Rozdział XIII
Nazajutrz po Wielkanocy, późnym popołudniem, pod katedrę wileńską podjechała kareta, którą zakupił ostatnio kasztelanic inflancki Michał Kossakowski. Najpierw z karety wysiadł właściciel, a po chwili zrobiła to samo Azeja Sękowiczówna. Następnie Michał podał jej rękę i z zadowoleniem oznajmił.
-Twoje tatarskie suknie też mi się podobają, ale w tej wyglądasz… Po prostu brak mi słów – dokończył Michał, spoglądając na ubraną w niebieską suknię Azeję.
-Trochę dziwnie czuję się w tej sukni, ale przyznaję, że mi się spodobała.
-Myślę, że stryj już czeka na nas.
-A nie lepiej by było, gdyby mnie ochrzcił jakiś zwykły ksiądz? – zapytała niepewnie Azeja.
-Stryj Józef też jest księdzem, tylko że biskupem. Jak już przyjmować chrzest, to od biskupa, a nie od jakiegoś tam księdza.
-Ochrzcić może mnie i ochrzci, ale nie sądzę, żeby chciał dać nam ślub.
-Niedługo się o tym przekonamy – oznajmił z zadowoleniem Michał i prowadził Azeję do drzwi wejściowych katedry. Gdy weszli już do środka, Michał cichutko przemówił do Azeji. – Teraz powinnaś uklęknąć i się przeżegnać.
-Pamiętam o wszystkim – odparła Azeja i pierwsza uklęknęła na posadzce, a następnie zrobiła znak krzyża świętego. Po niej to samo zrobił Michał i razem z Azeją skierowali się w stronę głównego ołtarza. Gdy już tam podeszli, zbliżył się do nich miejscowy kościelny i nieśmiało zapytał.
-Kogo szukasz waszmość?
-Przybyliśmy na chrzest – odparł Michał.
-Nie moja to rzecz, bo to nie ja będę chrzcił, ale nie widzę dziecka. – Po tych słowach Michała zebrało na śmiech, ale szybko spoważniał i odpowiedział.
-Dzisiaj będziemy chrzcić tę pannę – i spojrzał na zawstydzoną nieco Azeję.
-To ja przygotuję trochę więcej święconej wody – odparł zakłopotany nieco kościelny.
-Czy ksiądz biskup już przybył?
-Jeszcze go nie ma – odpowiedział kościelny.
-Poczekamy zatem – odparł Michał, a następnie zwrócił się do Azeji. – Chodź pokażę ci królewską kaplicę.
-A jeśli twój stryj zmienił zdanie?
-Tego by mi nie zrobił. Chodźmy, pokażęci kaplicę – oznajmił raz jeszcze Michał i poprowadził ją w stronę wspomnianej kaplicy. Gdy znaleźli się przy wejściu do niej, Azeja uklęknęła na klęczniku i odmówił jedną z modlitw, której nauczyła się ostatnio.
-Piękna ta kaplica.
-Piękna i zagadkowa.
-A dlaczego zagadkowa? – zapytała Azeja i zaczęła rozglądać się po jej wnętrzu.
-Widzisz te tablice?
-Widzę, ale nie rozumiem tego pisma. To chyba po łacinie?
-Masz rację. Napisy są po łacinie. Ale nie martw się Azejo, po ślubie nauczę cię łaciny – oznajmił z zadowoleniem Michał.
-Tylko, czy to nie będzie dla mnie za trudne?
-Skoro tak szybko nauczyłaś się czytać i pisać po naszemu, to myślę, że z łaciną też ci szybko pójdzie.
-To co z tą tajemnicą? – zapytała wyraźnie zaciekawiona Azeja.
-Sto pięćdziesiąt lat temu przy tych epitafiach znajdowały się królewskie trumny. Króla Aleksandra i jego żony Heleny oraz dwóch żon Zygmunta Augusta, Elżbiety i Barbary.
-Czy Barbara, to ta Barbara Radziwiłłówna?
-Tak to ona.
-Podobno była bardzo piękną kobietą?
-Tak samo jak ty – oznajmił Michał i spojrzał z zachwytem na Azeję.
-Chyba, nie przystoi, żeby mówić takie rzeczy w kościele – odparła zawstydzona Azeja.
-Masz rację. Ale musiałem to powiedzieć – dodał Michał i zbliżywszy się do niej, zaczął ją całować.
-Czcigodny ksiądz biskup już jest. Właśnie przyjechał – oznajmił kościelny i dostrzegł zakłopotanie Michała i Azeji. – To ja już pójdę szykować wodę święconą – dodał i pospiesznie udał się do zakrystii.
-Wybacz mi, że w kościele, ale musiałem cię pocałować.
-Wybaczam, chociaż nie mam ci tego za złe – odparła z uśmiechem Azeja.
-Tak jak już ci mówiłem sto pięćdziesiąt lat temu w tej kaplicy były cztery trumny, ale jak Moskale oblegali Wilno, to postanowiono je ukryć.
-Dlaczego?
-Bali się, że jak miasto padnie, to Moskale mogą je sprofanować. Trumny gdzieś ukryto, a jak Moskale zdobyli Wilno i weszli do katedry, to zamordowali tych, którzy je ukryli. I odtąd ślad po trumnach zaginął.
-A jak Moskale odeszli, to nie szukano tych trumien?
-Szukano, ale nie znaleziono i pewnie już się ich nie znajdzie.
-Myślę, że ktoś je kiedyś znajdzie.
-Oby tak było – odparł Michał i dostrzegł zbliżającego się stryja Józefa.
-Wybacz mi Michale to spóźnienie, ale dostałem list od stryja Szymona i musiałem go przeczytać. A sam wiesz najlepiej, że stryj Szymon pisze długie listy.
-Niechaj będzie pochwalony Jezus Chrystus – przemówiła niepewnie Azeja.
-Na wieki wieków. Amen – odpowiedział Józef i zmierzył wzrokiem Azeję. – Muszę przyznać, że w tej naszej sukni wyglądasz pani dostojnie.
-Przyznaj stryju, że niewiele jest tak urodziwych panien w diecezji wileńskiej jak Azeja!
-Byłoby grzechem, gdybym zaprzeczył, bo zaiste pan Bóg nie poskąpił ci pani urody.
-Dziękuję za tak miłe słowa.
-Cieszę się, że Michał namówił cię pani na chrzest, bo dzięki temu w naszej diecezji przybędzie jedna katoliczka. Zastanawia mnie tylko, jak cię do tego namówił? – Po tych słowach Azeja spojrzała na posadzkę, nie wiedząc co ma odpowiedzieć.
-Azeji spodobało się to, że w naszej wierze czci się Matkę Boską – odparł pospiesznie Michał.
-To prawda, że w naszej wierze kult maryjny jest bardzo duży. Chciałbym cię tylko zapytać, czy znasz podstawowe zasady naszej wiary?
-Uwierz mi stryju, że Azeja wie już więcej niż niejeden katolik z tutejszej wileńskiej diecezji.
-To powiedz mi pani, jakie jest szóste przykazanie?
-Nie cudzołóż – odparła pospiesznie Azeja.
-A jak miał na imię człowiek, który pomógł Panu Jezusowi nieść krzyż?
-Szymon.
-No dobrze. – Tu Józef spojrzał na Michała i uśmiechnąwszy się nieco zapytał – To powiedz mi jeszcze, jakie jest jedenaste przykazanie?
-A jest jedenaste przykazanie? – zapytała niepewnie Azeja.
-Masz rację. Zapytałem cię przewrotnie, bo lubię zadawać to pytania, jako że wtedy widać czy ktoś zna naprawdę wszystkie przykazania. Widzę Michale, że przygotowałeś ją dobrze do chrztu.
-To może już chodźmy ochrzcić Azeję.
-Jeszcze jedno. Przeczytaj mi tę modlitwę – polecił Józef i podał jej modlitewnik, który miał w kieszeni. Azeja przełknęła więc ślinę i zaczęła powoli czytać.
ciąg dalszy za tydzień