Włosi byli wtedy defensywną potęgą. Nie stracili ani jednego gola aż do półfinału z Argentyną. Wielki turniej rozgrywał Walter Zenga. Przed sobą miał wspaniałych gladiatorów: Bergomiego, Baresiego i Maldiniego. Samą obroną, nawet tak znakomitą, trudno jednak o sukces (choć nie jest to niemożliwe!). Ale Włosi mieli gwiazdy także z przodu: wschodzącą genialnego Roberto Baggio i błyszczącą tylko przez miesiąc (ale za to jak!) Salvatore Schillaciego.
Popularny Toto był dobrym napastnikiem, ale nigdy wybitnym. Niespodzianką było powołanie go przez Azeglio Viciniego na mundial. Ale biorąc pod uwagę tylko czas bycia na szczycie, chyba żaden piłkarz w historii nie trafił lepiej. Niech przemówią liczby: Schillaci zagrał w reprezentacji szesnaście razy i strzelił siedem goli. Z czego na mistrzostwa świata w 1990 roku przypadło siedem meczów i sześć bramek. Coś niebywałego!
Pochodził z Palermo, gdzie trudno uniknąć nawiązań do mafii. Zresztą, Schillaciemu nie było łatwo właśnie ze względu na pochodzenie. Nazywano go Mafioso, Terrone (czyli „południowiec”, więc stereotypowo ktoś leniwy, ignorant). Na szczęście starczyło mu determinacji, żeby się z tej enklawy wyrwać.
W klubach szło mu różnie. Niezły czas w Juventusie, który zaowocował powołaniem do reprezentacji, a potem fatalny w Interze, co w zasadzie zakończyło karierę Toto. Ale tego nikt mu nie pamięta.
Schillaci dał Włochom mnóstwo radości na najważniejszym turnieju rozgrywanym na ich terenie. I choć Azzurri mistrzostwa nie zdobyli, to ich występ, a zwłaszcza wyczyny Toto, każdy tam pamięta. I nie tylko tam.
Adam Świć: „To jeden z moich bohaterów z czasów, kiedy jeszcze naprawdę interesowałem się piłką. Wyszedł z bidy, mafii, błysnął i zgasł. Kazio Górski mówił: Mnie się wydai, że to meteor. Jak zwykle miał rację, ale wspomnienia piękne.”
Nie budźcie mnie. Pozwólcie mi żyć marzeniem. (Salvatore Schillaci)
Salvatore Schillaci zmarł dzisiaj, po wielu latach walki z nowotworem.
*Jedni spełniają swe marzenia (Toto „I’ll Be Over You”)