Pozostając w nastroju nieco figlarnej gawędy, która choć przez moment pozwala przesłonić grozę okupacyjnej nocy i patos partyzanckiej walki, dosyć zabawne być może okaże się napomknięcie o perypetiach bechowców z placówki z Dębnicy, skąd pochodził jeden z pierwszych ośkowców, a mianowicie Bolek Drożdż, kolega „Boryny” z zawichościańskiej gimby. Otóż swego czasu próbując nie dopuścić do wykrycia i wsypy własnej placówki, z pewnością słusznie przenieśli ze schowka umiejscowionego pod końskim żłobem ukrywany tam radioodbiornik. Na nowe miejsce przechowywania trafnie wybrano stary cmentarz parafialny w pobliskim Tczowie, a konkretnie jeden z grobowców, z obawy przed dekonspiracją prowadząc nasłuchy wyłącznie nocną porą. Odtąd wśród niewolnych od zabobonów mieszkańców rozeszła się jeżąca włosy na głowie pogłoska: na cmentarzu straszy! W ten oto sposób duchy zapewniły bezpieczeństwo konspiratorom(1).

 

 

___

Marczak Piotr Robert, Sukniewicz Daniel, Tradycja Mazowsza, powiat zwoleński, s. 63.