Sytuacja jest niezręczna, bo – proszę mi wierzyć – nie zwykłam własnymi intymnymi sprawami kogokolwiek zajmować, ale czuję, że mam wobec samej siebie moralny obowiązek, by sprostować ten kłamliwy tekst. Ten pan napisał: „ Między nami nic nie było!”. Fakt- zdarzało się, że między nami nie było nawet skrawka materii – ale tu przecież nie o to chodzi. Cytuje dalej: „Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych”. Otóż były zwierzenia i wyznania! I to nie tylko z mojej strony. Czy mam w tym, bądź co bądź, wysokonakładowym piśmie przytoczyć co pikantniejsze szczegóły…? Dalej niby wszystko się zgadza, bo istotnie były wiosenne „wonie, barwy, blaski i szumiące śpiewem laski”, atoli w owych lasach nie tylko słuchaliśmy ptaszęcego śpiewu. A przywoływane w trzeciej strofie „słodkie czary natury” nie odnoszą się, jak mniemam, jedynie do „kaskad, potoków, tęcz i obłoków”, bo i mnie natura nie poskąpiła swoich powabów. Ta kłamliwa reakcja o naszej znajomości kończy się raz jeszcze powtórzonym łgarstwem: „Między nami nic nie było!”. On to nazwał „poetycką klamrą”. Ale dla mnie będzie to zawsze wyznanie tchórza i obłudnika. Bo kto obiecywał, że się ze mną ożeni?! No kto?!