Wody czerwonego morza zalewają świat.
Od brzegu do brzegu
na tratwach z papieru dryfuje cień.
Zabiera na pokład przezroczyste dusze
czekające w szeregu na dziewiczy rejs.
Igła busoli drży zlękniona na wietrze,
płacząc obiera fatalny kierunek
na sam środek czerwonej przestrzeni.
Słona od łez woda rozpuszcza papier.
Czas opuścić tratwę i postawić stopę na ziemi,
ale dno jest bliżej niż brzeg,
na którym wiśnie nie zdążyły jeszcze zakwitnąć