Ile czasu minęło? Czy już można czekać na śmierć, czy jeszcze można wstać i ratować królestwo? Mężczyzna podniósł się, oparł o ścianę, nasłuchiwał. Na dziedzińcu coś się kotłowało. Chwiał się na nogach, ale ruszył dokończyć zadanie, albo zginąć. Ruszył w stronę bramy.
Słońce już wstało, mgły się podnosiły. Za bramą słychać było tłum zbrojnych, na który czekał. Brama powinna być już otwarta. Co się dzieje? Widział walczących i ginących pod ciosami swoich żołnierzy, którym nakazał otworzyć bramę i zabronił słuchać rozkazów książąt. Widział, jak do następcy tronu dobiegają coraz to nowi gwardziści. Książę stał w połyskującej zbroi, odbijającej pierwsze promienie słońca. Gdyby umiał być takim królem, można byłoby zostawić go przy życiu.
Siwy zaczął się przedzierać przez tłum, chciał dostać się do księcia. Tylko jego śmierć mogła uratować sytuację. Był już blisko, niemal na odległość pchnięcia, kiedy otrzymał cios. Osunął się na kolana, za chwilę spadło drugie uderzenie. Patrzył na stojącego nad nim księcia. Tracił przytomność, ale zobaczył jeszcze jak jego dawny kochanek wyciągnął sztylet i wbił go księciu w szyję. Książę padł na ziemię, a Siwy usłyszał jeszcze jak zabójca nachyla się nad umierającym księciem i mówi:
– Nie będę patrzył, jak jesteś szczęśliwy z kimś innym.
Potem zapadła ciemność.
………
Kiedy się obudził, zobaczył klęczącego nad nim młodego księcia i obok niego królową. Żołnierze biegali w różne strony, dorzynali tych, którzy nie chcieli się poddać. Próbował się podnieść, ale nie dał rady. Nie wiedział, czy już umarł, czy wszystko mu się śni, czy za chwilę spadnie cios. Patrzył tylko i patrzył. A w końcu zaczął się śmiać.
– Mamo… tato… udało się – powiedział książę, ściskając leżącego mężczyznę za rękę.
– Udało się, synku – wyszeptał, a z zamkniętych oczu popłynęły mu łzy. – Udało się… monarchia będzie trwać.