Następnie ponownie pojawił się czarnoksiężnik, który po ukłonie przemówił donośnym głosem. -Wielmożni panowie i wy wielmożne panie. Teraz przedstawię wam nazwiska największych łotrów w naszej Rzeczypospolitej.

– Następnie włożył czapkę na głowę i przemówił do oglądających przedstawienie. – Kim są najwięksi sługusi ruscy? – i spoglądając na widownię dodał – powiadam, to Rzewuscy. – Wypowiedź ta znowu wywołała serię braw wśród oglądających. – Kim są najwięksi zaprzańcy targowiccy? Powiadam, to Braniccy. – Po tej wypowiedzi aktora publiczność ponownie zareagowała gromkimi brawami. – A kim są najwięksi zdrajcy polscy? Powiadam, to Kossakowscy. – Kpina ta mocno zabolała Michała, który przestał się śmiać, a po chwili zauważył współczujące spojrzenie Jana.

Zaraz jednak uśmiechnął się na siłę i zażartował do podwładnego. – Może to czas, żeby zmienić nazwisko na Dembiński. – Słowa te wywołały uśmieszek na twarzy Jana, który zorientował się, że jego zwierzchnik myśli o Urszuli Dembińskiej. Od tej chwili oglądając przedstawienie myślał o starościnie wolbromskiej i zastanawiał się, czy poślubi ona pułkownika Kossakowskiego.

Rozdział XX

W przedostatnią niedzielę sierpnia dwudziestoosobowy oddział kawalerii dowodzony przez pułkownika Kossakowskiego dotarł do Drohiczyna, stolicy województwa podlaskiego. Żołnierze zostali zaproszeni przez tamtejszych Franciszkanów na obiad i zasiedli w klasztornym refektarzu. Michał siedział obok przeora zakonu i prowadził z nim rozmowę na różne tematy, chociaż dominowały kwestie polityczne związane z insurekcją. W pewnym momencie oficer polskiego wojska przyznał się, że miał w swoim życiu znaczący epizod religijny.

-Powiadasz panie pułkowniku, że byłeś przez prawie dwa lata jednym z nas?

-Gdyby nie insurekcja, to nadal byłbym Franciszkaninem – potwierdził Michał kończąc jeść kaszę z kawałkami boczku.

-To w jakim mieście służyłeś Bogu, panie pułkowniku?

-W Wilnie.

-Byłem tam kiedyś przez kilka tygodni. A czy jest tam nadal brat Franciszek?

-Jest i miewa się dobrze – odparł z uśmiechem Michał.

-Brat Franciszek to dobry zakonnik, ale zanadto zna się na wszystkim.

-Takim też jest nadal.

-Chwalebne to, że przerwałeś posługę w naszym zakonie, aby ratować ojczyznę, ale jak mniemam, gdy wojna się zakończy powrócisz waszmość do Franciszkanów? – Tu Michał zastanowił się przez dłuższą chwilę, aż w końcu odpowiedział.

-Nie będę ukrywał czcigodny przeorze, że poszedłem do klasztoru po śmierci żony, ale teraz nie wiem czy ponownie się nie ożenię?

-Zaskoczyłeś mnie panie pułkowniku. Myślałem, że na wojnie łatwiej spotkać śmierć, niż upatrzyć sobie oblubienicę.

-Pół roku temu bym w to nie uwierzył, ale jakoś tak się stało.

-No cóż. Niezbadane są wyroki boskie. Ale skoro Bóg postawił ci waszmość niewiastę na drodze, to widocznie tak musi być.

-Cały czas biję się z myślami co zrobić? – odparł Michał i skończył jeść posiłek.

-Rozumiem, że to niezwykła białogłowa ,skoro chcesz waszmość zrzucić na dobre habit?

-Nie spotkałem dotąd takiej niewiasty, ani w rodzinie, ani w towarzystwie.

-Zapewne jest młoda i jeszcze nie zepsuta francuskimi obyczajami? – zażartował przeor.

-Obyczaje ma przyzwoite i wielka to patriotka, ale nie jest młoda, jako że najstarszą córkę wydaje za mąż.

-Wydaje się, że jesteś waszmość ułożonym człowiekiem, jakich mało w tych czasach, a zatem skoro straciłeś waszmość głowę dla tej niewiasty, to musi być niepospolita. – Tu Michał uśmiechnął się do przeora, a on do niego. – Niech Pan Bóg ci błogosławi panie pułkowniku.

-A ja dziękuję czcigodny przeorze za zaproszenie mojego oddziału na obiad.

-Jakże was nie zaprosić do stołu, skoro wy z takim poświęceniem walczycie o wolność naszej najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Przyznam ci się panie pułkowniku, że mój ojciec też był żołnierzem.

-To pewnie walczył w konfederacji barskiej?

-Zginął w 1775 roku w walce z Prusakami. Wtedy król pruski, wielki łotr Fryderyk II, nie nasycił się zdobyczą z pierwszego rozbioru i prowadził uzurpacje pograniczne. W końcu nasz król wysłał oddział, w którym walczył mój świętej pamięci ojciec, aby zatrzymali wojska pruskie, które bezprawnie zabierały kolejne wsie. Kiedy nasze wojsko stanęło im na drodze, doszło do bitwy. Przewaga tamtych była tak duża, że nasi nie mieli szans i większość zginęła. Podobnie jak mój ojciec.

-Wydaje mi się, że Prusy są gorsze od Rosji. Teraz w insurekcji też niespodziewanie włączyli się do wojny i zaskoczyli nas pod Szczekocinami.

-Słyszałem też, że podobno ograbili Wawel i zniszczyli nasze insygnia koronacyjne?

-Niestety, ale to prawda.

-Niemcy to naród od wieków nam nieprzyjazny. Nie mogą nas sami zniszczyć, to dogadali się z Ruskimi i robią to wspólnie. Miejmy nadzieję, że Bóg nam dopomoże w walce z zaborcami. My tu cały czas modlimy się o zwycięstwo.

-Dziękuję czcigodny przeorze za wszystko – rzekł Michał i wstawszy z krzesła skłonił przed nim głowę. – Waszmościowie – zwrócił się do żołnierzy – po dobrym obiedzie czas się pomodlić, jako że kościół obok i ruszamy w drogę. – Zaraz też żołnierze powstali z krzeseł i udali się za swym pułkownikiem.