Dla Polski był to pożegnalny mecz na tych mistrzostwach. Nowość stanowiło, że po raz pierwszy graliśmy o honor z faworytem turnieju, najsilniejszą drużyną grupy. Ale nie najlepszą, o czym poniżej. Francja zaś walczyła o wygranie tej grupy. Ale jej się nie udało, o czym również poniżej.
Najważniejsza zmiana w składzie Biało-Czerwonych nastąpiła w bramce. Łukasz Skorupski doczekał się debiutu na dużym turnieju i spisał się świetnie. Wygrał kilka pojedynków z zamaskowanym Kylianem Mbappe, pozwalając Francuzowi na strzelenie gola jedynie z rzutu karnego. To dopiero pierwsze trafienie nowej gwiazdy Realu Madryt w mistrzostwach Europy.
Francuzi przeważali w pierwszej połowie. Zdarzało im się przyspieszyć i wtedy polscy piłkarze za nimi nie nadążali. Nic dziwnego – Mbappe, Dembele i Barcola nie byliby bez szans w eliminacjach na „setkę” w igrzyskach olimpijskich, które już niebawem odbędą się w ich kraju. Polacy odgryzali się. Groźnie strzelali Zieliński nogą z dystansu i Lewandowski głową z pola karnego.
Gole przyszły w drugiej połowie. Nie pierwszy raz w tym meczu Dembele zakręcił Kiwiorem, który sfaulował Francuza. Niestety, w polu karnym. Jedenastkę, jak wspomnieliśmy, wykorzystał Mbappe.
Wtedy, dość nieoczekiwanie, za grę wzięli się Polacy. Przycisnęli porządnie chyba lekko zaskoczonych Francuzów. Nagrodą za to był rzut karny, po faulu Upamecano na Świderskim, po dobrej współpracy tego ostatniego z Lewandowskim. No i Lewy podszedł do jedenastki…
…i podobnie, jak w Katarze na mundialu, pierwszej próby nie wykorzystał. Dlaczego pierwszej? Bo Mike Maignan, chwilę przed uderzeniem polskiego kapitana i swoją skuteczną interwencją, oderwał obie stopy od linii bramkowej. Powtórkę Lewandowski wykonał tak samo, na dwa tempa, ale tym razem precyzyjniej.
Ta i inne pomyłki Roberta z wapna mogą mieć pozytywne następstwa. Być może zniechęcą młodych, wchodzących w dużą piłkę zawodników do wykonywania karnych w ten dziwaczny i irytujący sposób.
Remis w tym meczu oznaczał, że Francja nie zajmie pierwszego miejsca. W drugim spotkaniu Austria pokonała Holandię i pogodziła dwójkę faworytów, sama wygrywając grupę! I trzeba przyznać, że swoją postawą w tym turnieju podopieczni Ralfa Rangnicka na to zasłużyli.
A my? Przynajmniej na koniec namieszaliśmy, chociaż tyle..