W połowie października 1942 roku oddział kwaterował w powiecie kozienickim. Pewnego dnia kwatera wypadła w wiosce Babin. W tym czasie ogólna sytuacja nieco się polepszyła, w związku z czym zmieniły się warunki kwaterowania. Odtąd przychodząc rankiem do gospodarstwa, nie baczono czy gospodarze są zaprzysiężeni. Wprost komunikowano, że partyzanci BCh zajmują kwaterę na jeden dzień. Z przyjęciem bywało różnie, mimo to z czasem jako „chłopcy z białymi orłami” oddział zyskiwał coraz większe zaufanie, także jako poskramiacze różnej maści donosicieli, pijusów czy zwykłych bandytów. Właśnie w Babinie jeden z gospodarzy doniósł o zapowiedzianej wizycie dwóch młodych bandytów, prosząc o pomoc. Co prawda jeden z nich zdołał umknąć, lecz drugiego na gorąco zatrzymał zgrany duet „Bacy” i „Boryny”. Partyzanci od razu rozpoznali w ujętym „dobry element”. Cóż się okazało?

Zatrzymanym był siedemnastoletni, zabiedzony sierota, Tadzio Salamończyk z Przyłęka, powiat kozienicki. Po zamordowaniu przez żandarmów członków najbliższej rodziny, (skądinąd zarówno ojciec jak i starszy brat nie mieli nic wspólnego z konspiracją) ukrywał się od dziesięciu miesięcy. Czatując na partyzantów, nigdy na nich nie natrafił. Zanim spiknął się z partnerem, żywił głównie marchwią z pola. Krewni wprawdzie płakali nad nim, lecz ze strachu utraty życia odmówili pomocy. „Boryna” i „Ośka” trafnie wyciągnęli pomocną dłoń, przyjmując chłopaka do oddziału. Młody wiek, komunikatywny charakter, dziecinny głos tudzież ujmujący wygląd przyniosły mu pseudonim „Miły”. Sprytny, junacko odważny i inteligentny, niebawem wyrósł na wspaniałego partyzanta. Mało tego ‒ został jednym z ulubieńców oddziału(1).

___

Gołąbek Władysław, „Boryna”, Bez rozkazu, s. 118-123.

zdj.: „Chłopi i państwo” 1947, nr 44