Pozostał mi tylko obłok twojego snu na poduszce. Niedopita kawa muśnięta słońcem.
Drżenie ramion tak jeszcze łaknące splątania w bezpiecznym, ciasnym węźle. A do wieczora daleko. A do końca tygodnia daleko. Pomiędzy jesień, co melancholijnie się wdziera przez uchylone okno, odbija się na mojej twarzy. Każe wpatrywać się w ołowiane niebo, to przeczesywać wzrokiem mgły. To nie dla mnie, obłęd, niepewność i strach.
Ale wiem, że nie wrócisz.
Chciał(a)bym jeszcze chwilę ogrzać się w twojej dłoni, ale wyrwał mi ciebie podstępnie czas i przerzucił w inny wymiar.
„Czekam na wiatr co rozgoni, ciemne, skłębione zasłony”…*
* Maanam