Noc świętojańska 1773 roku była na Litwie wyjątkowo chłodna i nawet najstarsi Litwini nie przypominali sobie tak niskiej temperatury o tej porze roku. Zaskoczeni pogodą byli także mieszkańcy niewielkiego Janowa, położonego zaledwie o kilka kilometrów od Kowna. Tamtejszy majątek wraz z okazałym drewnianym dworem należał do zamożnej rodziny Kossakowskich, herbu Ślepowron, która w tym czasie zaczęła odgrywać na Litwie coraz większą rolę. Spokój i serdeczna atmosfera, jaka panowała dotychczas w tej rodzinie, zostały jednak zakłócone w wyniku wydarzeń politycznych, a dokładnie nieszczęść, jakie spadły wówczas na Rzeczpospolitą.

Rozdział I

Na środku okazałego salonu pałacu w Janowie stał drewniany konik, na którym siedział siedmioletni chłopczyk, Michałek Kossakowski, który wymachiwał drewnianą szabelką i co chwila zwracał się do swego nauczyciela. Był nim Kazimierz Kożuszko, który ukończył niedawno pięćdziesiąty rok życia.

-Kaziku, zabiłem już dziesięciu Moskali – przechwalał się malec i z uśmiechem spoglądał co chwila na swego rozbawionego opiekuna.

-Wal ich po łbie Michaszku, wal ich dalej. – W tym momencie uchyliły się drzwi, w których stanęła właścicielka Janowa, Anna z Reytanów Kossakowska, podkomorzyna kowieńska. Było to wysoka kobieta dobiegająca trzydziestki, która w ostatnich tygodniach przeżywała silne załamanie nerwowe.

-Jak ty mówisz Michaszku? – zwróciła się matka i spojrzała surowo na syna. Następnie jej wzrok skierował się na zmieszanego nieco Kożuszkę. – To tak wygląda nauczanie mojego syna!

-Jakoś tak mi się powiedziało, jaśnie pani – i od razu skłonił się przez Kossakowską.

-Mamciu, ja walczę z Moskalami i już zabiłem ich jedenastu – włączył się Michałek, który od razu dostrzegł zaczerwienione oczy matki. Od razu więc zeskoczył ze swego konika i podbiegł do matki. – Mamciu, ty znowu w nocy płakałaś?

-Tylko trochę.

-Mamciu, a kiedy wreszcie przyjedzie tatko?

-Lepiej, żeby nigdy nie przyjechał – odparła zdecydowanym głosem Kossakowska.

-Mamciu, tak nie wolno mówić – oznajmił wyraźnie zaskoczony słowami matki Michałek.

-Lepiej by było dla ciebie, żebyś już nie miał ojca.

-Mamciu! Co zrobił tatko, ze jesteś taka na niego zgniewana?

-Twój ojciec to zdrajca i żałuję, że go poślubiłam.

-Ale przecież sam widziałem, jak na święta tatko nosił cię na rękach – przypomniał sobie Michałek.

-Zdawało ci się Michaszku.

-Kaziku, przecież ty też widziałeś jak tatko nosił mamcię na rękach? – Kożuszko jednak nic nie odpowiedział, tylko wymownie milczał. – Kaziku, powiedz, że też to widziałeś. No powiedz Kaziku!

-Widziałem. Raz jeden widziałem – skłamał Kożuszko, który wielokrotnie miał sposobność widzieć Kossakowskiego noszącego swoją żonę na rękach.

-Twój ojciec już nigdy mnie nie weźmie na ręce – rzekła zdecydowanie. W tym momencie zjawił się członek służby pałacowej, który szybko się skłonił przed Kossakowską i wesoło oznajmił.

-Pani! Pan już jedzie. Widziałem jak dojeżdża do alejki.

-To niech sobie jedzie – odparła bezwolnie Kossakowska.

-Pani! Pan już jedzie – powtórzył służący.

-Słyszałam, nie jestem głucha Jaśku – po czym dodała już nieco spokojniej – Wyjdź na jego powitanie – i służący pospiesznie spełnił jej polecenie.

-Mamciu, my też chodźmy, żeby tatko nas już z daleko zobaczył.

-Michaszku, obiecaj mi, że nigdy nie będziesz zdrajcą? – Po tych słowach dziecko spojrzało na matkę i zaskoczone całą tą sytuacją odpowiedziało.

-Obiecuję ci mamciu. A teraz mogę iść do tatka?

-To idź, ale beze mnie – i po tych słowach dziecko pospiesznie wybiegło z salonu. Wkrótce potem Kossakowska usłyszała szczekanie psów, które cieszyły się na widok swojego pana, którego nie widziały od kilku miesięcy. Następnie podkomorzyna kowieńska dostrzegła swojego uśmiechniętego męża, który trzymał na rękach uradowanego Michałka.

-A czemuż to nie wyszłaś na spotkanie nowego kasztelana inflanckiego? – pochwalił się Antoni Kossakowski, który kilka dni wcześniej otrzymał nominację na ten urząd.

-To teraz już wiem, czym cię kupili!

-Mówisz od rzeczy Anno – rzekł lekko zdenerwowany Kossakowski i postawił Michałka na podłodze. – To tak teraz będziesz mnie witać?

-Wcale cię nie będę witać, bo przestanę być twoją żoną.

-Kazimierzu! Weź Michaszka i wyjdź z nim na spacer. – Kożuszko skłonił się nieco i pospiesznie wyprowadził malca z salonu. Kossakowski zaś zbliżył się do małżonki i stanowczo przemówił. – Powtórz, to co powiedziałaś, bo chyba się przesłyszałem?

-Chcę, żebyś podpisał mi rozwód – oznajmiła Kossakowska i po chwili poczuła uderzenie w prawy policzek.

-Powtórz, bo nie dosłyszałem? – rozkazał mocno zdenerwowany.

-Chcę, żebyś podpisał mi rozwód – rzekła zdecydowania i znowu poczuła uderzenie, tylko że w lewy policzek. – Teraz dopiero widzę, za kogo wyszłam za mąż. Za zdrajcę i za kata. Nie wierzyłam służbie, gdy mi opowiadała, że skatowałeś konia, za to że cię zrzucił, ale teraz wiem, że to prawda.

-Zamilcz i przestań bełkotać o rozwodzie, bo następnym razem wykręcę ci rękę.

-Jaki to bohater się znalazł – zadrwiła Kossakowska. – Czemuż to nie byłeś taki odważny na sejmie w Warszawie, kiedy zatwierdzano rozbiór Polski. Tylko stuliłeś ogon niczym kundel i bałeś się odezwać. – Kossakowski jednak nic nie odpowiedział, tylko słuchał dalej. – Kto ciebie wybrał na posła i kto wybrał tych zaprzańców, którzy wysługiwali się na sejmie zaborcom. Dobrze, że twoja matka tego nie dożyła, ale pewnie przewraca się w grobie i żałuje, że urodziła takiego zdrajcę.

-Nie jestem zdrajcą, ale nie było innego wyjścia.

-Mogliście protestować i nie zgadzać się na żaden rozbiór!

-Cóż ja mogłem zrobić, jak nawet król i ministrowie się zgodzili.

-A cóż to za król, który zgodził się bez walki oddać kilka prowincji swego kraju. Ale to nie jest król, tylko ciołek.

-To co miałem niby zrobić?

-Mogłeś zaprotestować, tak samo jak mój brat Tadeusz! Ale ty potrafiłeś tylko z niego szydzić. Bo tylko to potrafisz, tchórzu!

-Twój brat to szaleniec, który nic nie wskórał, a tylko ośmieszył sejm.

-Mój brat miał odwagę, bo Reytanowie ginęli za ten kraj, a wy tylko patrzycie, jak tylko się w tym kraju obłowić.

-Chcę ci przypomnieć, że ty też nazywasz się Kossakowska! – wrzeszczał na całego Antoni.

-Już niedługo wrócę do swego panieńskiego nazwiska.

-Niedługo, to cię odeślę do szpitala dla obłąkanych, tak samo jak trzeba będzie odesłać tam twojego zwariowanego brata.

-Mój brat ratował honor Polski, tak samo jak panowie Korsak i Bohuszewicz. Tylko ty się bałeś.

-No i co osiągnęli. Zdeptali ich i poszli dalej.

-A ty byłeś jednym z nich – oskarżała coraz głośniej Kossakowska.

-Ja stałem z boku.

-Gdybyś się do nich dołączył, było by was już czterech i być może dołączyliby do was inni.

-Kto ci te głupoty naopowiadał? – zakpił ponownie Kossakowski.

-Tadeusz był tutaj przed tygodniem i wszystko mi dokładnie opowiedział.

-Twój brat zawsze był głupcem, a na sejmie pokazał, że jest niepoczytalny.

-Mój brat próbował ratować ojczyznę, a ty ją sprzedałeś zdrajco!.

-Tylko nie mów do mnie zdrajco! – i w gniewie podniósł rękę do góry, aby ponownie uderzyć żonę w twarz.

-No uderz. Uderz mnie chamie! – i złowrogo spojrzała na męża.

-Czego ty chcesz ode mnie. Czego chcesz. Mów do diabła?

-Zrezygnuj z kasztelanii i złóż protestację w Kownie przeciwko rozbiorowi Polski.

-Oszalałaś! Tak samo oszalałaś jak twój brat – zakpił po raz kolejny Kossakowski.

-Albo to zrobisz, albo przestanę być twoją żoną!

-Ty durna babo, ty chcesz mi grozić? – wrzasnął Kossakowski. – Kilka lat zabiegałem o ten urząd i teraz mam z niego zrezygnować. Prędzej przestaniesz być moją żoną, niż zrezygnuję z kasztelanii. – Po tym stwierdzeniu Kossakowska podbiegła do stolika i wyjąwszy z niego złożony na pół dokument, podała go mężowi. – Co to jest? – zapytał z niedowierzaniem Kossakowski.

-To jest akt rozwodowy!

-Czyś ty oszalała czy cię diabeł opętał? – Wrzasnął jak tylko mógł Kossakowski – Co dla ciebie jest ważniejsze? Nasze małżeństwo, czy ten zaprzedany kraj?

-Jedno i drugie. Bo tutaj się wychowałam, tutaj żyje i tutaj żyje nasz syn.

-A ja chcę, żeby nasz syn był kimś i żeby nie musiał kłaniać się w pas magnatom, tak jak ja musiałem się kłaniać do tej pory.

-Ale ja nie chcę, żeby ojciec mojego syna, którego z takim trudem urodziłam, był zdrajcą.

-Nie podpiszę ci żadnego rozwodu – oznajmił zdecydowanie Kossakowski i rzucił dokument na podłogę. Wówczas jego małżonka ponownie podeszła do biurka i wyjęła z niego naładowany pistolet.

-Albo mi go zaraz podpiszesz, albo cię zastrzelę, a jak wiesz, ja potrafię strzelać. – Oznajmiła łamiącym się głosem i po tych słowach skierowała broń w stronę męża, który poczuł strach.

-Od kilku miesięcy dzieje się z tobą coś złego, ale teraz widzę, że do reszty postradałaś rozum. Odłóż ten pistolet!

-Podpisz mi rozwód! – Chwilę później Kossakowski rzucił się nagle na swoją żonę, która zaskoczona takim obrotem sprawy, nie zdążyła wystrzelić. Rozpoczęła się krótka szarpanina, w trakcie której Kossakowski powalił swoją żonę na podłogę, a chwilę później pistolet wystrzelił. Kula wyleciała do góry i drasnęła żyrandol, który przez moment się zatrząsł.

-Trzeba cię będzie zamknąć na kilka dni w piwnicy, to tam się opamiętasz! – oznajmił Kossakowski i ruszył w stronę biurka, aby schować do niego dymiący jeszcze pistolet. W tym samym momencie żyrandol, po wcześniejszym przestrzeleniu głównego sznura, zaczął się obrywać i po chwili runął na dół, wbijając się w ciało leżącej na podłodze Kossakowskiej.

-Jezu – zdążyła wrzasnąć Kossakowska, a następnie krew zaczęła się wylewać z jej brzucha. Widząc to Kossakowski skoczył w jej kierunku i pospiesznie podniósł do góry cały zakrwawiony żyrandol. Następnie uklęknął obok swojej żony, która zdołała jeszcze wymówić ostatnie słowa.

-Przestań być zdrajcą.

cdn.


dr hab. Leszek Wierzbicki, ur. 1973, magisterium w UMCS 1997; doktorat w UMCS 2004; habilitacja w UMCS 2012; specjalizacja – historia nowożytna XVI-XVIII wieku; zainteresowania badawcze: parlamentaryzm polski w XVII wieku, wojskowość polska drugiej połowy XVII wieku, pamiętnikarstwo polskie drugiej połowy XVII wieku, publicystyka polityczna drugiej połowy XVII wieku, sądownictwo polskie drugiej połowy XVII wieku.

Ważniejsze publikacje:

O zgodę w Rzeczypospolitej. Zjazd warszawski i sejm pacyfikacyjny 1673 roku, Lublin 2005, ss. 328.

Jerzy Szornel, Zapiski z lat 1669-1673, Lublin-Radzyń Podlaski 2008, ss. 60 (opracowanie).

Jan Antoni Chrapowicki, Diariusz, część trzecia: lata 1669-1673, Warszawa 2009, ss. 379 (opracowanie).

Wespazjan Kochowski, Roczniki Polski. Klimakter czwarty (1669-1673), Warszawa 2011, ss. 427 (opracowanie).

Pospolite ruszenie w Polsce w drugiej połowie XVII wieku. Ostatnie wyprawy z lat 1670-1672, Lublin 2011, ss. 377.

Marszałkowie i parlamentarzyści. Studia z dziejów sejmu polskiego w XVII wieku, Warszawa 2014, ss. 244.

Jan Wielopolski, Konsyderacyje o urzędach dwuletnich, Kraków 2015, ss. 44 (opracowanie).

Deputaci Trybunału Koronnego 1578-1794. Spis, część III 1661-1700, Warszawa 2017, ss. 323.

Senatorowie koronni na sejmach Rzeczypospolitej w XVII wieku, Warszawa 2017, ss. 205.

Historia polityczna nowożytnej Europy 1492-1792, Lublin 2018, ss. 189.