Trzeci studyjny album ukochanego zespołu, który wciąż przewija się na mojej mp3-ójce, a wcześniej trzeszczał na zjeżdżonym walkmanie to dla wielu jedynie „Słodkiego, miłego życia”. Drodzy moi, to jednak zdecydowanie więcej.
To płyta mocno elektroniczna, pokazująca fascynacje Sławomira Łosowskiego. Aż dziw, że „Cyfrowa gra” nie zmieściła się jako np. do „Seksmisji” czy któregoś z filmu Szulkina. Nie wszyscy wiedzą, że rok po wydaniu niniejszej płyty teledysk do „Black and White” wyreżyseruje Juliusz Machulski.
Największy przebój płyty i jeden z hitów Kombi (do dziś boleję nad rozpadem ekipy na dwa zespoły) powstał w ciekawych okolicznościach. Podczas radzieckiej trasy koncertowej zespołu, 10 listopada 1982 roku zmarł Leonid Breżniew. Ogłoszono wtedy 5-dniową żałobę narodową. Trasę grupy wstrzymano, przez co muzycy mieli sporo wolnego czasu. W hotelowym pokoju, w mieście uzdrowiskowym Mineralne Wody, założyciel formacji Sławomir Łosowski, skomponował przyszły evergreen Kombi. Po powrocie zespołu do Polski tekst do muzyki napisał Marek Dutkiewicz.
Krytycy wskażą na mało przekonujący wokal Skawińskiego (jak mawia Jacek Szabrański: „uczył się śpiewać”), ale dla „kombisty” „Nie ma zysku” i „Jej wspomnienie” zawsze znajdą się w 50-tce przebojów wszechczasów.
W młodości „instrumentale” pomijaliśmy niczym opisy przyrody w „Nad Niemnem” Orzeszkowej. Dzięki benedyktyńskiej pracy Pablo, mamy szansę naprawić ten niewybaczalny błąd.
A fascynacja zaczęła się na Bulwarach, w pokoju wujów. Te słyszalne trzaski i szmery to niezapomniana część dzieciństwa.