Siedzieli tam już dość długo. Obejrzeli siebie tak dokładnie, że aż się tym znudzili. Tkwili tak – zupełnie nieporuszeni – chociaż czuli, że to dziwnie niepoważne.

– Małą czarną! – krzyknęli jednocześnie.

Pili ją powoli i banalnie. Byli niepospolicie pospolici, beznadziejnie zwyczajni, wręcz modelowo szarzy i anonimowi.
Wypili. Potem zapalili. Nie rozmawiali, tylko zaciągali się pretensjonalnie i tandetnie. Tacy po prostu byli: pretensjonalni i tandetni.

Kiedy już wypili, nadal siedzieli znudzeni i milczący. Znowu poczuli, że to dziwnie niepoważne. Patrzyli tępo przed siebie. Tkwili tak, zupełnie nieporuszeni, bezbarwnie normalni.

Znów zapalili. Odkaszlnęli. Nasmrodzili dookoła. Zgasili.

I trwaliby tak długo jeszcze, ale zapłacili, wstali i wyszli. Wyjątkowo banalnie.

 

 

zdj.:  Anna Zawadzka-Dziuda, „Kawa i papierosy”