Tego samego dnia wieczorem Michał powrócił z Wilanowa i po rozlokowaniu się w kwaterze postanowił udać się do znanej mu karczmy, która znajdowała się w pobliżu zamku królewskiego. Gdy zobaczył szyld „U niegrzecznej Zośki” uśmiechnął się tylko i skierował się do środka.

Usiadł przy jednym z wolnych stołów i po chwili ujrzał znaną mu właścicielkę karczmy, która miała słabość do żołnierzy.

-Co podać, panie oficerze?

-To co mnie – przemówił siedzący przy drugim stole mężczyzna, który również był oficerem wojska, ale koronnego. Michał odwrócił głowę i dostrzegł uśmiechniętego księcia Józefa Poniatowskiego. – Zapraszam panie pułkowniku do mojego stołu – zaproponował bratanek króla i wskazał ręką na stół, przy którym siedział.

-Dziękuję, panie generale – rzekł Michał i przysiadł się do zapraszającego. – To ja też napiję się piwa – oznajmił karczmarce, która szybciutko poszła po trunek.

-Co pana pułkownika sprowadza do Warszawy?

-Przyjechałem z papierami od generałów Wawrzeckiego i Jasińskiego, które przekazałem księdzu podkanclerzemu koronnemu, a jutro wyjeżdżam do naczelnika Kościuszki.

-Słyszałem, że walczyłeś pułkowniku w Wilnie?

-Wilno jest już wolne, tak jak większość Litwy. A ty panie generale nie dołączysz do insurekcji? – po tym pytaniu karczmarka postawiła kufel piwa przed Michałem, który napił się łyka i słuchał Poniatowskiego.

-Myślałem, że to ja zostanę naczelnikiem, ale jako bratanek skompromitowanego króla nie miałem większych szans. Ale może to i dobrze, że generał Kościuszko stanął na czele insurekcji.

-Ale dołączysz panie generale do powstania?

-Dołączę, tylko nie wiem czy naczelnik Kościuszko zechce mi powierzyć jakiś pułk, bo pod koniec ostatniej wojny z Rosją nasze relacje się pogorszyły.

-Ja jutro wyruszam pod Połaniec, to możesz waszmość pojechać ze mną.

-Masz ci los – uśmiechnął się Poniatowski – też planowałem wyjechać jutro z Warszawy pod Połaniec.

-To pojedziemy razem – zaproponował Michał i stuknął się z kielichem generała, a następnie obaj wypili po kilka łyków piwa.

-Słyszałem, że w Wilnie stracono hetmana Kossakowskiego, stryja waszmości?

-Byłem delatorem w jego procesie.

-Wiesz pewnie waszmość, że przedwczoraj zmarł ksiądz prymas, mój stryj?

-Tak słyszałem, jako i to, że miał podobno sam się otruć – rzekł bez ogródek Michał.

-Nie wierz w to, panie pułkowniku, bo stryj prymas ostatnio mocno chorował, ale faktem jest, że po wybuchu powstania w Warszawie żył w strachu.

-No cóż, nasi stryjowie nie przynoszą nam chwały – zażartował Michał. – Mój stryj Józef z grupą Targowiczan siedzi w więzieniu i nie wiadomo, jaki dostanie wyrok, gdy go osądzą.

-A mój stryj król, boi się, że skończy jak Ludwik XVI we Francji – zażartował książę Józef. – Mieć takich stryjów jak nasi, to już lepiej być sierotą.

-Przez tych cholernych zaborców krewny jest przeciwko krewnemu – zauważył Michał i ku swojemu zdziwieniu dostrzegł wchodzącą do środka starościnę wolbromską wraz ze swoją córką. Obie kobiety siadły przy stole, który znajdował się po przeciwnej stronie izby i czekały na karczmarkę, która w tym czasie znajdowała się w spiżarni.

-Masz ci los – rzekł Michał i się uśmiechnął. – Drugi raz widzę dzisiaj panią starościnę!

-Znasz waszmość te panie? – zainteresował się książę Józef i od razu podkręcił wąsy.

-To pani starościna wolbromska z córką.

-Jedna i druga warta uwagi – zażartował generał. W tym samym czasie do stołu, przy którym siedziały obie panie Dembińskie podeszła dwójka pijanych nieco szlachciców. Grubszy z nich spojrzał wymownie na kobiety i przemówił głośno.

-Kto mości paniom pozwolił siedzieć przy tym stole?

-No właśnie, kto pozwolił? – zapytał drugi, znacznie chudszy i niski wzrostem szlachcic.

-Pani matko, może usiądziemy gdzie indziej? – zaproponowała starościanka.

-Nie zauważyłam, żeby ten stół był podpisany – odparła pewnym głosem starościna.

-Wszyscy w Warszawie wiedzą, że przy tym stole siedzi tylko sędzia ziemski warszawski, czyli ja, Andrzej Tuszyński.

-I ja, podsędek warszawski – dodał drugi szlachcic.

-Tylko, że ja waszmościowie nie jestem z Warszawy – odparła Dembińska.

-Ty pani kpisz sobie ze mnie – zdenerwował się Tuszyński. – Przesiądź się pani, gdzie indziej.

-Ja już tu siedzę. To waszmość usiądź, gdzie indziej.

-Nie dziw, że upada nasza biedna Rzeczpospolita, skoro niewiasty tak się panoszą.

-Zhardziały niebywale – dodał podsędek.

-Skoro nie chcesz pani odejść dobrowolnie, to sam cię stąd wyprowadzę. Mości panie podsędku – rozkazał koledze – zabierz stąd tę niewiastę, póki jeszcze gniew mnie nie opanował. – Po tych słowach szlachcic chciał pochwycić starościnę za rękę, lecz w tym samym momencie poczuł uścisk Michała.

-Nie próbuj waszmość tego robić.

-Ja też bym nie radził – dodał książę Poniatowski, który stanął z drugiej strony Tuszyńskiego.

-Ja to sobie zapamiętam – zdenerwował się sędzia i usiadł przy sąsiednim stole.

-A ja jutro złożę protestację – dodał podsędek i dosiadł się do kolegi.

-Dziękuję panie pułkowniku za ratunek – rzekła uśmiechnięta starościna.

-I ja też chcę podziękować panie pułkowniku – przemówiła zalotnie Anastazja i skłoniła się przed Michałem. – Mam nadzieję, że lubi pan taki odcień zieleni, jaki mam na sobie?

-Ostatni raz zabrałam cię do Warszawy – skarciła ja Dembińska.

-Przedstawię wielmożnym paniom pana generała Poniatowskiego, stryja naszego króla – oświadczył Michał i wskazał na kompana, który skłonił głowę przed paniami.

-To bardzo dobrze, bo mam sprawę do króla – dodała starościna i podała dłoń Poniatowskiemu. Następnie oficerowie i obie panie zasiedli przy jednym stole i przez dość długi czas rozmawiali o różnych sprawach.