Rozdział XII
Na początku lutego 1792 roku Michał ponownie pojawił się w Niemieży po to, aby porozmawiać z Witoldem Sękowiczem. Ojciec Azeji został poinformowany przez swoją żonę o zamiarach Kossakowskiego względem ich córki i nie ukrywał swojego niezadowolenia. W sobotnie południe Michał przyjechał na pięknie wykonanych saniach do narzeczonej, którą zamierzał zabrać na kulig. Po wejściu do domu Sękowiczów Michał dostrzegł ojca Azeji, który na widok Michała powstał z miejsca i skłonił się nieco przed gościem. Surowa mina, jaką miał na twarzy, nie wróżyła jednak Michałowi przyjemnej rozmowy.
-Cieszę się, że w końcu mam okazję spotkać waszmość pana – przemówił niepewnie Michał i zbliżył się do stołu.
-Usiądź waszmość, bo pewnie mocno zmarzłeś – zaproponował Sękowicz.
-To prawda. Mróz tak skrzypi jak mało kiedy.
-Azeja podaj ciepłego kompotu naszemu gościowi – rozkazał Sękowicz i od razu Azeja
spełniła polecenie ojca. Zaraz też Michał sięgnął po kubek i napił się nieco kompotu.
-Waszmość pewnie wolałbyś się napić wina lub miodu pitnego?
-Nie odmówiłbym – odparł Michał i uśmiechnął się do Sękowicza.
-Tylko, że ja żadnych trunków nie pijam. A skoro ja nie pijam, to znaczy, że w naszym domu żadnego trunku nie ma – oznajmił zdecydowanie Sękowicz. Po tych słowach Michał szybko zrozumiał, że trudno będzie mu pozyskać ojca Azeji, ale podjął próbę. Powstał z krzesła i niepewnym głosem przemówił.
-Chcę prosić waszmość pana o rękę Azeji – po czym spojrzał na wyraźnie zawstydzoną Azeję oraz jej matkę, w oczach której dostrzegł łzy.
-Waszmość chyba nie wiesz o co prosisz! – odparł Sękowicz. – Waszmość jesteś kasztelanicem, być może i magnatem, a my jesteśmy ubogą szlachtą i to jeszcze tatarską.
-To nic ojcze, Michał wie o tym – wtrąciła się Azeja.
-Jakże to. Widziałaś go raptem kilka razy i już mówisz mu po imieniu – rzekł wyraźnie oburzony Sękowicz.
-Ja to zaproponowałem – oznajmił Michał i zaraz potem szybko dodał. – Mówimy sobie z Azeją po imieniu, gdyż jesteśmy już po słowie. – Wiadomość to wywołała jednak u Sękowicza wzburzenie, który spojrzał gniewnie na córkę i zaczął głośno mówić.
-Azeja może co najwyżej dostać po tyłku i pewnie zaraz dostanie, jako że dawno już nie dostała, ale o jej małżeństwie tylko ja mogę decydować, a nie ona.
-Azeja się tylko zgodziła – zaczął bronić ją Michał.
-Ale ja się nie zgodziłem, a to ja o wszystkim decyduję. – Następnie Sękowicz spojrzał gniewnie na córkę i dodał. – Jak tak bardzo chcesz wychodzić za mąż, to ci powiem, że już ci upatrzyłem kandydata na męża.
-Zatem nie zgadzasz się waszmość na mnie? – zapytał wyraźnie zirytowany Michał. – Jeśli tak, to żegnam. Życzę zdrowia. – Po tych słowach skłonił się nieco przed Sękowiczem i ruszył w stronę drzwi, a wówczas Azeja uklękła przed nim i ze łzami w oczach przemówiła.
-I teraz mnie zostawisz? – Tu Michał pochylił się, a następnie podniósł Azeję z kolan i odwróciwszy się do Sękowicza, przemówił ze spokojem.
-Zrobisz waszmość jak zechcesz, ale ja i tak ożenię się z Azeją! Dasz waszmość swoją zgodę to dobrze, a jeśli nie dasz, to i tak się z nią ożenię – i po tych słowach Azeja przytuliła się do Michała.
-To tak pan kasztelanic prosi o rękę mojej córki! – W tym samym momencie matka Azeji uklęknęła przed swoim mężem i łamiącym się głosem przemówiła.
-Przecież pan kasztelanic poprosił, tak jak należało.
-Ty się nie odzywaj. Bo z tobą porozmawiam sobie później.
-Tylko ona nam pozostała Witoldzie i gdyby nie pan kasztelanic, to i jej by nie było.
-Wstawaj i nie klęcz przede mną, bo nie jestem księciem Radziwiłłem, żebyś musiała klęczeć – oznajmił Sękowicz i zaraz potem jego żona powstała z podłogi. – Tego nie wiedziałem. Czemu mi tego nie powiedziałaś?
-Bałam się – odparła matka Azeji.
-A ty czemu mi nic nie powiedziałaś? – zwrócił się do córki.
-Bo też się bałam.
-Ale zgadzać się na ożenek, to już się nie bałaś! – Tu jednak Azeja nic nie odpowiedziała, tylko ponownie przytuliła się do Michała. – Widzisz waszmość jaki mam posłuch w domu – i uśmiechnął się do Michała, lecz ten nic nie odpowiedział. – Nie dąsaj się waszmość i siądź przy stole – i wskazał ręką na krzesło. Michał usiadł więc przy stole i czekał na dalszy rozwój sytuacji. – Dajcie coś do jedzenia, bo gościa mamy – oznajmił Sękowicz, a wtedy jego żona i córka szybko zadbały o to, aby na stole znalazło się picie i jedzenie. – Jeśli można wiedzieć, to skąd waszmość pochodzisz?
-Z Janowa, z tego opodal Kowna.
-Kawał drogi. To musiałeś waszmość chyba wczoraj wyjechać, żeby być tu dzisiaj.
-Mój stryj ma kamienicę w Wilnie i stamtąd przyjechałem – oznajmił Michał.
-A kim jest stryj waszmości?
ciąg dalszy za tydzień