Ma się trochę rodziny i znajomych, a wśród nich są również ludzie chorzy. Dzięki nim człowiek ma możliwość przyglądania się całkiem z bliska tzw. ochronie zdrowia i wie, że jest tragicznie. A za granicą też nie wygląda to dobrze. Tymczasem w telewizji albo szpital w Leśnej Górze albo Dr House. Wiecie, o co mi chodzi. Akceptujemy zły system, bo patrzymy na niego w kontekście ideału wykreowanego przez wyobraźnię twórców.
Podobnie ma się w Polsce z inną profesją. W „Człowieku z żelaza” Wajda pokazał, jak pod przykryciem „dziennikarza” działa szpicel. Wtedy opinia publiczna odwróciła się od tego zawodu (który jest przecież jednym z fundamentów demokracji) tak, że nawet ze scen kabaretowych witano z przekąsem „prasę i dziennikarzy” albo „środki musowego przykazu”.
Ale wcześniej tak nie było. Dlaczego? Ludzie byli oswojeni z zawodem dziennikarza a zwłaszcza reportera terenowego. W taki sposób zaczynał swoją karierę Jerzy Urban a wcześniej Marek Hłasko. Hłasko miał wszelkie dane na szpicla, którym prawdopodobnie był. Przynajmniej przez jakiś czas. Technika donoszenia, jaką się posługiwał, wyciągając przy okazji z bagna socrealizmu polską literaturę, była stosowana od dawna: rzetelny, realistyczny, szczegółowy opis (choćby tylko opis ludzkich uczuć i odczuć przekładających się na nastroje społeczne). Przed Hłaską stosował to niejaki Garztecki, który tak dokładnie opisał w swoim opowiadaniu działanie podziemnej akowskiej poligrafii, że trzeba było zniszczyć cały jego nakład, bo doprowadziłoby gestapo do podziemnych drukarń jak po sznurku. A Garztecki szpiclem był. Po wojnie nawet agentem celnym. A jeszcze później współzakładał praKOR czyli Klub Krzywego Koła…
Tak więc od początku rządów Gomułki hasali po Polsce agenci bezpieki jako reporterzy prasowi a ludność kraju miała oczy odwrócone od ich procederu. W telewizji bowiem nadawano pierwszy polski serial sensacyjno-przygodowy „Barbara i Jan”, którego bohaterowie byli właśnie terenowymi reporterami. A że zawsze wpadali na jakieś afery, to czysty przypadek, bo oboje byli dość gapowaci…
Można by się nie zgodzić z tezą, że jeden serial może tak bardzo zawładnąć świadomością ogółu. No, a House czy Leśna Góra?…