-Ja, sędzia ziemski warszawski przysięgam, że w imieniu najjaśniejszej Rzeczypospolitej wydam sprawiedliwy wyrok w tej sprawie. – Po tych słowach Tuszyński nabrał głęboko powietrza i zwrócił się do Michała. – Waszmość nazywasz się Kossakowski?

-Tak. Jestem Michał Kossakowski. Z rozkazu naczelnika Kościuszki zostałem mianowany pułkownikiem – zaakcentował Michał.

-Powiesiliśmy dzisiaj dwóch hetmanów, to czymże przy nich jest pułkownik – zakpił Kiliński i znowu wywołał śmiech wśród zebranego tłumu.

-Masz waszmość przy sobie jakiś dokument, że jesteś pułkownikiem z nadania jaśnie naczelnika Kościuszki, czy tylko udajesz pułkownika? – zapytał ironizując sędzia.

-Nie mam przy sobie takiego dokumentu.

-Przyznajesz się waszmość do tego, że jesteś bratankiem zdrajcy hetmana litewskiego Szymona Kossakowskiego i wiszącego tu drugiego zdrajcy, biskupa Józefa Kossakowskiego?

-Tak jestem ich bratankiem, ale od dwóch lat z nimi nie utrzymuję kontaktów, a hetmana litewskiego sam pochwyciłem i zaprowadziłam na szubienicę – bronił się Michał.

-Przechwalasz się waszmość, bo wiemy, że hetmana Kossakowskiego pochwycili generałowie Wawrzecki i Jasiński, a ty waszmość zapewne próbowałeś go ratować.

-To nieprawda. Nie ratowałem go.

-Ratowałeś go, tak samo jak dzisiaj próbowałeś ratować biskupa inflanckiego. Po to jest insurekcja, żeby powiesić wszystkich zdrajców. A waszmość jesteś takim samym zdrajcą, jak inni Kossakowscy. – Po tych słowach tłum ponownie zaczął skandować okrzyki „Zdrajca, zdrajca”. – Skazuję obecnego tu zdrajcę Michała Kossakowskiego na powieszenie, a wyrok ma być wykonany zaraz. – Wtedy też tłum znowu zaczął wykrzykiwać słowa „Wieszać, wieszać”.

-Kacie, czyń swoja powinność – wtrącił Kiliński, a wówczas strażnicy podprowadzili szamotającego się Michała pod szubienicę. W jednej chwili został pochwycony przez kata, który sprawnie nałożył mu pętle na szyję.

-Ludzie! Pali się. Cały dom się pali – krzyknął Jan, kierując na siebie uwagę gapiów. – Tam się pali – i wskazał na widoczny ogień unoszący się z jednej z pobliskich kamienic. Od razu też mieszczanie zaczęli krzyczeć „Pali się” i pobiegli w stronę płonącego budynku.

-Pilnuj go kacie i czekaj z wieszaniem aż wrócimy – rozkazał Kiliński i również pobiegł w stronę płonącej kamienicy. Wkrótce też przy szubienicy został tylko kat, który przywiązał linę do słupa od szubienicy i zwrócił się do Michała.

-Nie ruszaj się waść, bo pociągnę za linę. – Po tych słowach Michał spojrzał na Jana, który podszedł do kata i chcąc odwrócić uwagę zapytał.

-To wieszanie, to chyba ciężka robota?

-Ale dobrze płacą. A za zdrajców to płacą podwójnie – pochwalił się kat. W tym samym momencie Jan wyjął spod sukmany pistolet i wymierzył prosto w zaskoczonego egzekutora wyroków.

-Na kolana, bo ubiję jak psa – przemówił Jan, a wtedy wystraszony kat od razu klęknął na ziemię. – A teraz połóż głowę na ziemi – rozkazał żołnierz i patrzył jak klęczący oprawca spełnia polecenie. Gdy tylko kat dotknął głową ziemi, sługa Michała uderzył go pistoletem w głowę i tamten od razu stracił przytomność. Następnie Jan rozciął więzy, które krępowały ręce Michała i szybko zdjął sznur z jego głowy. Wtedy też Kossakowski objął go i przycisnął mocno do siebie.

-Dziękuję ci Janie. Dziękuję za ratunek.

-Bałem się panie pułkowniku, że już cię nie uratuję – rzekł łamiącym się głosem Jan.

-Ja też myślałem, że już po mnie. – Tu puścił Jana i zapytał. – A gdzie zostawiłeś konie?

-Tam z boku za karczmą – i wskazał miejsce.

-Pojedziemy do zamku i poczekamy, aż wszystko się uspokoi.

-A tam nie przyjdą?

-Na zamek nie przyjdą. A nawet, gdyby przyszli, to ksiądz podkanclerzy Kołłątaj nas ochroni.

-A potem jedziemy do pana naczelnika Kościuszki?

-Po północy wyjedziemy z zamku, a teraz biegiem po konie, bo to hultajstwo niedługo wróci.

-Tak szybko nie wrócą, bo dokładnie podłożyłem ogień – pochwalił się Jan. Wówczas Michał uśmiechnął się do sługi i razem z nim pobiegł do stojących niedaleko koni. Następnie obaj wsiedli na konie i skierowali się w stronę znajdującego się w pobliżu zamku królewskiego.