Rozdział 7.
Po niespełna dziesięciu minutach Michał przyniósł zapas piwa i postawiwszy go na stole, pospiesznie zdjął kurtkę i usiadł obok stryjów.
-Przemyślałem wszystko stryjowie i oświadczam, że zdania nie zmieniam.
-Zatem rozumiemy – zaczął Jan – że przestajemy cię finansować. – Po tych słowach Michał się nieco zmieszał. Widząc to, swoje dołożył Stanisław.
-W końcu nawet nie wypada, żeby dwoje ludzi po ślubie brało nadal pieniądze, tak jak przed ślubem.
-Spokojnie, jakoś sobie poradzimy.
-Nie będziecie mieli wyjścia, tym bardziej, że wtedy zobaczysz co to znaczy mieć młodą żonę – zakpił Adam.
-A co niby mam zobaczyć?
-Powiem ci w zaufaniu, że asystent z sąsiedniego zakładu nie może spać odkąd się ożenił, bo dowiedział się ile kosztują damskie kosmetyki, damskie dodatki i damskie ciuchy.
-A wybij sobie z głowy, że twoja żona będzie się ubierać w ciuchlandzie – uświadamiał go Jan.
-W ciuchlandzie to jego będzie ubierać – zażartował Stanisław.
-Do tego dojdą spotkania z koleżankami, gdzie przecież będzie chciała się pochwalić, a żeby się pochwalić, musisz mieć pieniądze – włączył się znowu Adam.
-Spokojnie, jakoś to będzie. Najważniejsze, że mamy gdzie mieszkać – hamował ich obawy Michał.
-Jakże to! Zapomniałeś o swoim starszym bracie Andrzeju – przypomniał mu Adam. – To mieszkanie po twoich świętej pamięci rodzicach ma zaledwie czterdzieści metrów kwadratowych…
-Nawet nie ma czterdziestu metrów – zauważył Stanisław – tylko trzydzieści dziewięć i pół.
-Mniejsza o szczegóły. Pamiętaj, że twój brat pod koniec czerwca wraca z Bośni i biorąc pod uwagę, że był w czterech misjach pokojowych, to z pewnością tak szybko nie wyjedzie na kolejną. A to oznacza, że będziecie musieli z nim mieszkać.
-A ty wiesz co potrafi twój brat i jaki tryb życia prowadzą wojskowi. Sam mówiłeś, że przy ostatnim sprzątaniu pół dnia wynosiłeś z jego pokoju butelki po wódce – przypomniał Stanisław.
-Rozmawiałem już z Andrzejem i ustaliliśmy, że spłacę mu połowę mieszkania, a on dołoży sobie to, co zarobi na misji w Bośni i kupi sobie kawalerkę – bronił się Michał.
-Sam wiesz ile kosztują mieszkania. Lekką ręką musisz liczyć po siedem tysięcy za metr, a razy dwadzieścia, to daje sto czterdzieści tysięcy złotych. Co ty na to? – zapytał Jan.
-Zawsze mogę wziąć kredyt.
-Przecież wy nie pracujecie i nie macie dochodów, to który bank wam da tyle pożyczki.
-Są takie które dają.
-Tak, a jakie na przykład? – dociekał Jan.
-Chociażby „Skok Janosika”. A „Fuks Bank” to nawet udziela pożyczek więźniom i odracza spłatę kredytów do czasu, aż wyjdą na wolność.
-No dobrze. Jeśli nawet dostaniesz ten kredyt, to raty będą cię wynosić około tysiąca złotych. Do tego dochodzą opłaty za mieszkanie i inne rachunki, co daje około dwa tysiące złotych. A tyle mniej więcej zarobisz w pracy tuż po studiach.
-Spokojnie stryjku – zwrócił się do Jana – myślę, że po ekonomi zarobię lekko sześć tysięcy.
-Zarobisz tyle na kwartał – włączył się Stanisław. – Bez protekcji dostaniesz najzwyklejszą pracę, a jeśli weźmiesz ślub, to my nie zamierzamy nawet ruszyć palcem w bucie.
-Zapominacie, że jeszcze Asia będzie pracowała.
-Żartujesz sobie – roześmiał się Stanisław. – Jeśli on będzie chciała pracować w swoim zawodzie, to zarobi nieco powyżej najniższej krajowej, a ta jak wiesz wynosi półtora tysiąca złotych.
-I to brutto – zaakcentował Adam. – Zresztą to i tak będzie dla niej za mało na kosmetyki i babskie czasopisma.
-Przesadzacie – odparł bez przekonania Michał.
-No chyba, że pomogą wam przyszli teściowie – zakpił Jan. – W końcu agroturystyka jest modna. Będziesz miał urlop w pracy, to pojedziesz do Asi i jak popracujesz ekologicznie na polu, to z pewnością ci coś odpalą.
-Na rodziców Asi nie możemy za bardzo liczyć. Zresztą Asia ma jeszcze dwie siostry, które dopiero co rozpoczęły studia.
-Co ty dostałeś z logiki? – zapytał Adam.
-O ile pamiętam to czwórkę.
-Ja dałbym ci dwóję za brak myślenia. Jak już się żenić, to przynajmniej perspektywicznie, a nie humanitarnie.
-Co stryj ma na myśli?
-Rozsądni ludzie jak już się żenią, to żenią się z rozsądku z odrobiną miłości, a z miłości z odrobiną rozsądku żenią się głupcy.
-To znaczy, że jestem głupcem?
-A może nie! Co to brakuje atrakcyjnych i bogatych dziewczyn. Jak już się dajesz zamknąć w klatce, to niech to będzie złota klatka.
-Wam pieniądze przysłoniły wszystko – odparł rozgoryczony Michał.
-Wspominałeś też o przyjęciu weselnym – zaczął drążyć Jan – ale my do tego dokładać się nie będziemy, bo nie zamierzamy wyrzucać pieniędzy w błoto.
-Bez łaski. Andrzej pożyczy mi kilkanaście tysięcy, a jak zbierzemy ze ślubu to mu je oddam.
-Jak zbierzecie, a jak nie zbierzecie? – kpił Stanisław.
-I pod warunkiem, że twoi teściowie nie pożyczą sobie kilku cenniejszych kopert, kiedy wy będzie spać po weselu – dołożył się Jan.
-Teraz to stryj przesadził. Rodzice Asi to uczciwi ludzie i nawet ksiądz proboszcz na kazaniu mówił, że wszyscy w parafii powinni z nich brać przykład, bo jak ojciec Asi przegrał z kościelnym w karty tysiąc złotych, to następnego dnia sprzedał krowę i honorowo spłacił dług.
-Utwierdziłeś nas tylko w przekonaniu – zaczął Stanisław – że ten ślub w żadnym wypadku nie może mieć miejsca.
-Ale będzie miał miejsce i to już niedługo.
-Michałku zdaj się na nas, my to już załatwimy i tak jak pomogliśmy twojemu bratu, tak pomożemy tobie – zagalopował się Adam.
-Jak to pomogliście Andrzejowi? – i zastanowił się przez chwilę. – To znaczy, że to wy przeszkodziliście mu się ożenić?
-Nie przeszkodziliśmy, tylko pomogliśmy Andrzejkowi podjąć właściwą decyzję – podsumował Jan.
-Jak mu to powiem, to jak przyjedzie z tej misji to was chyba granatem potraktuje.
-Zapewniam cię, że to nam uwierzy, a nie tobie – uspokoił go Stanisław.
-No i nawet jeśli mu pomogliśmy przejrzeć na oczy i załatwiliśmy to, że musiał jechać na misję do Iraku, to mu to na dobre wyszło – rzekł Adam.
-Co mu wyszło na dobre? – oburzył się Michał.
-Ta jego Krysia taka była w nim zakochana, że nie potrafiła poczekać na niego pół roku, aż wróci z Iraku, tylko się pocieszyła się z jego kolegą. Tak samo ty. Jeśli nam teraz zaufasz i posłuchasz nas, to może trochę będziesz cierpiał i miał wyrzuty sumienia, ale za pół roku będziesz nam wdzięczny – zapewniał go Jan.
-Za pół roku to chyba przestanę was odwiedzać.
-Posłuchaj!. Jeśli nie chcesz jej płacić rekompensaty z stracony z tobą czas, to twoja sprawa – mówił Jan, zaś Michał cierpliwie słuchał jego propozycji. – Obronisz się w czerwcu, a od lipca zaczniesz półroczny staż w jednym z zachodnich banków. Mamy znajomości we Francji, Włoszech i Szwajcarii, wybór należy do ciebie.