Była druga połowa sierpnia 1944, kiedy do Radzynia przyjechał wysłannik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego celem uruchomienia tu placówki UB – komunistycznej, działającej z ramienia Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, policji politycznej mającej na celu pacyfikację podziemia niepodległościowego i społeczeństwa w duchu sowieckim.
Był nim kpt. Teodor Duda, który w swej resortowej karierze wsławi się krwawo, jako wyjątkowo bestialska kreatura ubecka oskarżana o stosowanie i zezwalanie na niedozwolone metody śledztwa oraz znęcanie się fizyczne i psychiczne nad aresztantami, co w efekcie doprowadzi go do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie ze stopniem pułkownika pracował w Departamencie Kadr i Szkolenia. Nie wybiegajmy jednak w dzieje nie związane już z naszym miastem.
Przybyły do Radzynia mężczyzna pierwsze kroki skierował do zaufanych towarzyszy z ruchu komunistycznego, którym powierzył zorganizowanie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Kierownikiem placówki mianowany został pepeerowiec z agenturą komunistyczną związany jeszcze od czasów przedwojennych, Franciszek Filipiuk, którego nadzorować miał zasłużony w dla Sowietów Franciszek Marszałek – żołnierz Armii Czerwonej, a następnie 5 Pułku II Dywizji im. H. Dąbrowskiego, który czynnie brał udział w walkach z oddziałami Konstantego Witkowskiego „Müllera” w okolicach Kąkolewnicy. Do obsady radzyńskiego UB zwerbowani zostali ponadto: Jan Paszkowski z prosowieckiej Armii Ludowej, członek PPR Jan Niemczuk z Bezwoli, którego kariera resortowa rozwinie się i doprowadzi go do Wojewódzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, gdzie będzie funkcjonował w stopniu kapitana, Edmund Godlewski z PPR i formalnie bezpartyjny Czesław Cygler.
Pierwszym pomieszczeniem radzyńskiego PUBP były 4 pokoje w kamienicy po niemieckim urzędzie powiatowym, znajdującym się w – przebudowanym obecnie – budynku stojącym naprzeciwko dzwonnicy kościoła Św. Trójcy. Ubecy działali w warunkach niemal partyzanckich, ubrani w różnorodne mundury wojskowe, bez formalnych pensji i zdobywając wyposażenie, wyżywienie i broń na własną rękę. Stanowiło to dodatkowy element, który wzmacniał postrzeganie ich jako formacji bezprawnej i przywodzącej na myśl sowiecki, niechlujny wzorzec. Samochody brali na akcje ze spółdzielni przemysłowej lub młyna. Pierwszym własnym samochodem była wyremontowana poniemiecka dekawka.
Jesienią 1944 r. oficjalny skład PUBP w Radzyniu Podlaskim stanowili Filipiuk i Marszałek oraz Piotr Ostapiuk, którym pomagało 4 nie zatwierdzonych jeszcze przez władze nadrzędne ludzi: poza Godlewskim i Paszowskim, Jan Płóciennik i Paulin Więch.
Od pierwszych dni swej działalności radzyńska ubecja opierała swe działania na agenturze, którą dzisiaj nazwalibyśmy „tajnymi współpracownikami”, funkcjonującymi we wszystkich, interesujących bezpiekę środowiskach. Na początku października 1944 r. dla radzyńskiego PUBP donosiło 16 agentów, a jedynym zadaniem placówki było rozpracowywanie struktur Armii Krajowej. Wzrost liczby tajnych współpracowników radzyńskiej ubecji był lawinowy. W październiku, listopadzie i grudniu pozyskiwano kolejnych i na koniec 1944 r. w powiecie, funkcjonowało 41 agentów i informatorów umieszczonych w większości w strukturach AK.
„Przerób” radzyńskiego aresztu stał na nieustająco wysokim poziomie. Tylko w ciągu niespełna 5 miesięcy 1944 r. przez wilgotne cele przy ulicy Warszawskiej przewinęły się (jeśli wierzyć sprawozdaniom szefa tutejszego UB) 134 osoby – w większości członkowie AK, co stanowi bardzo wysoką średnią niemal 30 aresztowanych miesięcznie. Większość, po kilku, kilkunastu dniach, odsyłano do Lublina. Część z nich pozostawiła jednak po sobie trwały ślad w postaci inskrypcji na murach z czerwonej cegły radzyńskich cel. Dzisiaj są najbardziej wyrazistym oskarżeniem zbrodni założycielskiej PRL oraz komunistycznych i postkomunistycznych elit wywindowanych do władzy na krwi i poniewierce polskich patriotów.