..bo trudno za taką uznać zwycięstwo Szwajcarii z Włochami. Azzurri mogli być nazywani faworytem wyłącznie ze względu na swoją renomę. Natomiast turniej nakazywał stawiać na Helwetów. Sam mecz tylko to potwierdził. Szwajcaria była o wiele lepsza. Szybka, zdecydowana, pewna siebie. Włosi zaś się skompromitowali. Miarą tego była sytuacja z początku drugiej połowy, którą najlepiej oddaje komentarz Michała Janowskiego „Małego”: „Zacząć drugą połowę od środka i dostać w 28. sekundzie bramkę?”
Nic nie zostało ze złotej drużyny sprzed trzech lat. Włochów stać było tylko na godzinę dobrej gry przeciwko Albanii. A Szwajcarzy? Ich stać na wszystko!
Sekundy dzieliły Słowację od ćwierćfinału… Lobotka i spółka zagrali bardzo dobrą pierwszą połowę i prowadzili z bezradnymi Anglikami. Postawa Lwów Albionu w tym meczu potwierdzała ich stopniową degrengoladę w tym turnieju. W tym Jude’a Bellinghama, który – po obiecującym otwarciu z Serbią – z każdą minutą mistrzostw grał coraz gorzej. Aż do dziewięćdziesiątej piątej minuty, kiedy wykonał sztuczkę z powyższego zdjęcia.
Anglii dodało to wiatru, bo już na początku dogrywki objęła prowadzenie za sprawą wyjątkowo ociężałego dotychczas Harry’ego Kane’a. Gwiazdy zatem ratują drużynę wicemistrzów Europy, ale na Szwajcarię to na pewno nie wystarczy.
Mecz Niemców z Danią został przerwany przez ulewę. Oprócz opadów, obfitował w kontrowersje. Ale zarówno gol Andersena, jak i jego ręka we własnym polu karnym, zostały słusznie, odpowiednio: nieuznany i odgwizdana. Osobną sprawą jest sposób wykonania karnego przez Havertza, ale przepisy póki co dopuszczają taki nabieg.
Duńczycy wysyłali sygnały, że mogą się w tym turnieju rozkręcić, ale nie zdążyli na czas.
Zgodnie z przewidywaniami, będziemy mieli w piątek przedwczesny finał. Hiszpania pewnie, choć nie bez zaskakującego początku, ograła rewelację z Gruzji. Oto bowiem kopciuszek otworzył wynik po jednym z nielicznych wypadów. Potem Hiszpania zaczęła swoją grę w tysiąc i jedno podanie z tą różnicą, że w tych mistrzostwach idzie za tym skuteczność. Gruzja trafiła najgorzej jak mogła, ale nikt się tam zapewne tym nie przejął.
A pojutrze Niemcy i Hiszpanie wzajemnie powiedzą sobie: „sprawdzam!”.
Najnudniejszą drużyną mistrzostw jest Francja. W jej meczach i za sprawą jej gry nie dzieje się nic ekscytującego. Los skojarzył Les Bleus z niemal równie usypiającą Belgią. No i pod koniec pierwszej połowy oczy mi się zamykały…
Francja była lepsza. Wygrała za sprawą rykoszetu od nogi starego dobrego Jana Verthongena. I uważam ją za faworyta drugiego ćwierćfinałowego hitu…
…ponieważ Portugalia jest o wiele ciekawszym i jednocześnie o wiele gorzej kontrolującym mecz zespołem. W starciu z nią, skazana na pożarcie Słowenia broniła się przez niemal całe spotkanie. I mogła sprawić sensację, gdyby tylko młody Sesko nie wystraszył się okazji, którą sprezentował mu błędem dwie dekady starszy Pepe. Stoper Porto gra na tym turnieju jak profesor, ale jedną nierozważną interwencją mógł wszystko zaprzepaścić. Na szczęście w bramce Portugalczycy mają Diogo Costę.
A Słoweńcy Jana Oblaka, który zatrzymał Cristiano Ronaldo. Bronił jego strzały: z wolnego, z bliska, wreszcie nawet z rzutu karnego! Doprowadził wielkiego Portugalczyka do łez. Wydawało się, że bramkarz Atletico Madryt, głównie dzięki któremu Słowenia dotrwała do karnych, to murowany zawodnik meczu. Ale nie!
W konkursie jedenastek jego koledzy nie wytrzymali ciśnienia. Żaden nie potrafił pokonać broniącego jak w transie Costy! Natomiast doświadczeni Portugalczycy, z Ronaldo na czele, strzelali bezbłędnie. „Epicki mecz”, stwierdził Adam.
Pierwszy kwadrans w wykonaniu Rumunów wyglądał tak, jakby chcieli Holendrów rozerwać na kawałki. Aż nagle… wszystko się posypało. Oranje, za sprawą znakomitych w środku pola Reijndersa i Schoutena, przejęli całkowitą kontrolę. Jakby nareszcie zrzucili ciężar, który blokował ich w fazie grupowej. Szalał Gakpo, który otworzył wynik po akcji imienia Arjena Robbena.
Pod koniec meczu superrezerwowy Malen dubletem dobił Rumunów. Holendrzy powinni zamknąć mecz wcześniej, ale są w tych mistrzostwach bardzo nieskuteczni. W każdym razie, po końcowym gwizdku już ostrzyli sobie zęby na rewanż z Austrią…
…do którego nie dojdzie, bowiem psikusa sprawiła Turcja! Prowadzenie objęła już w pierwszej minucie. Potem, za sprawą bardzo zdyscyplinowanej gry (nietypowej dla tej nieprzewidywalnej drużyny), konsekwentnie kasowała Austriaków. Grupowi pogromcy Polski nie grali źle, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Turków. A ci podwyższyli wynik. Drugiego swojego gola strzelił grający mecz życia obrońca Merih Demiral. Austriacy nie poddawali się, niedługo potem wreszcie trafiając. Rozpętała się ulewa. Turcy tracili siły, Austriacy napierali. Gunok, zapatrzywszy się w Demirala, zaliczył interwencję życia po strzale Baumgartnera.
Turcja dowiozła. Czy to niespodzianka? Nie, nie psujmy narracji.