Rozdział 4.
Dokładnie kwadrans później Adam i Jan Kochańscy byli w budynku miejscowej prokuratury. Szybko skierowali się do pokoju ich brata Stanisława, który wraz z aplikantem Szymonem Kopackim przesłuchiwał Artura Ponuraka. Na ich widok prokurator powstał za biurka i serdecznie przywitał się z braćmi.
-Poczekajcie chwilkę na korytarzu, zaraz do was wyjdę.
-Tylko zaraz, bo to poważna sprawa – zaakcentował najstarszy z braci Adam. W tym samym momencie w jego stronę odwrócił się przesłuchiwany i poznawszy profesora przemówił łamiącym się głosem.
-Dzień dobry panie sąsiedzie – włączył się Artur.
-Dobry, chociaż chyba nie dla pana?
-Poczekajcie tu na mnie – oznajmił Stanisław i wraz z braćmi wyszedł na korytarz. Tam też od razu zapytał. – To twój sąsiad?
-Mieszka w sąsiedniej klatce – odparł Adam. – A co nabroił?
-Od jakiegoś czasu wraca do mnie, chociaż zafunduje mu chyba darmowe wakacje za kratkami.
-A co takiego zrobił? – ponowił pytanie Adam.
-Wczoraj wieczorem po pijaku kierował ruchem ulicznym na Krakowskim Przedmieściu. – Tu Stanisław zaczął się śmiać. – Pewnie by mu to uszło płazem, tylko że zatrzymał jeden samochód i kazał kierowcy dmuchać, a sam ledwie stał na nogach. A tym kierowcą był nasz wiceprezydent, który – i rozejrzał się dookoła, czy ktoś nie słyszy – który jechał na uroczystą kolację. A że ten przygłup zaczął na niego jeszcze bluzgać, to ten wezwał policję. I teraz twój sąsiad ma przerąbane.
-Mniejsza o sąsiada. Zamkną go, to będzie inny. Jest poważniejsza sprawa.
-Jaka? – zapytał Stanisław.
-Nasz Michał się żeni – włączył się teraz średni z braci Jan.
-By to licho – bąknął Stanisław i od razu zapytał. – To sprawdzona wiadomość?
-Dzwonił dzisiaj z tym do mnie, a jutro ma dzwonić do was.
-Wyłączę sobie komórkę – zdenerwował się Jan.
-Poczekajcie, bo to poważna sprawa. – Następnie Stanisław uchylił drzwi i zwrócił się do aplikanta. – Panie Szymonie, proszę na chwilkę do mnie. – I gdy tylko Kopacki zamknął drzwi, Stanisław oznajmił. – Panie kolego, ja muszę wyjść na jakieś parę minut, niech pan przesłucha oskarżonego.
-Ale ja nigdy tego nie robiłem.
-A co pan robił przez pół roku u pani prokurator Tymoszkiewicz? – zdenerwował się Stanisław.
-Prawdę mówiąc, to niewiele.
-To nie bywał pan na przesłuchaniach?
-Pani prokurator Tymoszkiewicz uważa, że aplikacja powinna być bezstresowa, i że zdążę nasłuchać się jeszcze tych strasznych rzeczy, jakie czekają na prokuratorów.
-To co pan tam robił? Bajki pan czytał, czy może rozwiązywał krzyżówki.
-Czasami z panią prokurator rozwiązywałem krzyżówki, ale głównie to podlewałem kwiatki, chodziłem do sklepiku i doradzałem jej w czym jej będzie do twarzy.
-Chyba minął się pan z powołaniem – dociął mu Stanisław.
*