– Na mnie pan czeka? – pyta mnie dostawca pizzy wyskakując z windy.
– Tak.
– A nie, bo na pizzę! – odpowiada rezolutne sobowtór Wiesława Drzewicza dorabiają w pizzerii do resortowej emerytury.
– Zależy co cieplejsze… – rzucam mu przez ramię po dwóch godzinach czekania na dostawę.