Następnego dnia w samo południe Jagoda zapukała do drzwi pokoju swego promotora Adama Kochańskiego. Ten zaś przeglądał jedną z książek, które tego dnia zakupił.
-Dzień dobry panie profesorze.
-Dobry. Proszę usiąść i opowiadać.
-Nie ma co opowiadać, panie profesorze.
-Jak to? – zdziwił się Adam.
-Nic z tego panie profesorze nie będzie.
-Czemu?
-Bo narzeczona pańskiego bratanka, to moja najlepsza koleżanka z liceum.
-Tym bardziej pani Jagodo. Przecież bardzo często dziewczyny podbierają chłopaków swoim najlepszym koleżankom – oznajmił Adam.
-Ja tego nie zrobię. Nie mogę, bo gdyby nie Asia, to ja bym nie studiowała. Przepraszam, że pana zawiodłam, ale nie mogę. – Następnie wyjęła sto złotych i położyła na biurku Adama.
-Proszę je zabrać. W końcu pani spróbowała.
-Ale nic nie wskórałam – odparła Jagoda.
-Proszę zabrać. Ja już te sto złotych spisałem na straty. Mnie sto złotych nie zbawi, a pani się przyda.
-Dziękuję panie profesorze.
-Przyniosła pani pracę.
-Tak – i po chwili położyła ją na biurku. – Dziękuję.
-Tylko proszę dokonać widocznych zmian – rzekł stanowczo Adam.
-Oczywiście.
-To widzimy się za tydzień na seminarium.
-Przyznam się panie profesorze, że gdyby to nie była moja najlepsza koleżanka z liceum, to chętnie bym poznała bliżej pańskiego bratanka, bo jest w moim typie.
-Mówi się trudno – odparł Adam.
-Chociaż nie byłoby łatwo go poderwać, bo on jest w niej bardzo zakochany.
-To się jeszcze okaże. Żegnam panią. Do widzenia.
-Do widzenia – odparła Jagoda i opuściła pokój Adama. Ten zaś szybko wykręcił numer do swojego najmłodszego brata.
-Cześć Stasiu. Dzwonię, bo mnie się nie udało – zakomunikował Adam i zaraz usłyszał westchnienie brata. – Teraz kolej na ciebie. Do wieczora. Cześć – i odłożywszy słuchawkę rzekł sam do siebie. – To teraz się przekonamy, czy ona jest w nim zakochana – i po tych słowach ponownie zaczął czytać swoją nową książkę. Przeczytał jednak tylko pół strony, gdy usłyszał pukanie do drzwi, w których pojawił się jego kolega Antoni Dąbeczek.
-Cześć Adasiu. Muszę ci coś powiedzieć – zaczął podekscytowany.
-Chcesz mi oddać pieniądze – zażartował Adam.
-Kiedyś ci oddam. A teraz słuchaj, bo nie uwierzysz.
-Jeśli to taka nowina, to zadzwoń do telewizji.
-Wczoraj na seminarium, pobiły się dwie moje studentki.
-Nie mów, że o ciebie – zakpił Adam.
-Pobiły się, bo jedna odbiła drugiej chłopaka. Powiem ci, że już dawno nie widziałem tak zawziętych kobiet. A wyzywały się, jak jakieś niewyedukowane baby. I powiem ci, że z trudem je rozdzieliłem.
-A nie oberwałeś przy tym?
-Apelowałem do nich słowami „Pax”, ale dopiero jak przekląłem, to się uspokoiły.
-Szkoda, że ja nie mam takich seminarzystek, bo mogłyby mi pomóc w jednej sprawie – rzekł Adam.
-A w jakiej? – zaciekawił się Dąbeczek.
-Teraz to już nieaktualne.
-Muszę już iść, bo jeszcze Sławkowi o tym nie opowiadałem.
-To idź, a ja na najbliższej radzie instytutu złożę wniosek, żeby przyznali ci dyplom za profesorską odwagę i akademickie męstwo – zażartował ponownie Adam i sięgnął po swoją najnowszą książkę.