-Ten zamek kupił nasz król i przekazał na potrzeby wojska. Ciekawa jestem tylko, czy król uregulował już wszystkie płatności za ten zamek.

-Myślę, że król niedługo ci zapłaci pani Urszulo.

-Tylko, że ja muszę na bieżąco płacić za materiały i ludziom za robociznę. Ale nic to. – Po tych słowach zatrzymała się i nieco zdenerwowana przemówiła. – Podoba się panu zamek?

-Zamek też jest ładny – odparł Michał i uśmiechnął się do starościny.

-Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale muszę to teraz powiedzieć – i po tych słowach zbliżyła się do Michała. – Jeśli byś kiedyś zmienił zdanie panie Michale, to wiedz, że gotowa jestem cię poślubić. – Słowa te zupełnie zaskoczyły pułkownika, który przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć.

-Od śmierci Azeji nigdy o tym nie myślałem, ale mogę powiedzieć, że jeśli kiedyś zmienię zdanie i postanowię się ożenić, a ty pani Urszulo nie wyjdziesz za innego, to chętnie cię poślubię.

-Nie jestem już młoda, ale też nie jestem jeszcze stara – wtrąciła Urszula.

-Jesteś pani piękna niewiastą, a przy tym bardzo mądrą i miłującą ojczyznę tak jak ja. Mieć ciebie za żonę pani, to zaszczyt. – W tym samym momencie Urszula pocałowała Michała i trwali tak przez dłuższą chwilę.

-Wybacz mi panie Michale, ale odkąd spotkałam cię w Krakowie, a później w Opatowie, to zapragnęłam cię pocałować. Jesteś panie Michale wdowcem, a ja wdową, więc to nic zdrożnego.

-Dziękuję pani Urszulo za spotkanie i za obiad. Mam nadzieję, że będę mógł kiedyś się odwdzięczyć.

-Możesz to zrobić teraz panie Michale. Mniemam, że wiesz co mam na myśli – i wtedy to Michał zdobył się na pocałunek. – Kiedy skończy się wojna to zajedź panie Michale do moich Szczekocin. Obiecuję, że ani słowem nie wspomnę o małżeństwie.

-A ja obiecuję, że zajadę. Szkoda, że naczelnik Kościuszko rozłożył obóz pod Jędrzejowem, a nie pod Szczekocinami.

-Spod Jędrzejowa do Szczekocin nie jest daleko – zauważyła starościna.

-Może będzie okazja.

-Proponuje wracać, bo deszcz wisi w powietrzu, a ja już nie chcę znowu się przebierać – zażartowała Urszula i wziąwszy Michała pod rękę pospiesznie kierowała się do kamienicy, w której zamieszkiwała.

Rozdział XIII

Niespełna godzinę później pułkownik wraz ze swym sługą dojeżdżali do Warszawy, którą tego dnia ogarnęła fala rewolucyjna. W tym czasie dotarły bowiem do stolicy Rzeczypospolitej potwierdzone informacje o powieszeniu przez powstańców wileńskich hetmana wielkiego litewskiego Szymona Kossakowskiego. Od razu też część mieszczan i sympatyzujących z jakobinami francuskimi powstańców warszawskich postanowiła rozprawić się ze zdrajcami, którzy znajdowali się w więzieniu. Gdy Michał z Janem dojeżdżali do starej części miasta usłyszeli bicie dzwonów, co od razu wywołało u nich poruszenie.

-Biją dzwony. Ciekawe, dlaczego? – zastanawiała się Jan.

-Zapewne na nasze powitanie – zażartował Michał i gdy dostrzegł zbliżającego się mieszczanina, zatrzymał konia i zapytał. – Wiesz może waszmość, czemu biją dzwony?

-Zdrajców wieszają, ale lepiej stamtąd uchodzić.

-Jakich zdrajców? – zapytał ponownie pułkownik.

-Targowiczan panie. Sądzą ich i wieszają – odparła wyraźnie wystraszony mieszczanin.

-Wszystkich? – zapytał Michał i od razu pomyślał o swoim uwięzionym stryju.

-Trzech już powiesili, a czwartego sądzą.

-Jedźmy szybciej – rozkazał Michał i wraz z Janem zaczęli pospieszać konie. Gdy wjechali na Stare Miasto od razu spostrzegli pierwszą szubienicę, na której wisiał znany pułkownikowi urzędnik koronny.

-Kto to panie pułkowniku? – zapytał Jan i zatrzymał konia, aby przez chwilę popatrzeć na wisielca, który ubrany był w czerwony szlafrok.

-To hetman wielki koronny Ożarowski – wyjaśnił Michał i zatrzymawszy się przed wisielcem zdjął czapkę. W tym samym momencie podszedł do nich jeden z biedniejszych mieszczan warszawskich, który zaczął szydzić ze zmarłego.

-Pan hetman udawał, że nie może iść, no to go tu przynieśli na krześle i powiesili. Teraz go już nogi nie bolą – i oznajmiwszy to poszedł przed siebie.

-Panie pułkowniku, tam dalej jest druga szubienica – zauważył Jan i po tych słowach ruszył wraz Michałem, który zastanawiał się, kim jest kolejny wisielec. Gdy już podjechali bliżej pułkownik rozpoznał ofiarę i po dojechaniu pod szubienicę wyjaśnił wszystko swemu słudze.

-To też jest hetman, tylko że litewski. hetman polny Zabiełło.

-Tego też powiesili we szlafroku – zauważył Jan i zdjął czapkę, zatrzymując się na wprost wisielca.

-Widzę, że tu w Warszawie dowiedzieli się, że mojego stryja hetmana też powiesili w szlafroku.

-A dlaczego w szlafroku?

-Bo splamili żołnierski mundur, chociaż byli hetmanami.

-Jest i trzeci – zaczął Jan i wskazał na oddaloną o kilkadziesiąt metrów dalej szubienicę. – Ciekawe, czy to też hetman.

-To na pewno nie hetman, bo hetman polny Branicki wyjechał z Warszawy przed insurekcją. To musi być ktoś inny. Zaraz się przekonamy – i po tych słowach skierowali się w stronę trzeciej szubienicy, która znajdowała się w samym środku rynku Starego Miasta. Tu także Michał zdjął czapkę z głowy i zwróciwszy się do Jana przemówił. – Tego też znam. To marszałek Rady Nieustającej Ankwicz. Zaprzedany Targowiczanin.

-Ale mu sczerniała gęba. Pewnie mu kat mocno skrępował genitalia, jak mu zakładał stryczek na szyję – zauważył Jan.

-Ciekawa dla kogo jest czwarta szubienica? – zastanawiał się Michał spoglądając na wystawioną na samym końcu ostatnią szubienicę.

-A może to panie pułkowniku dla twojego stryja biskupa?

-Nie odważyliby się powiesić biskupa. Zresztą w więzieniu są więksi zdrajcy niż stryj Józef. Myślę, że będą wieszać marszałka wielkiego koronnego Moszyńskiego, bo to arcyzdrajca.

-Poczekamy panie pułkowniku?

-Nie. Będziemy wracać z zamku od księdza podkanclerzego to podjedziemy i zobaczymy – wyjaśnił Michał i ruszył w tamtym kierunku.