w weteryniarskie perpetuum mobile. Se wymyślili: maszynkę do robienia pieniędzy! Może jak mi Wałęsa odda te sto milionów obiecane 35 lat temu, to się zastanowię. Oby tylko Czarnuszek dożył tej chwili. W każdym razie całego tapczana z trzeciego piętra nie zniosę więc trzeba było go rozłożyć na czynniki pierwsze. Nic prostszego. Pod warunkiem, że się ma narzędzia. Albo chociaż jedno narzędzie. A nasze kombinerki akurat teraz gdzieś wcięło. Do Castoramy mam niedaleko to, myślę sobie, kupię synowi zaległy prezent imieninowy: kombinerki! Po krótkiej walce z pokusami wybrałem komplet pięciorga narzędzi firmy Gustaf Adolph Sqrvensson z Chin. Niby człowiek wiedzioł jak ta chińszczyzna działa, bo miał kiedyś chińską skakankę, na której nie dało się skakać, ale co było robić. Do odkręcenia miałem szesnaście śrub (nakrętek) i żeby odkręcić każdą, musiałem użyć wszystkich narzędzi włącznie z cęgami, które wyglądają jak do paznokci.
Ale się w końcu udało i tapczan w trzech kawałkach został zniesiony pod śmietnik, gdzie stanowi teraz atrakcję turystyczną dla miejscowych piesków. A jutro… wjeżdża szafa i upragnione regały na książki! Pan kurator nie pozna naszego środkowego pokoju, jak już nas odwiedzi na mocy wyroku Sądu Rejonowego Wydział Rodzinny i Nieletnich z dnia 12.11.2024…