Rozdział XII. Nazajutrz Michał wraz z swoim sługą Janem udali się do Ujazdowa i przed południem zajechali do jednej z kamienic znajdujących się opodal tamtejszego zamku, w której mieszkała starościna wolbromska wraz ze swoją córką.

Na samym dole budynku znajdowało się duże pomieszczenie, w którym znajdowały się dwa dość duże stoły. Przy jednym z nich zasiadła Dembińska z córką oraz ich gość. Obie panie cały czas spoglądały zalotnie na pułkownika, który w przeciwieństwie do nich był głodny i czekał na podanie potraw. Nie były one tak wyszukane jak podczas obiadu w Krakowie, ale starościna dołożyła starań, aby obiad wypadł jak najlepiej.

-Z racji tego, że waszmość pochodzisz z Litwy, kazałam przygotować boćwinę – oznajmiła Dembińska i ponownie uśmiechnęła się do Michała.

-Już dawno nikt tak nie dbał o mnie jak ty pani starościno.

-Proponuję odejść od tych konwenansów. Zgadza się pan panie Michale? – Propozycja ta nieco zaskoczyła pułkownika, który przestał jeść zupę i grzecznie odpowiedział.

-Będzie mi miło, pani Urszulo.

-Od razu lepiej brzmi, panie Michale.

-To i mnie proszę mówić po imieniu, panie Michale – zaproponowała Anastazja. – Wszak dzisiaj kończę siedemnaście lat.

-Winszuję i życzę wszelkiej pomyślności pani Anastazjo.

-Obiecałam córce, że z racji jej imienin zabiorę ją do Warszawy, ale teraz nasza stolica jest niebezpieczna. – W tym samym momencie służąca, która niosła półmisek z mięsem zapatrzyła się na Michała i potknęła się tuż obok Urszuli. W efekcie tego mięso zsunęło się z półmiska i wpadło w talerz boćwiny, która ochlapała starościnę.

-I cóżeś narobiła dziewko! – zezłościła się Dembińska.

-Wybacz mi wielmożna pani. Wybacz mi pani – lamentowała dziewczyna i uklęknęła obok Urszuli.

-Nie klęcz dziewko, tylko przynieś jakąś szmatę i wytrzyj stół – rozkazała starościna i od razu służąca spełniła jej rozkaz. – Muszę iść się przebrać – i wymownie spojrzała na Michała.

-Pójdę z tobą pani matko i pomogę ci się przebrać – zaoferowała się Anastazja.

-Nie pójdziesz, bo nie zostawimy tu naszego gościa samego. – Tu spojrzała na pułkownika i uśmiechając się dodała. – Siła wyższa panie Michale. – Gdy tylko starościna wyszła z pomieszczenia od raz głos zabrała jej córka.

-Nigdy nie widziałam, żeby pani matka tak bardzo się stroiła jak przed dzisiejszym obiadem. Michał jednak nic nie odpowiedział, tylko powoli jadł boćwinę. – Mogę zadać panie Michale jedno prywatne pytanie?

-Pytać zawsze można.

-Ile ma pan lat, panie Michale?

-Równo, trzydzieści lat.

-A pani matka ma trzydzieści dziewięć.

-Nie wiem, w czym rzecz – udawał Michał, chociaż wiedział do czego zmierza starościanka.

-Tak tylko zapytałam. Ostatnio stałam się jakoś ciekawska – wybroniła się Anastazja. – Muszę panu powiedzieć, że pani matka upatrzyła mi już kandydata na męża.

-To teraz ja zapytam z ciekawości. A kto to taki?

-To pan, panie Michale! – Słowa te tak go zaskoczyły, że oblał swój mundur boćwiną, którą miał na łyżce. Szybko więc sięgnął po serwetę i zaczął wycierać plamę z munduru. Sytuacja tak rozbawiła Anastazję, że zaczęła śmiać się na całego. Po chwili jednak zdołała się opanować i oznajmiła. – Przepraszam panie Michale za żart. Proszę o wybaczenie, ale nie wiedziałam, że tak bardzo boi się pan ożenku – i znowu się roześmiała.

-Nic się nie stało – rzekł Michał i odłożył serwetę.

-Tak naprawdę pani matka upatrzyła dla mnie pana Tadeusza Czackiego.

-Nie miałem okazji poznać pana Czackiego – oświadczył Michał.

-To szlachcic z Wołynia. Miły człowiek. Wykształcony, dobrze wychowany i jest wielkim patriotą, prawie jak pan.

-Jestem patriotą, ale gdzie mi tam do wielkości.

-Pan Czacki jest strasznie roztrzepany – i tu Anastazja zaczęła się śmiać. – Opowiadała mi pani matka, że jak była u niego na Wołyniu w przeszłym roku to wyszedł na jej powitanie w kamizelce i w pantalonach, bo w pośpiechu zapomniał założyć portek.

-Wizyta przyszłej teściowej jest stresująca – zażartował z kolei Michał.

-Jak już wspomniała pani matka, mam dzisiaj siedemnaste urodziny. Czy mogę z tego tytułu dostać od pana malutki prezent?

-A co miałbym zrobić, jeśli tylko potrafię?

-Nic wielkiego. Dla pana to pewnie drobnostka.

-Skoro to drobnostka, to rzecz jasna to zrobię. – W tym momencie Anastazja wstała od stołu i podeszła do Michała.

-Proszę mnie pocałować, panie Michale, ale dwa razy, żebym zapamiętała ten pocałunek.

-Ja już dawno nikogo nie całowałem – bronił się zakłopotany.

-Ja jeszcze nikogo nie pocałowałam i chcę, żeby pan był pierwszy, który mnie pocałuje.

-A jak pani starościna zobaczy?

-Najwyżej nie zje pan drugiego dania, panie Michale – zażartowała. – Pani matka tak szybo się nie przebierze. Proszę panie Michale. Mam dzisiaj urodziny – przypomniała uśmiechając się słodko. – Proszę się pospieszyć, bo zaraz pani matka przyjdzie – rzekła nieco poirytowana.

– Ja zamykam oczy, a pan całuje, panie Michale – i zrobiła to co zapowiedziała. Wówczas Michał zbliżył się do niej i złożył pocałunek na jej ustach. – Miało być dwa razy – przypomniała Anastazja i po chwili ponownie poczuła pocałunek Michała. – Żeby pan nie myślał, że jestem niewdzięcznicą, to też pana pocałuję – i szybko zrobiła to co zapowiedziała. W tym samym momencie otworzyły się drzwi, w których stanęła Urszula mając już na sobie nową suknię.

-Coś się stało?

-Pan Michał też pobrudził się boćwiną, ale widzę, że już prawie nie ma śladu na mundurze – zreflektowała się Anastazja i usiadła na swoim miejscu.

-To dobrze. Zaraz każę podać drugie danie – i po tej zapowiedzi starościna klasnęła w dłonie, wzywając do siebie służącą.
Niespełna godzinę później zakończył się obiad i Michał wraz z paniami Dembińskimi wyszedł przed kamienicę, w której przebywali. Tam też czekał już z końmi Jan, który również w tym samym czasie zdołał się posilić.

-Panie Michale, zanim wyruszysz w drogę proponuję krótki spacer wokół ujazdowskiego zamku – zaproponowała Urszula.

-Czy mogę pójść z wami pani matko?

-Nie Anastazjo! Pójdziesz do pobliskiego kościoła, żeby się pomodlić z racji dzisiejszych urodzin.

-Dobrze, pani matko. Muszę się zatem pożegnać – i ponownie uśmiechnęła się zalotnie. – Panie Michale myślę, że niedługo się zobaczymy.

-I ja też mam taka nadzieję – rzekł Michał i ucałował dłoń Anastazji.

-Dziękuję za urodzinowy prezent. – Po tych słowach starościnka skłoniła się lekko i skierowała się w stronę pobliskiego kościoła.

-To miłe, że obdarował pan Anastazję prezentem – rzekła Urszula.

-Nic wielkiego – odparł Michał i wolnym krokiem ruszył wraz z starościną w stronę zamku. Przez krótki czas szli w milczeniu, aż w końcu starościna zaczęła rozmowę.