Istotnie-większa koperta oprócz pisma przewodniego zawierała trzy mniejsze, podpisane literami” X”,” Y” i „Z”. Wrodzone (wyuczone?) zamiłowanie do porządku nie pozostawiało wątpliwości, od której koperty rozpocząć lekturę,,na którą dotąd nie miał czasu. A może odwagi? Równe linijki tekstu migotały w słabym świetle kabiny:

X

Analiza porównawcze chromosomu X otrzymanego materiału genetycznego, przeprowadzona metodą łańcuchowej reakcji polimerazy DNA wykazała zgodność na poziomie 99,99999% (pokrewieństwo 1-go stopnia) z materiałem genetycznym uzyskanym od Marianny Kwiatkowskiej, córki Ludwiki i Bronisława, urodzonej 2 lutego 1922 roku w Lublinie (Polska), zamieszkałej tamże, ul Krakowskie Przedmieście 55.

 Y

Z powodu brak zachowanego materiału biologicznego oraz nieujawnienie żyjących krewnych nie wykonano analizy porównawczej materiału genetycznego chromosomu Y. Na podstawie dostępnych danych archiwalnych istnieje domniemanie, graniczące z pewnością o ojcostwie Leopolda Kwiatkowskiego, syn Rudolfa Blumsztajna i Eleny Cwietajewej; ur.28 czerwca 1914 r w Łodzi (gubernia Piotrkowska, Cesarstwo Rosyjskie). Zaginionego i prawdopodobnie zamordowanego 22 lipca 1944, w Lublinie (Generalne Gubernatorstwo, Trzecia Rzesza). Symboliczny grób w Lublinie na cmentarzu przy ulicy Lipowej, kwatera nr …

Z

Z księgi kościoła pw. Wszystkich Świętych przy ulicy Lipowej w Lublinie, 1 kwietnia 1945:

„O świcie, pierwszego dnia Wielkanocy znaleziono niemowlę płci męskiej, zdrowe, w skromnem ubranku, z wyhaftowanem imieniem „Rudolf” oraz dołączoną pokaźną sumą gotówki (funtów szterlingów). Dziecię niezwłocznie ochrzczono i zapisano w księgach pod mieniem świętego Rudolfa oraz nazwiskiem bieżącego miesiąca a następnie przewiezione przez zaufanego, znanego nam człowieka w znane nam miejsce”.

Powiedzieć, że Rudolph April był dobrym agentem, to nic nie powiedzieć. Był agentem wybitnym, co udowodnił już podczas pierwszej akcji w xxxxxx, kiedy to xxxxxx, a także w kolejnej pod xxxxxxx, a zwłaszcza w xxxxxx, za co został odznaczony xxxx przez samego xxxxx xxxxxx. Obecna akcja w porównaniu z wyżej opisanymi wydawała się dziecinnie prosta-odnalezienie prawdopodobnie żyjącej matki oraz grobu domniemanego, zmarłego ojca w dwu dobrze opisanych, odległych od siebie o niecałą milę lokalizacjach, w terenie miejskimi, nie objętym działaniami wojennymi ani aktywnością terrorystyczną. Brak wiedzy i wsparcia macierzystej agencji nie wydawał się większym problemem, zresztą od pewnego czasu utrzymywał z nią co najwyżej luźne kontakty.

–Miałeś nosa, że odszedłeś ze służby- mężczyzna w czarnym garniturze perorował pomiędzy jednym a drugim kęsem krwistego steka. Którego to steka krojenie przychodzili mu z pewnym trudem z powodu białego opatrunki nawiniętego wokół prawej dłoni

-Wszystko schodzi na psy!

Pomimo tego, że w sali panował półmrok a przez uchylone okna wpadał lipcowy żar- oczy mówiącego skryte były za szkłami  ciemnych okularów a szyję szczelnie opinał biały kołnierzyk, dodatkowo ściśnięty czarnym krawatem.

-W agencji rządzą biurokraci. Wczoraj jeden taki zaczął mi coś chrzanić o jakimś końcu historii i że tacy jak ja to relikty zimnej wojny. Odpowiedziałem mu, -zgoda, trochę za głośno, odstawiłem szklankę na biurko zbyt energicznie, zresztą musiała być już nadpęknięta a ten bęcwał mi mówi, że mam problem z agresją i że to się leczy! Już ja cię wyleczę! – począł gwałtownie wbijać widelec w grube na cal mięso. Krwista posoka pryskała na biały obrus i ciemne szkła.

-Trzeba było wziąć well done. -Rudolph podał koledze serwetkę i nie czekając na kelnera napełnił kieliszki rubinowym płynem.

Sangiovese. Krew Jowisza. Pij, musiałeś sporo stracić własnej- rzekł, wskazując na opatrunek. Rozmówca machnął obandażowaną dłonią, nie zdejmując okularów przetarł serwetką szkła, łyknął z kieliszka i kontynuował:

-Ale najgorsze są dzieciaki. Pryszczate gnojki z dyplomami MIT lub Yale, cholerne wegańskie – przełknął kęs mięsa- niebinarne dupki, każdy z aspergerem lub ADHD albo tym i tym. Za cyngiel jeden z drugim w życiu nie pociągnął, chyba, że w na konsoli. Wiesz co powiedział taki jeden? Że analitycy tacy jak ty to dwudziestowieczny przeżytek i niedługo zastąpi was sztuczna inteligencja i algorytmy. Ciekawe, jak wyłącza prąd, w czym będą z tymi swoimi algorytmami?

Miałeś rację, że odszedłeś. Jeszcze trochę i wywalą mnie na zbity łeb o ile już tego nie zrobili- żalił się, patrząc na obandażowaną dłoń,

-I co wtedy? Nie mam miliona na budkę z hot- dogami czy licencję taksówkarza. Wycieczki po mieście przyjdzie mi oprowadzać albo cieciować. Przyjmiesz mnie do April Tower na ciecia, Rud?

-Concierge’a-poprawił April, ponownie nalewając wina.

-A jak nasza sprawa?

-W toku.

-W oczekiwaniu. Niech się święci czwarty lipca! – tracił kieliszkiem o kieliszek.

-Zdrowie wuja Sama!