Gdy naprzeciw polskiej reprezentacji stanęli wczoraj Turcy, spodziewaliśmy się poznać wyjściowy skład na inauguracyjny mecz z Holandią. Istotnie, Michał Probierz posłał na boisko prawdopodobnie taką jedenastkę, jaką umyślił na niedzielę. Tyle, że jeden mecz trwa na tyle długo, by plany weryfikować.
Probierz stwierdził, że będziemy grać dwoma napastnikami. Słusznie; tym bardziej, że obaj załatwili drużynie prowadzenie w meczu z Turcją. Długie podanie Bednarka źle wybijał obrońca gości, Lewandowski średnio udane przyjęcie uczynił asystą, a Świderski pewnie strzelił z bliskiej odległości udowadniając ponownie, że potrafi przewidzieć, gdzie piłka w polu karnym może spaść. Zatem obaj zrobili swoje, ale jeszcze przed przerwą musieli zejść z boiska…
Świderski dlatego, że lekkomyślnie cieszył się z gola, przypłacając to urazem stawu skokowego. Natomiast Lewego zabolał mięsień dwugłowy i „prewencyjnie” został natychmiast zmieniony. Udział obu w mistrzostwach jest niezagrożony. Świderski najpewniej zacznie mecz z Holandią na ławce. Niestety, w starciu z Oranje drużyna będzie musiała poradzić sobie bez kapitana…
Na szczęście na tym dwumeczowy urazowy pomór (z Ukrainą Milik i Romańczuk) skończył się. Polacy prowadzili i grali lepiej od Turków, ale tylko do czasu. Im bliżej do przerwy, tym dowodzeni przez Hakana Calhanoglu goście zaczęli poczynać sobie śmielej. Zepchnęli Biało-Czerwonych do obrony, zmusili do biegania za piłką.
Wyrównujący gol wisiał w powietrzu od początku drugiej połowy, ale albo świetnie bronił Szczęsny, albo próby gości rozpaczliwie blokowała (mniej pewna niż z Ukrainą) polska defensywa. Turków dodatkowo rozruszał Arda Guler z Realu, który wszedł po przerwie; a dopięli swego kwadrans przed końcem, kiedy trafił Yilmaz.
Po tym golu wyglądało na to, że to goście mają większą chęć na zwycięstwo (choć to my mieliśmy setkę Krzysztofa Piątka). I wtedy błysnął Nicola Zalewski. Dostał piłkę bliżej lewej strony, przyjęciem do środka zgubił rywala i pognał na bramkę, a Turcy nie wiedzieli, czy go faulować, czy spróbować podwoić. Zanim podjęli decyzję, zawodnik Romy był już w polu karnym i strzelił lekko, ale bardzo precyzyjnie, tuż przy słupku. To najlepsza akcja polskiego skrzydłowego od czasu tego popisu Kamila Grosickiego:
Co ważne, Polacy potrafili wygrać mecz, który od dłuższego czasu im się nie układał. Teraz czas na mistrzostwa. Co wiemy? Kadra gra lepiej, niż w którymkolwiek momencie eliminacji. Sprawdzona przez rywali o podobnym potencjale dała radę. Drużyna ma swoje problemy (głównie zdrowotne), ale na razie nie widać w niej zawodnika będącego ewidentnie bez formy, co w bieżącym stuleciu nie jest u nas normą… To nie musi być smutny turniej!
Gorąco zapraszamy do naszego serwisu, poświęconego mistrzostwom Europy!