Rozdział XV

Zgodnie z zapowiedzią Michał Kossakowski wstąpił do wojska i został skierowany pod Wilno, gdzie znajdował się jeden z punktów koncentracji wojsk litewskich. Pod koniec maja znalazł się on w oddziale zwiadowczym porucznika Tomasza Wawrzeckiego, który również porzucił ławy poselskie i wstąpił do wojska. Ponieważ ich odział stacjonował wówczas w Michaliszkach, Michał postanowił skorzystać z okazji, aby spotkać się z Azeją i uzyskał przepustkę na dwa dni. Następnie powrócił do Michaliszek, gdzie w miejscowej karczmie dowódca wraz z dwójką żołnierzy spożywali obiad.

-Witamy mości kasztelanicu. Siadaj waszmość do stołu. Na szczęście jeszcze nie wszystko zjedliśmy – zażartował Wawrzecki.

-Nie jestem głodny, bo zjadłem dobry obiad, ale chętnie się czegoś napiję – oznajmił Michał i usiadł przy stole.

-Jak tam spotkanie z narzeczoną? Chociaż widząc zadowolenie waszmości wnioskuję, że było udane.

-I to nawet bardzo – odparł Michał i przypomniał sobie piękne chwile spędzone z Azeją.

-Skończy się wojna, to będziesz kasztelanicu miał czas na wesele.

-Już teraz zapraszam wszystkich waszmościów – i z uśmiechem spojrzał na towarzyszy.

-Nie odmówię, jako że lubię wesela – stwierdził Wawrzecki.

-Dziękuję waszmości – odparł jeden z żołnierzy imieniem Burkacki.

-Niestety, ale muszę ci waszmość popsuć dobry nastrój – oznajmił Wawrzecki i przełknął ślinę, aby mówić dalej. – Dostałem dzisiaj wiadomość, że Prusy nas zdradziły.

-Jak to zdradziły?

-Ambasador pruski oznajmił naszemu miłościwemu panu, że nie skonsultowaliśmy z królem pruskim projektu konstytucji majowej.

-Mie musimy takich rzeczy z nikim konsultować, jako że jesteśmy niezależnym państwem – oburzył się Michał.

-Mnie tego waszmość nie musisz mówić, ale takie są fakty. Król pruski uznał, że złamaliśmy ustalenia traktatu obronnego i nie udzieli nam wsparcia w wojnie z Rosją.

-Trudno, poradzimy sobie bez tych zdrajców.

-Nie wiem czy pamiętasz waszmość, ale mówiłem na sejmie, że Prusom nie można ufać.

-Pamiętam – odparł Michał. – Miałeś waszmość rację.

-Niewielka z tego pociecha, ale boję się, że ten błąd może nas wiele kosztować. – W tym samym momencie w drzwiach znalazł się jeden z żołnierzy wysłanych przez Wawrzeckiego na zwiad, który zbliżył się szybko do swego przełożonego i przemówił.

-Panie poruczniku Rosjanie zbliżają się do Michaliszek. Idą wzdłuż rzeki i niedługo dojdą do mostu.

-Dobrze się spisałeś mości Rudziński. Skoro tak, to musimy ten most spalić, zanim dotrą tam Rosjanie. Za mną panowie – rozkazał Wawrzecki i razem z żołnierzami pospiesznie opuścili karczmę. Przed nią znajdowało się jeszcze dwóch innych zwiadowców, którzy oczekiwali na rozkazy dowódcy. Ten zaś pospiesznie wsiadł na konia i pierwszy ruszył w stronę mostu, który znajdował się w niewielkiej odległości od karczmy. Po kilku minutach cały ośmioosobowy oddział znalazł się przy moście zbudowanym na Wilii, który był usytuowany na obrzeżach okolicznego lasu.

-Na szczęście jest sucho, to łatwo się go podpali – oznajmił Wawrzecki. – Tym sposobem opóźnimy ich marsz. Zanim zbudują kolejny most na Wilii, minie kilka dni.

-Mości Rudziński. Dużo widzieliście tych Rosjan? – zwrócił się z zapytaniem Michał.

-Będzie z pięćdziesięciu pieszych, którzy idą przodem, a z tyłu za nimi ciągną trzy armaty.

-Dużo dzieli pieszych od armat? – zapytał ponownie Michał.

-Jak zaczęliśmy się wycofywać to piechota kończyła odpoczynek we wsi i ruszała, a armaty dopiero co dojeżdżały – wyjaśnił Rudziński.

-A zatem teraz odpoczywają konie, które ciągną armaty.

-Pewnie tak. Drogi tam są strasznie dziurawe, to konie pomęczone i potrzebują odpoczynku – dodał Rudziński.

-Mości panie poruczniku, a gdybyśmy tak przepuścili piechotę przez most i spróbowali zatopić armaty – zaproponował Michał.

-Jak chcesz waszmość zatopić trzy armaty?

-Jak już będą na moście. Widać, że ten most jest już sfatygowany. Można by poluzować filary, a wtedy gdy wjadą na most, wpadną do rzeki i będzie po armatach.

-Dobry pomysł. Jeszcze o czymś takim nie słyszałem. Dobrze! Spróbujemy – rzekł z uśmiechem Wawrzecki i rozkazał. – Panie Burkacki będziesz pilnował koni, a my zaczaimy się tu na nieproszonych gości. – Zaraz też siódemka żołnierzy zsiadała z koni, które odprowadzono w niewidoczne miejsce w okolicznym lesie i pozostawiono pod opieką Burkackiego. Następnie Wawrzecki wraz z piątką podległych mu zwiadowców schowali się za drzewami, zza których obserwowali oddalony od nich o kilkadziesiąt metrów most. – Już ich widzę – zaczął Wawrzecki i spoglądał przez lunetę na maszerujących po drugiej stronie rzeki Rosjan. – Faktycznie będzie ich z pięćdziesięciu, albo i więcej.

-Mości poruczniku, jakieś dwie baby idą z chrustem w stronę mostu – zauważył Michał.

-Tylko nam bab tu teraz potrzeba – zdenerwował się Wawrzecki. – Mości kasztelanicu idź z panem Dowmontem i zatrzymajcie je przy koniach, aż będzie po wszystkiemu.

-Tak zrobimy – przytaknął Michał i wraz z kolegą ruszyli w stronę kobiet idących drogą ku mostowi. Gdy tylko pojawili się na drodze, obie starsze kobiety niosące chrust zatrzymały się i z niepokojem spoglądały na żołnierzy.

-Piękny oficerze, my tylko niesiemy trochę chrustu na opał – przemówiła pierwsza z kobiet.

-Wasz chrust mnie nie obchodzi, tylko że musicie się schować, bo do mostu zbliżają się Rosjanie – poinformował je Michał.

-A skąd tu panie Rosjanie? – rzekła druga z kobiet.

-A stąd, że jest wojna – włączył się Dowmont.

-Chodźcie to was ukryjemy. Jak już przejdą Rosjanie, to pójdziecie dalej – zaproponował Michał i szedł pierwszy w stronę miejsca, gdzie stały konie pilnowane przez Burkackiego. Wkrótce potem znaleźli się na miejscu, gdzie Michał zwrócił się do Dowmonta. – Pilnuj ich waszmość, aż nie wrócę – i po tych słowach pospiesznie udał się w miejsce, gdzie przebywał Wawrzecki z trójką zwiadowców. Gdy doszedł na miejsce spostrzegł wkraczających na most piechurów rosyjskich, którzy szybkim krokiem przemieszczali się przez most. Zaraz też znaleźli się oni po drugiej stronie rzeki i kierowali się w stronę Michaliszek.

-A niech to diabli – rzekł zdenerwowany Wawrzecki widząc, że przy moście pozostało dwóch piechurów rosyjskich. – Będą tu pewnie czekać do czasu aż nadejdą działa.

 

ciąg dalszy za tydzień