Rozdział XVII
W połowie czerwca 1792 roku Michał Kossakowski przybył do Warszawy, aby oddać królowi raport i list od księcia Ludwika Wirtemberskiego. Kasztelanic inflancki zamierzał jeszcze wyjawić zdradę dowódcy armii litewskiej, o której dowiedział się z listu swego stryja Szymona. Gdy znalazł się już w zamku królewskim rozpoznał odźwiernego królewskiego Jacka Szyszkowskiego, który uśmiechnął się na jego widok.
-Witam pana posła w żołnierskim mundurze. Wyglądasz waszmość niczym generał.
-Dziękuję, ale gdzie mi tam do generała – odparł nieco zawstydzony Michał.
-Jesteś waszmość młody i masz szansę, żeby zostać generałem – nie ustępował Szyszkowski. – Pewnie masz waszmość listy do króla?
-Tak. Od samego księcia Wirtemberskiego.
-Poczekaj zatem waszmość. Zaraz cię zadenuncjuję królowi – rzekł odźwierny i ruszył do króla, aby poinformować go o przybyciu Kossakowskiego. Michał zaś usiadł na krześle, ale dość szybko wstał, gdyż w drzwiach pojawił się Szyszkowski.
-Miłościwy pan zaprasza na audiencję – oznajmił odźwierny i zaraz potem Michał ruszył zdecydowanym krokiem do sąsiedniego pomieszczenia. Gdy tylko drzwi zostały otwarte przez lokajów Michał dostrzegł uśmiechniętego króla siedzącego na podwyższonym krześle, któremu towarzyszył podkanclerzy Hugo Kołłątaj i dwaj generałowie, z których jeden był bratankiem króla, a jednocześnie wodzem wojsk koronnych.
-Witam cię kasztelanicu inflancki – oznajmił wesoło król, a wówczas Michał skłonił się nisko. – Księdza podkanclerzego znasz waszmość z sejmu, ale nie znasz panów generałów, którzy już w tej wojnie pokonali Rosjan. Generał Tadeusz Kościuszko i generał Józef Poniatowski, mój bratanek.
-Miło mi waszmościów poznać – rzekł nieco zdenerwowany Michał.
-Słyszałem o twoich waszmość wyczynach pod Michaliszkami – pochwalił go książę Józef.
-To tylko potyczka, a waszmościowie wygrali bitwy – odparł Michał i dostrzegł uśmiech na twarzach króla i towarzyszących mu osób.
-Jak już zostaniesz waszmość generałem, to też będziesz wygrywał bitwy – włączył się generał Kościuszko.
-Co nam przywiozłeś żołnierzu? – zapytał Kołłątaj.
-Przywiozłem raport i list od księcia Wirtemberskiego – odpowiedział Michał i przekazał je do rąk Kołłątaja.
-Pisał nam ostatnio książę Wirtemberski o twoich wyczynach na wojnie i stąd też uznałem, że należy ci się kasztelanicu order „Virtutti Militari” – oznajmił król i powstawszy z krzesła poklepał Michała po ramieniu.
-Bardzo dziękuję miłościwy panie, ale nie wiem czy na niego zasłużyłem.
-Dobrze, że jesteś waszmość skromny, ale wierz mi, że zasłużyłeś na to odznaczenie. Jak pewnie słyszałeś wymyśliliśmy to odznaczenia miesiąc temu, gdy książę Józef pokonał Rosjan pod Zieleńcami. Nadałem już tych odznaczeń dwadzieścia, a przed twoim przybyciem odznaczyłem właśnie generała Kościuszkę. – Tu król spojrzał na niego i zażartował. – Generał Kościuszko też się wczoraj wzbraniał, ale dzisiaj przyjął odznaczenie. – W tym samym momencie Michał dostrzegł je zawieszone na mundurze Kościuszki.
-Będziesz waszmość dwudziesty pierwszy, którego wyróżnił miłościwy pan – włączył się Kołłątaj – i jutro otrzymasz to odznaczenie. – Tu Michał zawahał się na chwilę, aż w końcu nieśmiało zapytał.
-Mogę wiedzieć, czy książę Wirtemberski też otrzymał order „Virtutti Militari”?
-A jeśliby otrzymał, to co? – zażartował król.
-Jeśli tak, to ja tego orderu nie przyjmę.
-Ejże kasztelanicu. Nie zapominaj, że mówisz do króla – skarcił go Kołłątaj.
-Wybacz mi miłościwy panie te słowa. Proszę o wybaczenie – i skłonił się ponownie przed królem.
-Wybaczam ci żołnierzu. A co do księcia Wirtemberskiego, to nie otrzymał on orderu, jako że na niego jeszcze nie zasłużył – oznajmił ze smutkiem król.
-Miłościwy królu nie mam nic do księcia Wirtemberskiego, bo to mój zwierzchnik, ale błagam cię panie, jako i wielu żołnierzy litewskich, abyś nam wyznaczył innego wodza.
-To książę Wirtemberski chwali cię za odwagę, a ty chcesz, żeby go odwołać – oznajmił Kołłątaj i wraz z generałami zaczął się śmiać.
-Książę Wirtemberski nie spisuje się najlepiej, ale to dlatego, że jeszcze nie wrócił do zdrowia. Myślę jednak, że trzeba mu dać szansę i przynajmniej jeszcze do końca czerwca będzie dowodził armią litewską.
-Miłościwy panie do tego czasu Rosjanie zajmą Wilno – rzekł błagalnym głosem Michał.
-Nie tobie żołnierzu decydować, kto będzie dowódcą na Litwie – oznajmił stanowczo Kołłątaj.
-Zapraszam cię kasztelanicu jutro o dziesiątej, abym mógł ci wręczyć order, na który zasłużyłeś – przemówił król i uśmiechnął się do Michała.
-Miłościwy panie czy mógłbym zamienić z tobą kilka słów bez świadków?
-A w jakiej sprawie ?
-W sprawie księcia Wirtemberskiego. – Słowa te od razu wywołały poruszenia u króla i u pozostałych trzech osób.
-Cóż waszmość masz do księcia Wirtemberskiego? – zapytał Kołłątaj.
-Mam niezbity dowód, że książę Wirtemberski jest zdrajcą i współpracuje z Rosjanami – oznajmił łamiącym się głosem Michał.
-To co mówisz kasztelanicu to bardzo poważne oskarżenie – stwierdził stanowczo król.
-Mów waszmość, bo nie będę ukrywał, że od pewnego czasu zachowanie księcia Wirtemberskiego budzi u mnie zdziwienie – włączył się książę Józef.
-Tylko błagam cię miłościwy panie, jak i was panowie, żeby to pozostało miedzy nami – zaapelował Michał.
-Mości kasztelanicu! Jeśli nie masz do nas zaufania, to najlepiej nic nie mów – zdenerwował się Kołłątaj.
-Nie denerwuj się panie podkanclerzy, bo kasztelanic boi się, żeby z tego powodu nie spotkały go jakieś przykrości – oznajmił król.
-Rzecz w tym miłościwy panie, że wykradłem list, a właściwie końcówkę listu, który dostał mój stryj Józef biskup inflancki.
-A od kogo ten list? – zapytała Kołłątaj.
-Od drugiego stryja Szymona, który niestety walczy po stronie Rosjan.
-A może to jakaś prowokacja, żeby zdyskredytować księcia Wirtemberskiego? – włączył się Kościuszko.
-Jaka prowokacja! – zdenerwował się Michał i spojrzał nerwowo na Kościuszkę.
-Sam waszmość przypomniałeś, że twój stryj walczy w armii rosyjskiej i nie wiadomo czy to co napisał w liście do biskupa inflanckiego nie jest ukartowane.
-Póki co to zdrajcą jest twój stryj Szymon, a nie książę Wirtemberski – włączył się Kołłątaj.
-Stryjem Szymonem się nie przejmuję, bo to zdrajca, ale chodzi mi o stryja Józefa, który mnie wychował i nie chcę stracić jego zaufania.
-A może twoi stryjowie są w zmowie? – włączył się Kościuszko.
-Stryj Józef może i jest rusofilem, ale w tej wojnie jest po naszej stronie.
-Dajmy temu spokój panowie – włączył się król. – Wierzę ci kasztelanicu, tylko mi powiedz, jak dostałeś ten list?
-Widzę, że i ty miłościwy panie mi nie wierzysz? – stwierdził ze smutkiem Michał. – Kiedy odwiedziłem stryja Józefa w Wilnie, jadąc tu do Warszawy, zastałem go czytającego ten list. Ale stryj nie dał mi go przeczytać, tylko kazał mi go spalić. Gdy się odwrócił, schowałem jedną kartę, a drugą wrzuciłem do ognia – skłamał Michał, nie chcąc ujawniać Kożuszki. – Miałem jakieś przeczucie, że jest w nim coś ważnego i nie pomyliłem się. Zresztą będzie najlepiej jak sam się o tym przekonasz miłościwy panie – rzekł Michał i wyjąwszy list podał go królowi.
-Zechciej poczekać w salonie kasztelanicu. Niedługo cię wezwiemy – rzekł Kołłątaj, a wtedy Michał skłonił się przed królem i powoli opuścił salę. Gdy już znalazł się przed drzwiami, dostrzegł uśmiechniętego Szyszkowskiego, który go zapytał.
-A może napijesz się żołnierzu miodku? Dostałem wczoraj w prezencie od księcia Józefa?
-Od księcia Józefa mogę się napić – odparł Michał i usiadł na krześle, po czym sięgnął po jeden z numerów „Gazety Warszawskiej”, które leżały na stoliku. Odźwierny zaś poszedł szybko do sąsiedniego pomieszczenia i po chwili niósł butelkę miodu pitnego i dwa szklane kielichy. Następnie napełnił je miodem i podał jeden Michałowi. – Twoje zdrowie żołnierzu – zaproponował Szyszkowski.
-Zdrowie waszmości – odwzajemnił Michał i skosztował miodu. – Dawno już tak dobrego miodu nie piłem – pochwalił Michał i uśmiechnął się do odźwiernego. – Skąd ten miodek?
-Podobno z Lublina i to od bernardynów.
-A to dlatego taki dobry – zażartował Michał i znowu spróbował miodu. W tym samym momencie w drzwiach stanął podkanclerzy Kołłątaj i zbliżywszy się do Kossakowskiego przemówił.
-Aleś nam waszmość przywiózł rewelacje – po czym ruszył w stronę drugich drzwi. Gdy tylko je zamknął Szyszkowski zwrócił się do Michała.
ciąg dalszy za tydzień.