-Panowie generałowie, wreszcie trochę dobrych nowin – zaczął Kościuszko. – Wybuchło powstanie w Wielkopolsce.


-Wiedziałem, że Wielkopolanie w końcu chwycą za broń – oznajmił generał Dąbrowski.

-Szlachta poznańska wyzwoliła Gniezno, a w ślad za nią do insurekcji przystąpiła szlachta wieluńska i sieradzka – kontynuował Kościuszko.

– Uznałem, że należy wysłać wsparcie do Wielkopolski i rozniecić powstanie w innych województwach. – Tu Kościuszko spojrzał wymownie na Dąbrowskiego i oznajmił. – Panie generale, weźmiesz pięćdziesięciu żołnierzy i ruszysz w sukurs Wielkopolanom. Gdy tylko król pruski dowie się o tym, zwinie tutaj oblężenie i tam skieruje swoje siły, a Ruscy będą za słabi, żeby samemu dalej oblegać Warszawę.

-Zatem ruszam do Wielkopolski – rzekł uradowany Dąbrowski. – To może pan pułkownik Kossakowski pojedzie ze mną?

-Nie, panie generale. Pan pułkownik musi jechać na Polesie, aby wciągnąć tamtejszą szlachtę do insurekcji.

-To może wywołajmy jeszcze powstanie w Galicji, żeby Austriacy wycofali się z lubelskiego i sandomierskiego? – zaproponował książę Poniatowski.

-Dobra to myśl, ale najpierw musimy odciągnąć Ruskich i Prusaków od Warszawy, a później dopiero będziemy psuć szyki Austriakom. Zgłosicie się panowie za dwie godziny po uniwersały, bo myślę, że do tego czasu zdołam je przygotować. – Po tych słowach Michał wraz z generałami opuścili pokój, w którym kwaterował tego dnia Kościuszko i wyszli z ratusza. Dąbrowski zatrzymał się wówczas przy pułkowniku i wesoło przemówił.

-Szkoda, że waszmość nie możesz jechać ze mną, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś znowu będziemy razem walczyć.

-Też mam taka nadzieję – odpowiedział Michał i po chwili znalazł się w uścisku Dąbrowskiego. Następnie generał wsiadł na konia i razem ze swoim adiutantem wyruszył do swojej kwatery.

-Musimy poczekać dwie godziny, aż będą gotowe pisma od naczelnika Kościuszki – oznajmił Michał. W tym momencie dostrzegł kilka grup mieszczan, którzy tłumnie wchodzili do jednej z pobliskich kamienic. Nieoczekiwanie obok żołnierzy pojawił się człowiek ubrany w strój czarnoksiężnika, który skłonił się nisko i złożył im propozycję.

-Zacni panowie żołnierze. Zechciejcie obejrzeć nasze widowisko, które rozpocznie się za minut kilka w tamtej oto kamienicy. – Następnie aktor pobiegł dalej, aby zaprosić innych napotkanych na ulicy na przedstawienie.

-Byłeś kiedyś w teatrze Janie? – zapytał Michał.

-Nie byłem pułkowniku.

-To będziesz. Wprawdzie to teatr objazdowy, ale zawsze to teatr. Zaprowadź konie i przyjdź pod tę kamienicę – polecił Michał i wskazał ręką na budynek. Następnie udał się tam i czekał przed drzwiami kamienicy, aż pojawi się jego podwładny.
Po wejściu do środka obaj żołnierze zastali kilkadziesiąt osób, które siedziały na ławkach, oczekując na pojawienie się aktorów. Właściciel kamienicy dostrzegłszy Michała pobiegł do drugiego pomieszczenia i przyniósł krzesło, które przed nim postawił.

-Wielmożny panie oficerze, zechciej spocząć i wygodnie oglądaj przedstawienie.

-Dziękuję waszmości. A nie znalazło by się jeszcze krzesło dla kosyniera, który pod Racławicami zdobył dwie armaty?

-Aż dwie armaty! – zdziwił się właściciel kamienicy. – Zaraz coś przyniosę – oznajmił i pospiesznie udał się na zaplecze.

-Pułkowniku, przecież ja nie byłem pod Racławicami!

-Ale byłeś pod Szczekocinami, a ta bitwa była większa niż pod Racławicami – wyjaśnił Michał. Zaraz też właściciel kamienicy pojawił się z powrotem i zadowolony z siebie przemówił. – To krzesło nie jest tak wygodne jak tamto, ale lepiej siedzieć niż stać – i postawił je przed Janem.

-Dziękuję waszmości – odparł kosynier i zadowolony usiadł obok Michała.
Kilka minut później przed publicznością pojawił się pierwszy z aktorów, który przywdział na siebie strój czarnoksiężnika.

-Wielmożni panowie i wy wielmożne panie. Dziś przedstawimy widowisko, które powinno wam się spodobać. – Następnie założył czapkę na głowę i zwrócił się do widowni. – Najpierw przedstawię horoskop dla przeklętych zaborców naszej najjaśniejszej Rzeczypospolitej. – Tu aktor spojrzał przeraźliwie na publiczność, próbując wywołać u niej efekt strachu i zaczął głośno przemawiać. – Katarzynę, ruską carycę, niech zagryzą wilczyce. – Słowa te od razu wywołały śmiech wśród publiczności. – Fryderyka, pruskiego króla, niech diabeł przytula. Franciszka, austriackiego cesarza, niech dopadanie zaraza. – Wypowiedź ta wywołała salwy śmiechu u oglądających, którzy bili gromkie brawa aktorowi. Gdy ten zszedł z niewielkiej sceny, pojawiła się aktorka, udająca carową Rosji Katarzynę II, a wraz z nią pojawił się ubrany w rosyjski mundur aktor.

-Żołnierzu, czy ty się nie boisz i czy wiesz przy kim stoisz?

-Wiem pani kim jesteś.

-To powiedz mi żołnierzu kim jestem?

-Jesteś pani ruską carycą i starą ladacznicą – słowa te wywołały gromkie brawa wśród oglądających, do których przyłączyli się Michał z Janem.

-Ejże żołnierzu! Nie jestem ladacznicą, skoro pod moją spódnicą było tylko trzydziestu kochanków. No, może trzydziestu jeden.

-Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści i jeden – pokazywał aktor grający rolę żołnierza. – Caryco, to więcej niż ja mam palców u rąk i u nóg.

-Jak się nazywasz żołnierzu? – zapytała aktorka grająca postać Katarzyny II.

-Jestem Płaton Zubow.

-A powiedz mi żołnierzu Zubow, ile ty masz lat?

-Dwadzieścia jeden – odparł aktor grający rosyjskiego żołnierza.

-A ja mam tylko sześćdziesiąt pięć i mam na ciebie żołnierzu chęć. – Tu znowu osoby oglądające przedstawienie zaczęły się głośno śmiać i bić brawo. – Żołnierzu Zubow, zdejmuj mundur i gotuj się do ataku. Będę na ciebie czekać w sypialni – i po tych słowach zbiegła ze sceny.

-Caryco ladacznico, przygotuj się na atak! – rzekł aktor i również zbiegł ze sceny. Po chwili oboje kłaniali się przed publicznością, która biła im gromkie brawa.