Sukcesy, porażki, kontrowersje, osobista tragedia… Jakub Błaszczykowski wszystko to zna. Dokument Jana Dybusa powstał tuż po zakończeniu kariery przez piłkarza i zgrabnie zbiera najważniejsze wątki z życia Kuby.

W domu się nie przelewało, ale było dużo miłości. Świata nie widział poza piłką, która w pewnym momencie stała się szansą na lepszy byt. Kopanie z bratem całymi dniami, powrót z uroczystości Pierwszej Komunii Świętej w garniturze i korkach na nogach, spędzanie snu z powiek babci… Klasyka – gdyby nie jeden szczegół… Ale o tym później.

Po jednym z morderczych całodniowych meczów, Dawid Błaszczykowski powiedział młodszemu bratu: „jeśli ty nie będziesz grał w piłkę, to ja już nie wiem, kto będzie”. To zabrzmi sztampowo, ale Kuba był skazany na futbol. W domu miał wzór w osobie wujka Jerzego Brzęczka, kapitana olimpijskiej reprezentacji Polski, która zdobyła srebrny medal w Barcelonie. Oglądany w telewizji turniej z 1992 roku to absolutnie najważniejsze piłkarskie wspomnienie z dzieciństwa Błaszczykowskiego.

Talent miał wielki, ale pomoc znanego wujka była nieodzowna, żeby Kuba w odpowiednim momencie zaistniał w dużej piłce. Brzęczek polecił siostrzeńca swojemu koledze, Grzegorzowi Mielcarskiemu, który był wówczas (w grudniu 2004 roku) dyrektorem Wisły Kraków. Kuba sprawdził się na treningach i podpisał kontrakt z Białą Gwiazdą. W filmie piłkarz wspomina, że wkraczał do naszpikowanej gwiazdami szatni bardzo zestresowany. „Nie wiedziałem, czy mówić po imieniu, czy na ‘pan’”. Na boisku jednak stresu nie było.

Fragmenty krakowskiej przygody Błaszczykowskiego pokazują dynamicznego, pewnego siebie piłkarza i jego błyskawiczne wspinanie się w hierarchii polskiego futbolu. Twórcy umiejętnie wybrali te skróty, by ten efekt jak najlepiej uwidocznić. Nie tak, jak w przypadku zakłamujących obraz kompilacji najlepszych zagrań kiepskich piłkarzy, których menedżerowie chcą wcisnąć do jakiegokolwiek klubu. Ta część „Kuby” przypomina, jak mocne wejście w poważną piłkę miał bohater filmu.

Kolejny ważny etap klubowej kariery Błaszczykowskiego to gra w Borussii Dortmund. Polak przybywa do średniaka Bundesligi, który z czasem staje się jedną z najlepszych drużyn w Europie. Pojawia się wątek polskiego trio: Kuby, Łukasza Piszczka i Roberta Lewandowskiego. Kolejni rozmówcy twórców podkreślają, jak ważnymi trybami westfalskiej maszyny byli nasi piłkarze. Juergen Klopp, Mats Hummels, Marco Reus… Nie zawsze jednak było kolorowo.

„Ja dzisiaj nie jestem w stanie powiedzieć, o co my się pokłóciliśmy” – mówi Robert Lewandowski. „Kilka rzeczy się nawarstwiło. To było wielkie ego z obu stron” – dodaje Kuba. Tym konfliktem żyła piłkarska Polska, choć tak naprawdę nie wiadomo dlaczego. Na boisku było dobrze, bez względu na stosunki obu liderów. Nawet pomimo zmiany kapitana reprezentacji.

Opaskę Błaszczykowskiemu wręczył Franciszek Smuda. To był dobry ruch, bo młody Kuba poczuł odpowiedzialność za zespół i zaczął jeszcze lepiej grać. Przez lata ciągnął reprezentację, nawet na nieudanym EURO w 2012 roku. Z tego turnieju dał się zapamiętać niefortunną wypowiedzią o biletach na mecze dla rodzin piłkarzy. Kiedy Błaszczykowski mówi o tym w filmie jest tak zdenerwowany, jakby to było wczoraj. Z jednej strony mógł tego uniknąć, zacisnąć zęby i nie podejmować tematu na gorąco. Z drugiej jednak… Grasz w najważniejszej imprezie w życiu, na polskich stadionach, powinieneś być skupiony tylko na tym. Bałagan organizacyjny sprawia, że musisz zajmować się prostymi sprawami, których działacze nie dopilnowali. To oraz frustracja spowodowana złymi wynikami na boisku mogą sprawić, że nie wytrzymujesz…
Dwa lata później Adam Nawałka odbiera Błaszczykowskiemu funkcję kapitana i przekazuje ją Lewandowskiemu. W filmie Kuba wprost mówi, że była to decyzja Zbigniewa Bońka. Wbija szpilę byłemu prezesowi PZPN mówiąc, że ten nie zgodził się na udział w obrazie. Sprawa opaski do dzisiaj w nim siedzi, ale dziesięć lat temu schował ego do kieszeni i wszystkim to wyszło na dobre. Właściwie ujął to Łukasz Fabiański: „Dla nas w zasadzie nic się nie zmieniło. Głos Kuby w szatni nadal ważył tak samo dużo.”

EURO 2016… Wielki sukces i wielki dramat Kuby. Krótkie przypomnienie: Błaszczykowski był bodaj najlepszym polskim piłkarzem na tym turnieju. Ale to on nie wykorzystał swojej próby w konkursie rzutów karnych w ćwierćfinale z Portugalią. Wielką robotę wykonali wówczas polscy kibice, witając owacyjnie drużynę na lotnisku, oraz społeczność Truskolasów, która tłumnie wypełniła podwórko babci Feli. Piękna scena – Kuba łamie się już w samochodzie, potem dziękuje wszystkim przybyłym wylewając potok łez. Padają wyrazy wdzięczności dla matki. I dla ojca…

Pierwsze podejście nie udaje się. „Nie dam rady dzisiaj o tym mówić”, ucina temat Kuba. W drugiej części filmu wraz z Dawidem decydują się wrócić do wielkiej tragedii, jaką była dla nich śmierć matki zadana z rąk ojca. Jakub to widział; mama umierała na jego rękach. Piłkarz nie usprawiedliwia ojca, ale próbuje zrozumieć problemy, z którymi się zmagał. Z tragedią się nie uporał (bo czy można?), ale przebaczył: „Pewnie siedzą teraz razem i piją kawę. Wcale bym się nie zdziwił”.

Kuba mówi, że wiele zawdzięcza matce. To ona chciała, żeby grał. Podkreśla przy tym, że pamięta o dobrych wspomnieniach, związanych z ojcem. „Wystarczy, że spojrzy”, mówi o babci, która jest w rodzinie najważniejsza. Nie zapomina oczywiście o Brzęczku, który w trudnym momencie nie wahał się pomóc siostrzeńcom.

Na początku filmu jest fajna scena „meczu” w domu Błaszczykowskich. Chłopaki (Kuba z synem) kontra dziewczyny (córki). Za chwilę mały Fabian płacze w kanapę, przeżywając porażkę. Ojciec pociesza go, mówiąc: „czasem się przegrywa”, dodając po chwili: „dobry znak, też bym się wkurzył”. Żona Agata szeroko opowiada o początkach związku, życiu w Niemczech (zwłaszcza tuż po przyjeździe) i wzruszeniu, które towarzyszyło jej przy okazji pożegnania męża z reprezentacją.

To nie jest hagiografia (problemy wychowawcze w okresie dojrzewania, potrzeba zdyscyplinowania Kuby przed całą drużyną przez Juergena Kloppa, o czym Niemiec opowiada z charakterystycznym szerokim uśmiechem). Sam Błaszczykowski mówi: „Jako trener nie poradziłbym sobie z sobą piłkarzem”. Ale myślę, że piłkarz chce rozprawić się z łatką „biletera”, czy też „tego złego” w konflikcie z Lewandowskim (obaj zresztą nie obciążają winą siebie nawzajem – ile w tym prawdy, a ile PR, to drugorzędne…). Film ogląda się dobrze dzięki sprawnemu przechodzeniu z jednego wątku w kolejny. Kompletnie niepotrzebny jest tu Jeremy Sochan (no ale powiedzmy, że gość jest teraz na topie) i amatorszczyzną trąci dograny do wszystkich skrótów (nawet z Barcelony’92!) komentarz Bożydara Iwanowa (no ale powiedzmy, że prawa autorskie), ale to drobiazgi, które nie mają wpływu na to, że „Kuba” to dobry dokument.