Rozdział 26. Następnego dnia Michał wraz z Asią udali się do jednego ze sklepów, aby kupić zaproszenia ślubne. Wybierali je dosyć długo, aż w końcu zdecydowali się na skromne, choć ładne zaproszenia.

-Poprosimy siedemdziesiąt takich zaproszeń – oznajmił Michał.

-Może siedemdziesiąt pięć? – zaproponowała Asia.

-Dobrze, niech będzie siedemdziesiąt pięć – poprawił się Michał.

-Dobrze, już liczę – rzekł sprzedawca i szybko zaczął przeliczać, aż w końcu dodał. – Dołożę państwu jedno zaproszenie gratis, za to żeście się państwo tak szybko zdecydowali.

-Żartuje pan? My tu jesteśmy prawie godzinę – uśmiechnęła się Asia.

-To powiem pani, że są tacy co wybierają kilka godzin i przychodzą tu kilka razy, zanim się na coś zdecydują. Powiem państwu, że niektórzy to chyba szybciej decydują się na ślub, niż na zaproszenia. To będzie trzysta złotych.

-Proszę – rzekł Michał i położywszy pieniądze wziął zaproszenia.

-Do widzenia – rzekła Asia i pierwsza wyszła ze sklepu, a za nią Michał. Po chwili Asia raz jeszcze popatrzyła na zaproszenia i zwróciła się do Michała.

-Może było wziąć te niebieskie?

-A może te żółte? – zażartował Michał.

-No dobrze, niech będą te które są. Dzisiaj wieczorem wypiszę zaproszenia do twoich stryjów, to jutro im wręczymy – zaproponowała Asia, lecz Michał od razu stracił dobry humor.

-Nie będziemy zapraszać stryjów na nasz ślub.

-Misiu, co ty opowiadasz?

-Wczoraj się z nimi ostro posprzeczałem i nie chcę ich widzieć na naszym ślubie.

-Misiu, ale przecież tyle im zawdzięczasz.

-Oni pomogli mi się wykształcić, to ja im pomogę znaleźć dobry dom starców.

-Misiu! Ty jesteś okrutny. Powiedz mi o co wam poszło, może o mnie?

-Nie o ciebie Asiu, poszło o wszystko. Wybacz, ale nie chcę dzisiaj z tobą o tym rozmawiać.

-No dobrze, to porozmawiamy jutro.

-Jutro też nie. Najwcześniej po naszym ślubie.

-Ale przecież to twoja najbliższa rodzina, w końcu to oni zastępowali ci rodziców.

-Masz racje, zastępowali mi rodziców do wczoraj.

-Nie chcesz, aby była przy tobie najbliższa rodzina? – zapytała Asia i spojrzała mu prosto w oczy.

-Będzie babcia z dziadkiem i Andrzej, a stryjowie to żadna rodzina.

-Oj misiu! Już ja wyobrażam sobie jak musieliście się posprzeczać. Mam nadzieję, że nie przeklinałeś?

-Nie pamiętam, ale chyba nie.

-Nie martw się kochanie, jakoś was pogodzę. To będzie takie moje wejście w rodzinę Kochańskich – rzekła z uśmieszkiem na ustach.

-Po ślubie przyjmuję twoje nazwisko Asiu.

-To aż tak posprzeczaliście się?

-Nie chcę już dzisiaj o tym mówić.

-Dobrze. To daj buzi Misiu, bo ja muszę iść mierzyć sukienkę.

-A nie mogę iść z tobą chociaż do jednego salonu? – zapytał niewinnie Michał.

-Nie, bo wiele byś stracił w dniu ślubu – rzekła Asia i zaczęła go całować. Po chwili jednak spostrzegła, że obok przechodzi jej promotor Jan Boruta. Od razu zaniechała dalszych pocałunków i z zawstydzeniem rzekła.

-Dzień dobry panie profesorze.

-Dzień dobry pani Joanno. Nie wiedziałem, że z pani taka całuśnica.

-Ja tylko tak czasami – rzekła zawstydzona i spuściła głowę.

-Zaczynam już tego twojego promotora mieć dosyć. Zawsze przyłazi, gdy tylko się całujemy – zdenerwował się nieco Michał.

-To do wieczora Misiu – rzekła Asia i przesyłając całuski stanęła na skrzyżowaniu. Michał zaś ruszył powoli przed siebie. Zrobił jednak tylko parę kroków, gdy usłyszał pędzący samochód i gdy się odwrócił, zobaczył jak Asia została potrącona przez niego na pasach. Niezwłocznie ruszył w jej kierunku, a samochód, który ją potrącił, odjechał z piskiem opon.

-Asiu, Asiu – krzyczał w niebogłosy i pochylił się nad nią. Asia popatrzyła przez chwilę na niego i straciła przytomność. Zaraz też wokół nich zaczął zbierać się tłum.

-Niech ktoś zadzwoni po pogotowie – krzyknął do ludzi i po chwili jeden młody chłopak wzywał karetkę pogotowia.

-Karetka już jedzie – zwrócił się ów młody chłopak do Michała. Ten zaś z trudem powstrzymywał się od płaczu i głaskał jej policzki.

-Na pewno nie żyje, bo spadł jej but z nogi – stwierdziła jedna z kobiet, która znalazła się w tłumie gapiów.

-Zamknij się babo, bo jak ci przyłożę, to zaraz ci oba buty spadną – dociął jej stojący obok mężczyzna.

-Czy nie ma tu lekarza? – rzekła starsza kobieta i zaraz dodała. – Nigdy ich nie ma, jak są potrzebni. – Na te słowa Michał przypomniał sobie o stryju Janie i sięgnąwszy po komórkę wcisnął jego numer.

-Stryju, to ja Michał – mówił nerwowo. – Ktoś potrącił Asię na przejściu przy Parku Saskim. Asia jest nieprzytomna. – Od razu też usłyszał zapewnienie Jana, że już jedzie na miejsce wypadku. – Tylko się pospiesz stryju. Błagam – i odłożył słuchawkę.

Musiał jednak czekać jeszcze kilka minut, zanim pojawiła się karetka pogotowia.