Film Jacka Bromskiego ciągle powtarzają w telewizji. I bardzo dobrze. Takiego aktorskiego gwiezdnego składu – i to w najwyższej formie – nie zgromadził nikt.
Ale nie tylko na aktorstwie polega wartość tego filmu. Sama fabuła jest wprawdzie dość wątła, ale udało się zachować idealną równowagę pomiędzy śmiesznością a dramatyzmem pokazywanego w tym filmie kawałka świata. Młodzi i bystrzy bohaterowie wywodzą się z absolutnego marginesu społecznego, próbują jednak za wszelką cenę przetrwać, nie mając żadnych złudzeń co do świata dorosłych. On już jest poustawiany, nic się w nim nie zmieni. Można co najwyżej wyszarpać swój kawałek tortu, a właściwie suchego chleba.
Zawsze kiedy trafię na ten film w TV zagapiam się, choć znam go już na pamięć. To koncert aktorski: Janusz Gajos jako Bokser – właściciel warsztatu samochodowego, pierdołowaci gangsterzy Krzysztof Globisz i Jan Frycz (czy ktoś w ogóle widział kiedyś złą rolę Jana Frycza…?). Do tego Daniel Olbrychski („Asz, to…!”), Krystyna Feldman, Kinga Preis, czy Krzysztof Stroiński. Każdy prawdziwy, śmieszny, straszny. Nawet Jan Wieczorkowski dostraja się do mistrzów, tworząc przejmujący epizod mechanika w warsztacie Boksera.
Jedna rzecz mi tu średnio pasuje: „Dżem” w ścieżce dźwiękowej. Może dlatego, że to już „Dżem” be Riedla.